piątek, 27 września 2013

33. Konflikt wartości

 Od ostatniej kłótni zarówno Jasmine jak i Evan starali się współpracować. Jas koordynowała wędrówkę, rozpalała ognisko i rozbijała namiot, a Evan pomagał w określeniu kierunku dalszej drogi i zbierał drewno. Udało, im się nawet wspólnie przygotować jedzenie i ustalić. kto i kiedy dźwiga ogromny plecak, pełen najróżniejszych, ale absolutnie przydatnych rzeczy.
Po kolejnym dniu w lesie Jasmine była strasznie zmęczona, ale też i odrobinę zadowolona. Dlaczego? Po pierwsze z każdym krokiem była coraz bliżej drzewa, a co za tym idzie i poznania całej prawdy. Po drugie: nie była w lesie sama i choć dogadanie się z wilkołakiem nie było rzeczą prostą jednak się udało. Po trzecie: była z siebie dumna, nie spodziewała się, że ma aż tak dobrą kondycję. Chociaż może w jej przypadku dużą rolę odegrał upór.
Evan trącił strażniczkę w ramię i ta w końcu ocknęła się z zamyślenia. Chłopak podał jej miseczkę pełną kaszy i warzyw. Jas wymruczała podziękowanie i wpakowała do ust sporą porcję jedzenia. Nie było ono jakieś przesadnie wspaniałe, ale na nic lepszego nie mogła liczyć. Ponownie utkwiła wzrok w ogniu. W sumie nie wiedziała dlaczego, ale lubiła mu się przyglądać. Była w tym oglądaniu tak zapamiętana, że nawet nie zorientowała się, kiedy kasza znikła z jej miski, a gdy już to zauważyła, zdziwiła się, jak bardzo musiała być głodna.
Evan w ciszy też się przyglądał, ale wcale nie płomieniom. Obiektem jego obserwacji była strażniczka. Pamiętał, gdy zobaczył ją pierwszy raz. Już wtedy uderzyło go podobieństwo do Niej. Ciekawiło go czy były ze sobą spokrewnione. Na pierwszy rzut oka wydawało się, że tak, ale teraz sam już tego nie wiedział.
Jasmine czuła, że wilkołak jej się przygląda. Spojrzała w jego stronę i zobaczyła, że nad czymś się zastanawia. Otworzyła już nawet usta i chciała spytać co się stało, ale on ją uprzedził.
Przypominasz mi kogoś powiedział.
Jas nie miała wątpliwości, o kim mówi. Widziała ją już nie raz w swoich snach. Co prawda dotyczyły one przeszłości, ale jak bardzo mogła zmienić się od tamtego czasu?
Nie powiedziałabym, że się z tego cieszę.
Wiesz, o kim mówię? zapytał zaciekawiony Evan.
Domyślam się. Jaka ona jest?
Wilkołak w milczeniu przyjrzał się uważnie strażnice.
Jeśli chodzi ci o wygląd, to jest wysoka, szczupła, ma jasną cerę i duże, czarne oczy i czarne włosy. A i ma bliznę na bliznę na prawej dłoni. No, ale co tu dużo mówić, większość mężczyzn uznałaby ją za piękną. Wydaje się delikatna, ale...
Pozory mylą dokończyła Jas. A co z jej charakterem?
Evan skrzywił się delikatnie.
Nie znam jej zbyt dobrze.
Jest aż tak źle? zapytała Jas, chociaż doskonale wiedziała jaka może być odpowiedź.
Ona... wie czego chce i pragnie zdobyć to za wszelką cenę.
To zdecydowanie był najłagodniejszy opis Brendy jaki można było usłyszeć. Jasmine przestała się już łudzić nadzieją, że to ktoś inny. Była praktycznie pewna, że to jej ciotka razem ze sforą wilków próbuje dostać się do drzewa.
Evan nie powiedział nic więcej i Jas poniekąd była mu za to wdzięczna. Nie chciała już chyba niczego więcej wiedzieć.
***
Lilian obudziła się jakieś pół godziny temu i od tej pory nie mogła zasnąć. Miała jakieś niejasne wrażenie, że tej nocy coś się wydarzy. I nawet podejrzewała co. Dziewczyna wstała z łóżka i podeszła do okna.
Na tle ciemnego nieba odcinały się korony drzew, gwiazdy i księżyc, który był w kształcie litery D. Noc była ciepła i cicha. Wydawała się być spokojną.
Lily spojrzała na leżącą w łóżku Lis. Ona nie wyczuwała czającego się gdzieś w pobliżu zagrożenia. Spała smacznie z dłońmi złożonymi przy policzku jak u dziecka, włosami rozrzuconymi po poduszce i lekko rozchylonymi ustami.
Dziewczyna postanowiła wrócić do łóżka. Przykryła się szczelnie kołdrą i zamknęła oczy. Chata tonęła w ciszy i jedyne co było słychać to zegar, odmierzający czas do wschodu słońca.
***
Dwie małe, bardzo podobne do siebie dziewczynki szły przed poważnie wyglądającym, starszym mężczyzną, który prawdopodobnie był ich ojcem. Jedna z nich miała opatrunek na prawej ręce i mokre od łez policzki, a druga wyglądała na odrobinę smutną.
W tle widać było szpital i podjeżdżającą pod niego karetkę.
Nie powinnaś namawiać Jane na takie rzeczy powiedział ciemnowłosy mężczyzna.
Ale tato... wyjęczała dziewczynka, która była cała i zdrowa to nie moja wina, że Jane nie potrafi chodzić po drzewach.
I ty też nie powinnaś po nich łazić. Niedługo i ciebie będę woził po szpitalach. A tylko tego mi brakuje. Mam dość pracy i bez tego.
Ja Jane do niczego nie zmuszałam. Sama chciała. Prawda Jane?
Dziewczynka o imieniu Jane oderwała wzrok od zabandażowanej ręki i spojrzała najpierw w czarne oczy siostry, a później na niezbyt zadowolonego ojca.
To miała być tylko zabawa wyszeptała, spuszczając głowę.
Zabawa?! rozgniewał się mężczyzna. — Nie powinnaś ślepo robić wszystkiego do czego namawia cię siostra. Masz szczęście, że tylko tak to się skończyło. Słyszałaś co mówił lekarz? Mam nadzieję, że ta blizna, która ci zostanie będzie dla ciebie nauczką.
Jasmine obróciła się na drugi bok i powoli otworzyła oczy. Kolejny sen. Jas była pewna, że dotyczył on przeszłości. To było naprawdę dziwne. Nie pamiętała ani nie znała swojej mamy i cioci, a często o nich śniła. Ta wizja nie wstrząsnęła strażniczką tak jak poprzednia. Był to dla niej niewiele mówiący fragment z przeszłości jej rodziny.
Jas znów się obróciła i została w nowej pozycji przez minutę, ale w końcu wyczołgała się z namiotu.
Evan siedział przy dogasającym ognisku. Usłyszał jak Jas rozsuwa zamek i idzie w jego stronę.
Powinieneś się przespać powiedziała strażniczka.
Wilkołak spojrzał na nią. Doskonale widział jej bladą twarz i podkrążone oczy. Nie rozumiał dlaczego nie spała. Po dzisiejszym wysiłku powinna padać ze zmęczenia, a nie cierpieć na bezsenność.
A ty czemu nie śpisz?
Przed chwilą się obudziłam i jakoś tak... urwała, siadając obok wilkołaka.
Przed nami długa droga. Musisz być wypoczęta.
A ty nie musisz?
Ktoś musi czuwać.
Ja cię zastąpię, a ty idź się zdrzemnąć powiedziała Jas.
Evan uśmiechnął się i pokręcił przecząco głową.
No co? Dam sobie radę, a w razie czego obudzę cię.
Daj spokój.
Nie ma żadnego spokoju. Nie możesz wiecznie nie spać. Z tego co wiem nawet wilkołaki potrzebują snu. No idź, zanim się rozmyślę.
Evan jeszcze przez chwilę się wahał, ale w końcu niechętnie wstał i poszedł w kierunku namiotu. Jeszcze za nim znikł, obejrzał się za Jas, ale ta przyglądała się temu co jeszcze niedawno można było nazwać ogniskiem.
***
Lily obudził głośny łomot na dole i natychmiast zerwała się z łóżka. Lisa też nie spała. Obie dziewczyny spojrzały na siebie, a później na drzwi. Lilian zarzuciła na swoją błękitna koszulkę nocną pelerynę i ruszyła do wyjścia. Elisabeth była tuż za nią. W przeciwieństwie do przyjaciółki nie przejmowała się zakładaniem czegokolwiek. Widocznie szorty i szara koszulka jej wystarczały.
Na schodach strażniczki spotkały Norę, opatuloną w czerwony szlafrok. Rozpędzona dziewczyna o mało co nie wpadła na Lisę.
To pewnie wilkołaki powiedziała zdenerwowana i zaczęła schodzić na dół, przeskakując po dwa schodki.
Lisa i Lily poszły w ślad za nią.
Nora się nie myliła. Na korytarzu trwała walka. Kelly powaliła właśnie mocnym ciosem wielkiego mężczyznę i wskoczyła mu na plecy, wykręcając ręce. Hilde robiła unik przed zębami czarnego wilka, a Seren „rzucała” w nich nożami i widelcami, które swoją drogą musiała wziąć z kuchni. Jeden z noży przeleciał tuż nad głową Katherine, która razem z Ginevrą znalazła wyszła z biblioteki.
Lily przez chwilę oniemiała stała na schodach. Lisa wyminęła ją i pobiegła w stronę gigantycznego, czarnowłosego mężczyzny, który rzucił się na jej mamę. Nie wiadomo skąd w ręce Elisabeth pojawił się paralizator. Nie zdziałał on zbyt wiele z wyjątkiem odwrócenia uwagi od Katherine. Teraz wilkołak zamachnął się na Elisabeth, ale został zraniony w rękę jednym z latających” noży Seren, a później oberwał w twarz widelcem.
Lilian w końcu ruszyła się ze schodów. Szczerze mówiąc nie miała pojęcia co robić. Ktoś złapał ją za rękę. Próbowała ją wyszarpać, ale uścisk był mocny. Spojrzała na trzymającego ją wilkołaka. Poznała go. Jeśli dobrze pamiętała nazywał się Sheridan. Włamał się do chaty razem z młodszym wilkołakiem. I to właśnie on gościł w jednej z jej wizji. To jemu miała dać mapę.
Mężczyzna wykrzywił usta w uśmiechu i przemówił grubym, szorstkim głosem:
Radzę oddać mapę, a spokojnie wyjdziemy.
Lily żałowała, że nie może zapanować nad szybko bijącym sercem. Spróbowała być opanowana i miała nadzieję, że dobrze jej szło udawanie spokojnej.
Nie.
Wilkołak nie wydawał się zaskoczony odpowiedzią strażniczki. Ścisnął jej ramię z jeszcze większą siłą i pociągnął ją w stronę schowka pod schodami.
Lilian rzuciła ostatnie spojrzenie na walczących. Nie sądziła, żeby ktoś w tym zamieszaniu zauważył jak Sheridan wpycha ją do komórki.
W środku było ciemno i cicho. Oczywiście wyjście zagrodziło ogromne cielsko wilkołaka i dziewczyna nie miała najmniejszych szans na ucieczkę. Jej moc nad roślinnością też tu się nie przyda. Wiedziała, że musi zrobić to, o co prosiła ją Jas i to czego chciał ten mężczyzna.
Jak się tu dostaliście? zapytała Lily, niby to grając na zwłokę.
Mamy swoje sposoby powiedział Sheridan i dodał To jak? Dasz mapę po dobroci czy... będę musiał przekonać cię do tego w inny sposób?
Strażniczka nie musiała udawać przerażenia i raczej nie chciała przekonać się o tych „innych” sposobach, ale pomyślała, że powinna jeszcze przez chwilę się poopierać.
Słuchaj zaczęła ja naprawdę nie...
Słychać było warknięcie i dziewczyna została popchnięta. Potknęła się o dywan i o mało co nie uderzyła głową o wiadro.
Lilian miała dosyć. Była przerażona. Wszystko ją bolało i chciała jak najszybciej wydostać się z tego schowka.
Spróbowała wstać, ale zaplątała się w pelerynę, a do tego potężna łapa chwyciła ją za gardło. Powoli zaczęło brakować dziewczynie powietrza.
Ostatnia szansa. Jeśli ty mi jej nie dasz, zrobi to inna strażniczka, ale gwarantuję ci, że nie wyjdziesz stąd żywa.
W całej tej sytuacji Lily przypomniała sobie słowa jakie kiedyś słyszała, oglądając jeden z odcinków „Chirurgów”. Nie pamiętała kto je wypowiedział, ale dokładnie pamiętała jak one brzmią. Ludzkie życie składa się z wyborów… Tak lub nie, w przód w tył, w górę w dół. Są wybory, które mają znaczenie. Kochać czy nienawidzić? Być bohaterem czy tchórzem? Walczyć czy poddać się? Żyć… czy umierać?” Ona teraz stała przed wyborem i to ważnym wyborem. Ale czy decyzja już dawno nie była podjęta? Czy miała inne wyjście? Czy oddanie mapy i ocalenie życia będzie złe? Złe jeśli nawet o to prosiła ją Jasmine? Mogła sprzeciwić się wilkołakowi, ale to nic by nie dało. Nie pomogłoby to jej, nie pomogłoby Jas, nie pomogłoby nikomu. Wyjście było tylko jedno, bez żadnych dróg ewakuacyjnych.
Dostaniesz ją wydusiła Lily i poczuła jak uścisk na jej gardle się rozluźnia.
Nie próbuj mnie wykiwać. Gdzie ona jest?
W pomieszczeniu pod nami.
Lilian powoli wstała i rozmasowała bolące ramię. Jej oczy zdążyły przyzwyczaić się do ciemności i zauważyła na podłodze zarys zwiniętego dywanu, o który się wcześniej potknęła. Bez słowa pochyliła się nad nim i odsunęła go na bok.
Bystre oczy wilkołaka od razu spostrzegły ukrytą klapę i otwór w kształcie jabłka. Sheridan przykucnął przy strażniczce i dotknął wgłębienia w drewnie.
Dziewczyna zdjęła z szyi wisiorek i włożyła go w odpowiednie miejsce. Pasował idealnie.
Kiedy strażniczka otworzyła klapę, mężczyzna zobaczył schody prowadzące najprawdopodobniej do pomieszczenia pod chatą.
Schodzisz pierwsza zwrócił się do dziewczyny.
Lily milcząc, zrobiła to, co jej kazał. Wstała, zebrała pelerynę i powoli zeszła na dół. Znalazła się w wąskim korytarzyku, w którym panował chłód i jeszcze większy mrok niż w komórce. Nie trzeba chyba dodawać, że się bała.
Wilkołak zszedł tuż za strażniczą i przeklną cicho, kiedy musiał pochylić głowę i wciągnąć brzuch.
Para poruszała się bardzo wolno. Lily szła po omacku, dotykając chropowatych i zimnych ścian, a dla Sheridana każdy krok stanowił trudność ze względu na duże rozmiary mężczyzny.
W końcu jednak oboje dotarli do dużych, dębowych drzwi i wilkołak popędził strażniczkę, popychając ją lekko do przodu. Dziewczyna o mało co nie potknęła się o skraj peleryny, ale koniec końców zarówno ona jak i Sheridan weszli do tajemniczego pomieszczenia, które kryło się za drzwiami.
W środku ku zaskoczeniu Lily nie było tak ciemno. Mrok rozpraszały palące się świece, które stały na stole między dwiema księgami i szkatułami.
Wilkołak wyminął strażniczkę i podszedł do stołu. Otworzył jedną ze szkatuł i zmarszczył brwi. Była pusta. Kiedy otworzył drugą na zarośniętej twarzy mężczyzny pojawił się tryumfalny uśmiech. Wyjątkowo ostrożnie wyjął mapę i dokładnie jej się przyjrzał, sprawdzając czy aby nie jest fałszywa. Później popatrzył na dziewczynę, która powoli podeszła do stołu.
Lilian poczuła skurcz w żołądku na widok kartki trzymanej przez wilkołaka. Mimo, że wiedziała, że jej decyzja była słuszna dręczyła ją myśl: zdradziłam strażniczki. Strach odszedł na dalszy plan. Była prawie pewna, że stojący przed nią osobnik nie zrobi jej krzywdy. Miał to czego chciał. A zresztą, gdyby groziło jej niebezpieczeństwo z pewnością, by to wcześniej przewidziała. Tak, więc strach praktycznie minął. Pojawiło się, za to inne uczucie. Smutek i wyrzuty sumienia. Nadużyła zaufania strażniczek, postąpiła wbrew temu czego jej uczono, nie ochroniła mapy, a co gorsze z pewnością zawiodła babcię. Ale mimo tego wszystkiego jakiś cichutki głosik, który zadziwiająco przypominał ten Jasmine, wyszeptał jej podziękowania i gratulował dobrego wyboru.
Sheridan obrócił się w stronę dziewczyny i wyszczerzył zęby w uśmiechu, które błysnęły w płonieniach świec.
Lily spojrzała na wielki cień, rzucany przez wilkołaka, a później na niego samego. Już się go nie bała. Sumienie też się uspokoiło. Teraz myślała tylko o tym jak to wszystko wytłumaczy strażniczkom. 




Rozdział jest dużo później niż planowałam, ale jak to mówią: lepiej późno niż wcale. Bardzo was przepraszam za to opóźnienie, ale wcześniej naprawdę nie dałam rady. Kolejny rozdział postaram się dodać w następny weekend. Mam nadzieję, że to mi się uda. Jeśli w tekście powyżej znajdziecie błędy to proszę pisać, bo mogłam coś przegapić. 

6 komentarzy:

  1. No to teraz tylko czekać na następny :D Rozdział ogólnie mnie zaciekawił, a najbardziej jestem ciekawa jak na to zareagują strażniczki. Hehe napisałaś "gębowe drzwi" Pisz dalej ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że rozdział cię zaciekawił. Naprawdę napisałam "gębowe drzwi"? O mamuniu lecę poprawiać.

      Usuń
  2. Pięknie, wszystkie rozdziały bardzo ciekawe. Czekam na więcej :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Gratulację! Zostałaś nominowana do "Always The Best Blogs!" więcej informacji tutaj : http://kpopoweopowiadania.blogspot.com/2013/09/always-best-blogs.html

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział C U D O W N Y ! Sny Jas albo Lily są zawsze ciekawe. Jeeeej tak wiele się dzieje w tym rozdziale. Ta akcja z wilkołakami-świetna. A teraz przed Lily jeszcze rozmowa ze strażniczkami. Oj będzie się działo.

    OdpowiedzUsuń
  5. BOŻE, JAK JA DAWNO NIE CZYTAŁAM TWOJEGO BLOGA I MUSZĘ NADROBIĆ ZALEGŁOŚCI, BO TEN ROZDZIAŁ JEST JAK ZWYKLE GENIALNY <3 LECĘ CZYTAĆ POPRZEDNIE :)

    http://something-would-be-nothing.blogspot.com/
    NOWY

    OdpowiedzUsuń