Nie
tylko napisałam nowy rozdział, ale uaktualniłam też zakładkę - Bohaterowie.
Zapraszam
do czytania i komentowania :)
― Cieszę się, że
przyszłaś ― powiedział Mark.
― Mówiłeś, że masz
dla mnie niespodziankę ― przypomniała z uśmiechem Lily. ― Co to takiego?
― Zabieram cię
gdzieś.
― Gdzie?
― To niespodzianka,
ale myślę, że spodoba ci się to miejsce.
Para wsiadła do samochodu chłopaka. Podróż nie trwała długo. Zostawiali miasto
za sobą, kierując się w stronę niewielkiego lasku. Kiedy dojechali na
miejsce, Mark zaparkował auto między drzewami, wyjął z bagażnika
koszyk i poprowadził dziewczynę na pobliską łąkę.
Miejsce to rzeczywiście wyglądało wspaniale. Niewielką polanę pokrytą soczyście
zieloną trawą i usianą drobnymi, polnymi kwiatami, otaczały brzozy. Wyczuwało
się tutaj spokój i harmonię.
Mark rozłożył na trawie koc i zaczął wyciągać prowiant. Lily przyglądała się
jego poczynaniom w milczeniu. Brązowe włosy chłopaka mieniły się w promieniach
słońca, a oczy błyszczały, gdy zerkał na nią ukradkiem. Blondynka uśmiechnęła
się lekko, kiedy ich spojrzenia się spotkały. Zawiał wiatr i kilka jasnych
kosmyków przysłoniło twarz dziewczyny. Mark pochylił się do przodu,
jednocześnie wyciągając rękę w jej stronę. Palce szatyna musnęły policzki Lily,
odgarniając pasemka włosów. Blondynka bezwiednie przysunęła się odrobinę
bliżej. Dłoń chłopaka spoczywała sobie spokojnie na jej policzku, a z jego
twarzy nie znikał anielski uśmiech.
Lilian tylko na sekundę
oderwała od niej wzrok, spoglądając na widok znajdujący się za nim. To co
zobaczyła sprawiło, że jej oczy rozszerzyły się z przerażenia.
Między drzewami stał
wilk, prawie tak duży, jak niedźwiedź i obserwował siedzącą na łące parę.
Wilkołak zaczął zbliżać się do nich. Szedł cicho i wolno, nie odrywając oczu od
dziewczyny. Kiedy blondynka zauważyła jego obecność on był już bardzo blisko.
Dzieliły ich tylko jakieś marne trzy metry i chłopak, który nawet nie zdawał
sobie sprawy z niebezpieczeństwa.
Szatyn odwrócił głowę i
spojrzał za siebie. Może odczuł w końcu, że coś im zagraża albo ciekawość
sprawiła, że też chciał zobaczyć to, na co patrzy się Lily. I zobaczył jedno i
drugie.
Wilkołak widząc, że
został spostrzeżony zarówno przez dziewczynę jak i chłopaka, obnażył zęby,
warcząc groźnie. Przez chwilę świdrował wzrokiem parę, by za sekundę ich
zaatakować.
― NIE! ― krzyknęła Lily, raptownie siadając
na łóżku.
― Co się dzieje?
Blondynka usłyszała pytanie i rozejrzała się
nieprzytomnie poszukując właścicielki tego głosu. Rude włosy Lisy lśniły w
blasku księżyca, utwierdzając Lily w przekonaniu, że to co widziała w śnie nie
wydarzyło się. Jeszcze. Przyjaciółka wyglądał na zaspaną. Lilian wcale jej się
nie dziwiła. Musiała obudzić ją swoim wrzaskiem.
― Lily?
― Wszystko w porządku ― uspokoiła.
― Na pewno? ― upewniła się Elisabeth,
przyglądając się blondynce z troską.
― Miałam, po prostu zły sen ― skłamała
Lily. ― Śpij.
― Tak, tak ― zgodziła się rudowłosa
ziewając.
Lilian jeszcze długo nie mogła zasnąć.
Wiedziała, że to nie był jakiś koszmar, ale wizja przyszłości. To się stanie,
gdy ona zgodzi się na spotkanie z Markiem w najbliższym czasie. Nie chciała o
tym mówić Lisie. To byłby pewnie dla niej kolejny argument przeciwko jej
związkowi z Tomem. Stwierdziłaby, że jego też mogłaby narazić na
niebezpieczeństwo. Tylko, że wizja dotyczyła jej i Marka, a nie Toma. Sens jest,
więc mówić o tym Elisabeth? Z drugiej strony, skoro wilkołaki próbują za
wszelką cenę dostać mapę to czy nie powinna powiedzieć o tym strażniczkom?
Pilnują one chaty, ale ich rodziny przecież też mogą być zagrożone, gdy wilki
je odnajdą. Tylko, że Lily nigdy nie słyszała o tym, aby wilkołaki zapuszczały
się do miast. Wszystkie strażniczki uważały, że są bezpieczne w swoich domach.
Nawet w wizji wilkołak atakuje ją i Marka na polanie, blisko lasu, a nie na
ulicy. Powinna, więc ostrzec resztę, czy raczej nie wywoływać paniki?
***
― To się nigdy nie uda. Jestem po
prostu beznadziejna.
― Przestań jęczeć. Na pewno się uda ―
powiedziała Ena do Jas. ― Musisz się tylko skupić.
― A co ja robię przez cały czas?
Jasmine i Ena były właśnie w jednym z
pomieszczeń znajdujących się pod chatą. Jas miała się tam nauczyć panować nad
swoimi darami. To nie było, jednak tak proste, jak myślała.
Sfrustrowana rozejrzała się po pokoju. Był on
mały, bez okien, a źródłem światła był tylko ogień w piecu, który wznieciła
Ena. Na samym środku znajdował się stół, przykryty kolorowym obrusem, który
zdaniem czarnowłosej wcale nie pasował do ponurego wnętrza. Wnioskowała stąd,
że musiała go wcześniej przynieść jej towarzyszka. Na stole stała świeczka. To
właśnie ona stanowiła powód spadku jej samooceny. Jasmine musiała zapalić ją
samym wzrokiem, co do tej pory jej się nie udało.
Ena widziała, że Jas robi się coraz bardziej
zniechęcona. Ćwiczyły już od godziny i nic. Zero ognia. W końcu wpadła na
pewien pomysł i postanowiła, że warto go wypróbować.
― Wiesz, masz rację. Jesteś beznadziejna. W
ogóle nie mam pojęcia co ty tu robisz! Ćwiczymy tyle czasu, a ty co?! Nie
potrafisz nawet zapalić świecy! Marnujesz mój czas!
― Przecież się staram! ― zdenerwowała się
Jasmine.
Jak Ena mogła tak do niej mówić? To nie jej
wina, że mimo starań nic jej nie wychodzi. Słowa dziewczyny bardzo ją zraniły.
Z trudem powstrzymywała łzy. Nie chciała się rozpłakać na jej oczach.
― Starasz się ― zadrwiła czerwonowłosa. ―
Jakoś nie widzę. Ja już dawno nauczyłabym się panować nad swoim darem.
Wielka strażniczka, też mi coś.
― To trudne ― mruknęła Jas, a Ena zaśmiała się
szyderczo.
Tego już dla Jasmine było za wiele. Na jej
policzki wypełzł czerwony rumieniec, a dłonie zacisnęły się w pięści. Była
wściekła.
Ena stała obok stołu i wciąż się śmiała.
Widziała już, że osiągnęła swój cel. Niebieskie oczy Jas przepełnione były
złością. Teraz trzeba to było tylko dobrze wykorzystać.
― Skup się na świecy zamiast się nad sobą
rozczulać ― warknęła.
Emocje zgromadzone w Jas znalazły w końcu swoje
ujście. Dziewczyna samym spojrzeniem zapaliła obrus, leżący na stole.
Czerwonowłosa odskoczyła na bok, uciekając przed
płomieniami. Nie planowała takiego obrotu sprawy.
Jasmine też była trochę zaskoczona. W dodatku
nie była już wściekła. Czuła się silna. Czuła, że może i wie jak panować nad
swoją mocą.
Ena dziękowała w duchu Lily, która poradziła
jej, by wzięła ze sobą gaśnicę. To był odpowiedni moment na jej użycie.
Dziewczyna nawet podejrzewała, że blondynka musiała przewidzieć co się stanie.
Czerwonowłosa szybko ugasiła ogień, jednak obrus nadawał się już tylko do
wyrzucenia. To jednak nie popsuło jej radości z sukcesu Jasmine.
― Udało ci się ― powiedziała z uśmiechem. ―
I to jak udało! Nieźle. Ha, ha spaliłaś mi obrus.
― Gniewasz się?
― No co ty. Jeszcze trochę poćwiczymy, a zaczniesz
rozniecać ogień na mniejszej powierzchni.
― No, nie wiem ― Jas udała, że się
zastanawia. ― Jeśli dalej będziesz mnie tak prowokować to mogę podpalić ci
ubranie albo włosy.
― Czyżbyś mi groziła? ― zaśmiała się Ena.
― Skąd. Tylko ostrzegam. Jak widziałaś, gdy
jestem zła nie zawsze nad sobą panuje ― odparła Jasmine, mrugając do
czerwonowłosej.
W drodze do swojego pokoju przyjaciółki spotkały
Kelly. Dziewczyna nie była ubrana w białą szatę strażniczek. Miała na sobie
wytarte jeansy, ciemnozieloną bluzkę i ciężkie buty.
― Cześć Kelly ― zawołała Ena wesoło.
Dziewczyna nie odpowiedziała. Spojrzała tylko na
czerwonowłosą, a później na Jasmine i poszła dalej.
― Milutka, nie ma co ― powiedziała cicho Jas.
― Nie przejmuj się. Ona już taka jest.
Jasmine obejrzała się za siebie. Okazało się, że
Kelly stoi na końcu korytarza i uważnie im się przygląda. Z ruchu jej warg
niebieskooka odczytała słowo ,, słyszałam’’. Ciarki ją przeszły i szybko się
odwróciła. Dopiero w pokoju mogła się rozluźnić.
― Nie sądzisz, że wzrok Kelly jest trochę…
straszny? ― spytała Jas.
Ta dziewczyna ją trochę niepokoiła, ale i
ciekawiła. Była inna.
― Trochę? Dziewczyno ona może spojrzeniem
zmusić cię do opowiedzenia całej prawdy na jakiekolwiek pytanie.
― Naprawdę?
Ena potwierdziła skinieniem głowy.
― Długo się znacie?
― Rok ― odpowiedziała Ena. ― Nie znam jej
za dobrze. Hilde zna ją lepiej. Na początku ze sobą mieszkały, ale później
Kelly urządziła sobie pokój w podziemiach pod chatą i tam się przeniosła. Jest
bardzo… tajemnicza. Trochę taki odludek, typ samotnika. Chyba tylko Dallas i
Ginevra mają z nią lepszy kontakt. Słyszałam o niej wiele plotek, ale nie wiem
czy są prawdziwe.
― Jakie to plotki?
― Słyszałam, że jej rodziców zabiły wilki.
Podobno też, że kiedy była jeszcze niedoświadczoną strażniczką to spotkała
wilkołaka i go zabiła. Jeśli chodzi o tą drugą plotkę to może coś w tym być.
Dziewczyna nie tylko zna lewitacje i kariokinezę, ale potrafi nieźle przywalić.
― Przywalić? ― nie zrozumiała Jas.
― No wiesz, umie walczyć ― wyjaśniła. ―
Niektórzy mówią też, że poznała sekret czarnej księgi.
― Czarnej księgi?
― Zapomniałam, że jesteś nowa i nie wiesz o
nas za wiele. ― powiedziała czerwonowłosa. ― Dobra, więc słuchaj. Gdzieś w tej
chacie jest tajemny pokój, w którym ukryta jest mapa i księga strażniczek z
legendami i opisami darów, przepowiednią, no nieważne. Tam też był kiedyś klucz
i podobno czarna księga, w której można znaleźć fragmenty o wilkołakach,
demonicznych zaklęciach, truciznach itd. Sęk w tym, że nikt oprócz Dallas i
Ginevry nie ma pojęcia, gdzie jest ten pokój.
― Myślisz, że Kelly go znalazła?
― Nie wiem. Zresztą, to tylko pogłoski.
― Może czepiają się jej, bo jest inna ―
zaproponowała Jasmine.
― Może. Reszta przy niej to nudziarze. No z
wyjątkiem mnie ― zaśmiała się Ena.
― Naprawdę?
― Jasne. Hilde też zna się na sztukach
walki, ale nie jest tak dziwna jak Kelly, Nora to fajna i pogodna dziewczyna,
Tullia jest niezwykle dobra i pokojowa, a Seren to sama elegancja i taktowność.
Elisabeth i Lily znasz, więc co ci będę o nich mówić. I o kim tu plotkować?
Całkowicie mnie urzekło. :) Wielki talent, który ujawniasz z każdym, następnym rozdziałem. Nie robisz błędów, ciekawie piszesz, wszystko jest na swoim miejscu.
OdpowiedzUsuńSame plusy! :)
http://probujacbycsoba.blogspot.com/
Świetne. :3 Już się nie mogę doczekać kolejnych rozdziałów. Normalnie ciekawość mnie zżera co będzie dalej. :)
OdpowiedzUsuńSuper opowiadanie :) Naprawdę ma klimat :) Będę zaglądał po następne rozdziały :)
OdpowiedzUsuńCzekam na nn ;3
OdpowiedzUsuńPS: U mnie następny .
UsuńŚwietnie piszesz i to wciąga.:D
OdpowiedzUsuńWow, no koszmarny sen ten miała. Grr. Zapowiada cię ciekawie następny rozdział. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńhttp://zycie-oczami-wampira.blogspot.com/
Jej no co tu dużo pisać. Jesteś zarąbista i masz świetne pomysły które umiesz doskonale przelać na no papier nie napisze hehe ;P
OdpowiedzUsuńCzekam na nn :)
http://just-us-and-this-sick-world.blogspot.com/
Tak cudownie się to czyta że aż za szybko hehe ;)
OdpowiedzUsuńCzekam na następny rozdział ;)
http://zyciesmierci.blogspot.com/
Masz ciekawy styl pisania ;)
OdpowiedzUsuńCzytałam ten rozdział, ale z przyjemnością poczytam wcześnijesze xd
Zapraszam do mnie:)
Jezu, ten sen, już myślałam ,że z Marka i Lily nic nie zostanie, uff. Dobrze, że to tylko sen. Świetna ta scena z obrusem, to znaczy jak się spalił ;D Podoba mi się jak wszystko opisujesz, idealnie, nie za długo, nie za krótko, zrozumiale i ciekawie, cud, miód i malina ;D
OdpowiedzUsuńNowy rozdział:
http://something-would-be-nothing.blogspot.com/