Jasmine długo rozmawiała z Lily i Lisą. W końcu, jednak
nadszedł wieczór, czas było się pożegnać i iść spać. Jas życzyła przyjaciółkom
kolorowych snów i wyszła z ich pokoju. Nie udała się jednak do siebie tylko zeszła
schodami na dół. Chciała sprawdzić, czy w schowku naprawdę ukryta jest klapa, a
jeśli tak, to dokąd prowadzi korytarz ze snu.
Kiedy Jas była już na parterze zauważyła, że
drzwi do głównej sali, w której zazwyczaj odbywały się narady są uchylone.
Dziewczyna po cichu podeszła bliżej. Usłyszała dwa głosy. Rozpoznała je.
Rozmawiały ze sobą Ginevra i Dallas.
― Myślisz, że
powinnyśmy jej powiedzieć? ― spytała blondynka.
― A czy coś to
zmienni? – odezwała się Dallas. ― Żadna z nich nie żyje.
― Jesteś
tego pewna? Ciała Brenny nigdy nie znaleziono, a jej siostra miała ogromną moc.
Zawsze była silniejsza. Dobrze wiesz, że wizje zarówno te przyszłości jak i
przeszłości zawsze coś znaczą.
― Masz rację. Przyszłość może się zmienić, ale
przeszłość nie.
― Brenda ukradła klucz, więc mogła też
zajrzeć do czarnej księgi. Może nadal żyje.
― Bez ciała to nie możliwe ― stwierdziła
stanowczo szatynka. ― Nie mamy żadnych dowodów na to, że któraś z nich nadal
żyje. Dlatego myślę, że nie ma sensu mówić o tym Ellen. Dziewczyna powinna móc
spokojnie rozwijać swoje umiejętności. Inne strażniczki też nie powinny się o
tym dowiedzieć. Zaczęłyby się jakieś insynuacje, plotki, a ja nie chcę, żeby
Ellen przechodziła przez coś takiego jak Kelly.
― To co się stało z Isleen to…
― Matka Kelly powinna żyć ― powiedziała Dallas.
― Przewidziała, że to się stanie, broniła drzewa, a nie obroniła siebie.
― Dobrze wiesz jaka była ― zaczęła
Ginevra. ― Zamknięta w sobie, uparta, oddana sprawie. Kelly też taka
jest.
― Wiem i dlatego czasem się o nią martwię.
― Kelly jest ostrożniejsza i silniejsza od
matki. Da sobie radę. Tylko, żeby nie przeszła na stronę ciemności. W jej
oczach jest coś… Widziałaś jak traktowała wilkołaki?
― Widziałam, ale wiem, że ona nie jest zła.
― Nie możesz być tego pewna. Już raz się
myliłaś. Lepiej miej ją na oku.
― Nie mam wglądu w przyszłość, ale wierzę w
Kelly. Buntuje się, bo wiele przeszła. A teraz przepraszam, muszę z nią
porozmawiać.
Jasmine usłyszała zbliżające się kroki. Musiała
gdzieś się schować, a jedyne co jej przychodziło do głowy to schowek pod
schodami. Zamknęła za sobą drzwi i dosłownie kilka sekund później ktoś wyszedł
na korytarz. Czarnowłosa była pewna, że to Dallas. Dziewczyna odetchnęła z ulgą
i wyjrzała przez szparę w drzwiach. Pusto. Jeszcze kilka wdechów i wyszła z ukrycia.
Potrzebowała świecy. Od razu w oczy rzucił jej się świecznik. Nie musiała go nawet
szukać. Co innego, gdyby chodziło o kontakt albo żarówkę. Tego, by tutaj nie
znalazła. Ale świec jest akurat w chacie pod dostatkiem.
Wzrokiem sprawiła, że świeczki się zapaliły. Tak
wyposażona weszła ponownie do schowka.
W maleńkim pomieszczeniu panował mrok. Wszystko
wyglądało tak jak we śnie. Miotły, wiadro, słoiki, dywan… Nic się nie zmieniło,
odkąd czarnowłosa kobieta z wizji tu była.
Jasmine odsunęła dywan jedną ręką, a później na
czworaka szukała klapy. Dłoń, w której trzymała świecznik zadrżała, gdy w
nikłym blasku płomieni dziewczyna dostrzegła wejście do podziemnego tunelu. Jas
postawiła świecznik na podłodze. Jej lodowate i wciąż lekko trzęsące się ręce z
niemałym trudem zdjęły naszyjnik, na którym dyndało małe, złote jabłko.
Pasowało ono idealnie do otworu w klapie.
Czarnowłosa jeszcze przez dobre kilka minut
wpatrywała się w małe schodki, nie mogąc zdecydować się czy zejść nimi w dół.
Przerażała ją nie tyle ciemność, co obawa przed tym, że jej sen może być
rzeczywiście wizją przeszłości.
Co zrobiłaby, gdyby okazało się, że jej matka
lub ciotka ukradła klucz? Jak mogłaby żyć ze świadomością, że jest córką lub
siostrzenicą zdrajczyni? Co zrobiłyby Lily, Lisa i Ena, gdyby się dowiedziały?
Bała się prawdy, a jednocześnie chciała ją poznać.
― Weź głęboki wdech i idź ― wyszeptała do
siebie.
Korytarz, w którym się znalazła był wąski i
ciemny, a każdy jej krok roznosił się głośnym echem. Jasmine doznała efektu
déjà vu. Czuła jakby sen, który miała powrócił tylko z jedną różnicą. Teraz to
ona była jego główną bohaterką. Mimo zdenerwowania i tego dziwnego,
wszechogarniającego ją odczucia nie przerwała wędrówki.
Jak się wkrótce okazało korytarz nie był długi,
a na jego końcu znajdowały się duże, dębowe drzwi. Jasmine nacisnęła klamkę i
mocno pchnęła. Otworzyły się z oporem.
Pierwsze co uderzyło Jas, to zapach stęchlizny i
ogromny zaduch. Brak okien uniemożliwiał wymianę powietrza i dostęp światła. To
jednak nie zniechęciło Jasmine. Zdecydowała już i nie zamierzała rezygnować z
poznania prawdy. Zrobiła kilka kroków do przodu. Blask świec oświetlił jej
drogę, jednocześnie tworząc na ścianach przerażające cienie.
Jasmine rozejrzała się uważnie. W samym centrum,
niedużego pomieszczenia znajdował się prostokątny stół z ciemnego drewna,
pokryty grubą warstwą kurzu. Na obu jego końcach stały dwa, spowite pajęczyną świeczniki.
Jas zapaliła umieszczone w ich ogarki świec, a wtedy to blask płomieni
rozświetlił wnętrze. Wzrok czarnowłosej powędrował po przedmiotach leżących na
stole. Dwie szkatułki i dwie księgi. Cztery rzeczy, które wystarczyły, by
dziewczyna poczuła się nieswojo. Coś jednak nie pozwalało jej tak, po prostu
odejść. Musiała sprawdzić, zobaczyć, dowiedzieć się…
Ręka Jasmine spoczęła na jednej z misternie
zdobionych szkatuł. Czarnowłosa delikatnie podważyła wieczko i zajrzała do
środka. Nie było tam nic oprócz białego materiału, który wyściełał wnętrze
pudełeczka.
― To tu musiał być klucz ― powiedział cicho ― A
to znaczy, że w drugiej…
Gdy otworzyła większą ze szkatuł przekonała się,
że miała rację. Na jej dnie złożona była mapa. Jas nie mogła powstrzymać
ciekawości i sięgnęła po pożółkłą kartkę papieru. Przedstawiała ona całą
okolicę włącznie z chatą i lasem. Czarnowłosa nie mogła, jednak dostrzec
miejsca ukrycia drzewa. Z boku były co prawda jakieś napisy, ale dziewczyna nic
z nich nie rozumiała. Odłożyła mapę i otworzyła białą księgę, leżącą obok.
Na kartach tej prastarej księgi
Cała historia jest nas spisana
Nie jedną dobrą radę znajdziesz
Prawdę jeśli takiej szukasz
Jeśliś szczęściarz
To księga rąbka tajemnicy uchyli
Przepowiednie poznasz co za wieki się spełnić może
Jeśli zaś zło twym sercem włada
Nie dla ciebie te słowa spisane
Księga się zamknie
A ty marny człowiecze
Jak w transie do swej komnaty
powrócisz
I w sen głęboki do rana zapadniesz
Jasmine z
zapartym tchem czytała kolejne wersy księgi. Nie mogła uwierzyć, że w dłoniach
trzyma taki skarb. Szybko przejrzała historię strażniczek, ale niczego nowego
się nie dowiedziała. Jednak zaraz po historii znalazła przepowiednie.
Czas wyjątkowy czerwcowa noc wyznaczy
Bicie zegara
Okrąg księżyca
Piorun bez burzy
Wtenczas dziecię niezwykłe przybędzie
Mrok na świeci rozproszy
Nie jedną przepaść przekroczy
Zła się nie zlęknie lecz je pokona
Odnosząc niejedną ranę
Ludzkość od zguby zachowa
― Niezwykłe ― powiedziała Jas, przypatrując
się słowom przepowiedni. ― Czyli na świat przyjdzie ktoś kto… Właściwie, co to
wszystko znaczy? Będzie jakiś koniec świata czy jak?
Jasmine przeczytała tekst kilka razy
i wciąż niewiele z tego rozumiała. Przecież nie raz słyszała, że Majowie
przepowiedzieli koniec świata. I co? Ludzie przeżyli nie jeden taki ,,koniec”. Dlatego, tym bardziej miała prawo nie wierzyć
w takie przewidywania. Prawda? Coś jednak nie dawało jej spokoju i mówiło, że
to nie jakaś tam kartka z nic nieznaczącymi słowami. W końcu to księga
strażniczek.
Jednak Jas jak niejedna osoba na jej
miejscu, pełna wątpliwości i mieszanych uczuć odłożyła księgę, i stłumiła w
sobie powoli narastający niepokój.
― Przecież
według tej przepowiedni ktoś obroni nas przed końcem świata. Po co więc się
martwić? ― pocieszyła się w duchu.
Wzrok dziewczyny padł teraz na
ostaną z rzeczy znajdujących się na stole. Czarna księga oprawiona w skórę i
pokryta warstwą kurzu leżała sobie spokojnie, mimowolnie kusząc Jasmine.
― Przecież tylko zajrzę. To nic strasznego.
Jasmine
podniosła księgę, nie do końca wiedząc czy dobrze robi. Była ona duża i ciężka.
Otwierając ją Jas poczuła, że oblewa ją zimny pot. W środku zobaczyła krwiście
czerwone napisy.
Ciemność
jest potęgą
Światło
jest słabe
Zło nad
dobrem ma władzę
Przysporzy
ono bólu i cierpienia
Tym co
stoją na jego drodze
Kto nie
należy do mroku
W
świetle się chowa
Naiwnie
ufając w łaskawość świata
Okrutne
zło ma lepszy oręż
I lepiej
nim włada
Przyłącz
się do nas bracie lub siostro
Przeczytaj
księgę
A
dowiesz się jak zasiąść na tronie z jabłkiem w ręce
Jasmine
przejrzała kilka dalszych kartek, ale po chwili z obrzydzeniem zamknęła księgę.
Jakoś ją nie ciekawił sposób wniknięcia w ciało innego człowieka, umiejętność torturowania
wzrokiem bądź dotykiem czy zabójczy wywar.
Zaczęło
ją, za to niepokoić i jednocześnie zastanawiać co mogłoby się stać, gdyby ta
księga wpadła w niepowołane ręce. A właściwie prawdopodobnie już wpadła. Jasmine, jednak trudno było
uwierzyć w winę zarówno mamy jak i ciotki. To musiała być jakaś pomyłka. Ona
musiała coś źle usłyszeć. Pewnie śni i zaraz się obudzi. Zamknęła oczy z
nadzieją, że po ich otwarciu będzie leżeć w swoim łóżku.
― W
porządku, to nie koszmar ― powiedziała cicho, gdy okazało się, że wciąż stoi w
zatęchłym pomieszczeniu.
***
Brian siedział w niewielkim pokoiku.
Budynek, w którym mieszkał trudno było nazwać domem. Był mały, drewniany i
liczył, zaledwie trzy pomieszczenia, włączając w to kuchnię i łazienkę.
Znajdowały się tu tylko najpotrzebniejsze rzeczy. Przykład? Pokój, w którym
teraz przebywał wraz z innym wilkołakiem zaopatrzony był w łóżko, stoliczek i komodę.
Brian dostrzegał w tej klitce tylko jedną zaletę ― samotność. Tu nie był narażony
na kpinę i złe traktowanie z jakim spotykał się na każdym kroku. Nie miał wielu
przyjaciół, którzy stanieliby w jego obronie. Do tego grona mógł chyba tylko
zaliczyć Evana. To właśnie jemu opowiedział co wydarzyło się nocą w chacie
strażniczek.
― Masz
szczęście. Może teraz zaczną traktować cię poważnie. W końcu udało wam się dostać
do chaty i zdobyć mapę. ― powiedział czarnowłosy chłopak o oczach koloru
mlecznej czekolady. ― Zanieśliście ją od razu, prawda?
― Tak Evan. Chociaż…
― Chociaż co?
― Wydaje mi się, że coś jest
nie tak ― zwierzył się Brian.
― Młody!
Usłyszeli krzyk, a później ktoś
uderzył pięścią w okno z taką siłą, że szyba aż się zatrzęsła.
― Wzywają cię! Rusz swoją dupę
i chodź!
Fajny! :3 Czytam i czekam na kolejny rozdział!
OdpowiedzUsuńświetny rozdział, miło się czyta ;)
OdpowiedzUsuńCiekawy rozdział :)
OdpowiedzUsuńCzekam na następny ;3
OdpowiedzUsuńCiekawska ta Jasmine ;)Rozdział super! Tyle... tajemniczości i zagadek do rozwiązania. Tyle się tu stało, że chyba przeczytam jeszcze raz przed przeczytaniem kolejnego :D U Jas dużo się dzieje, ale to co się skrywa w ostatnich zdaniach (Braian) to wydaje mi się, że to coś poważnego. Mam już kilka przypuszczeń, ale nie zdradzę - dowiem się wkrótce czy miałam rację.
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać, że jakbyś tak skończyła teraz pisać to by mi było bardzo szkoda, ponieważ naprawdę się wciągnęłam. Już nie mogę się doczekać następnych rozdziałów. Pozdrawiam ciepło.
Evelyn
Piszesz prześwietnie, potrafisz wprowadzić w napięcie, chętnie przeczytam więcej! ;)
OdpowiedzUsuńSuper że piszesz i to naprawdę dobrze;*
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać, że masz spory talent, świetnie piszesz. :) Fabuła wciąga, więc gdy tylko znajdę chwilę nadrobię zaległości w lekturze. :)
OdpowiedzUsuń