Czarny kruk przeleciał nad głową Briana. Chłopak
schylił się i przeklął cicho. Nigdy nie lubił tych ptaszysk.
― Nie wlecz się tak ― warknął Aneneus.
Młody wilkołak zerknął na niego ukradkiem,
jednocześnie przyspieszając kroku.
Aneneus zawsze przerażał Briana. Chyba nawet
bardziej niż Sheridan. Wielu uważało go za najbardziej mściwego i okrutnego z
całej watahy. Nic dziwnego, skoro morderstwo było dla niego prawdziwą
przyjemnością. Chłopak już nie raz słyszał jak przechwalał się on swoimi
polowaniami i liczbą ludzi, która padła jego ofiarą. Brian pocieszał się tylko
myślą, że gdyby nie wielka siła starszego wilkołaka to długo, by on nie
przeżył. Był na to zbyt głupi i porywczy.
― Właź ― rozkazał Aneneus, wskazując na ogromne
drzwi.
Brian wiedział co się za nimi znajduje i dlatego
wcale mu się nie uśmiechało wchodzenie do środka. Miał dziwne przeczucie, że
nic dobrego go tam nie czeka.
― Chyba się nie boisz, co? ― zadrwił wilkołak.
― Nie ― odpowiedział hardo chłopak.
Nie daj sobą pomiatać.
Pamiętaj. Jeszcze, im wszystkim pokarzesz ― powtarzał sobie w myślach.
― No to na co czekasz? ― mówiąc to Aneneus
popchnął Briana tak mocno, że ten uderzył twarzą w zamknięte drzwi. Dało się
usłyszeć cichy chrzęst i jęk młodego wilkołaka.
Krew sączyła się chłopakowi ze złamanego nosa i
napływała mu do rozchylonych ust. Próbował wytrzeć ją rękawem płaszcza, ale ona
nie przestawała ciec. Zacisną na chwilę oczy z nadzieją, że uda mu się
powstrzymać łzy. Jego urażona duma bolała równie mocno jak nos.
― Mało ci jeszcze? Rusz się w końcu!
Brian nie czekał na kolejny cios i szybkim
szarpnięciem otworzył wrota. Nie oglądał się za siebie. Nie chciał patrzeć na
zarośniętą gębę Aneneusa. Nie chciał widzieć jego ciemnych, wiecznie
potarganych włosów ani krzaczastych brwi nad małymi, czarnymi oczami. Nie
zależało mu też na ujrzeniu ironicznego uśmieszku na wargach starszego
wilkołaka.
Wchodząc do wielkiej, mrocznej sali Brian
zauważył, że Torin i Sheridan obserwują go. Z pewnością nie wyglądał najlepiej
z twarzą umazaną w zaschniętej krwi i ze złamanym nosem. Może nawet
zastanawiali się co mu się stało. Jednak chłopaka wyjątkowo nie obchodziło co
myślą oni w tej chwili. A powodem tego była obecność pewnej osoby, która na
razie nie zwracała na niego najmniejszej uwagi. Dzisiaj jej twarz nie ukrywała
się pod kapturem płaszcza, ale mimo to młody wilkołak nie potrafił z niej wiele
wyczytać.
Postać, która stała w pewnym oddaleniu od niego
wyglądała jak nieruchomy posąg. Powaga i skupienie malowało się na jej bladym
obliczu. Czarne włosy opadały na ramiona, a ciemne oczy utkwione były w kartce
papieru, trzymanej w ręku. Brian dostrzegł też na jej prawej dłoni bliznę,
której wcześniej nie zauważył. Ciągnęła się ona od nadgarstka aż do kciuka.
― Cieszę się, że nareszcie do nas dotarłeś ― odezwała
się kobieta, podnosząc swój wzrok na młodego wilkołaka i robiąc kilka kroków w
jego stronę. ― Widzę jednak, że miałeś z tym jakieś trudności.
Chłopak zacisną usta, słysząc za sobą donośny
śmiech. Obstawiał, że to Aneneus. Zresztą kimkolwiek on, by nie był zaraz
ucichł pod wpływem, zaledwie jednego, krótkiego spojrzenia czarnych jak smoła
tęczówek.
― Najlepiej będzie jak przejdę do tematu ―
zaczęła. ― Zapewne, wiesz co to jest, prawda?
Oczywiście, że wiedział co to jest. Razem z Sheridanem
przynieśli to do niej jak tylko wrócili.
― Wiem. To mapa.
― A powiesz mi skąd ją macie?
― No… Wzięliśmy z chaty strażniczek.
― No oczywiście. A czy mógłbyś rozbudować swoją
wypowiedź?
― Eeee… Tak, więc… W nocy, gdy obserwowaliśmy
chatę ja zauważyłem niedomknięte okno. Powiedziałem o tym Sheridanowi, a
on stwierdził, że to wielka szansa, więc weszliśmy do środka. Kiedy się
rozglądaliśmy zauważyła nas jedna strażniczka. No, ale udało nam się ją złapać.
Powiedzieliśmy, żeby dała nam mapę. Na początku nie chciała, ale później nieźle
ją nastraszyliśmy i zaprowadziła nas do małego pokoiku na samej górze.
Otworzyła wielki kufer. Była w nim mapa. Zabraliśmy ją, a strażniczkę
zakneblowaliśmy i związaliśmy.
― Ciekawa historia. Sheridan opowiedział mi
coś bardzo podobnego. Tylko, że jest pewien mały problem.
Brian słysząc ostatnie słowo poczuł, że serce
zaczęło mu bić szybciej. Miał jakieś przeczucie, że w wydarzeniach tamtej nocy
było coś dziwnego. Nie wiedział jednak co.
― Mapa jest fałszywa ― oznajmiła
czarnowłosa kobieta, przewiercając chłopaka swoim spojrzeniem na wylot.
Z tyłu słychać było szepty i głosy zaskoczenia.
Nikt chyba nie spodziewał się takiej wiadomości.
― Wybacz Pani, ale to nie możliwe. Sam… ―
zaczął Sheridan, ale nie dane mu było dokończyć.
― Nie słyszysz tego co mówię? Mapa jest
fałszywa. Strażniczki was oszukały. Zmieniły wam wspomnienia i wcisnęły jakiś
kit razem z tą podróbką.
Brian zerknął na moment na twarz stojącej przed
nim kobiety. Zawsze zastanawiało go jak może ona tak dobrze ukrywać swoje
emocje. Wyglądała jakby wciąż nosiła taką samą maskę. Wieczny spokój. Nawet,
teraz gdy mówiła to nie krzyczała. Nic absolutnie nic nie zdradzało tego jak
bardzo jest wściekła. I to było w niej najbardziej przerażające.
― Znów mnie zawiodłeś, Brianie.
Chłopak natychmiast spuścił wzrok. Przyglądał
się teraz złotemu kluczowi wiszącemu na szyi jego rozmówczyni. Był pewien, że
czeka go kara. Wciąż tylko nie wiedział jak okrutna.
― Proszę o wybaczenie Pani ― powiedział
cicho, modląc się w duchu, aby wybrnąć z kłopotu możliwie bezboleśnie.
― To nie wystarczy. Zmarnowałeś nie jedną,
lecz dwie szanse. Trzeciej nie będzie. Musisz ponieść wszelkie konsekwencje
swoich czynów.
Brian był w szoku. Nie rozumiał co się dzieje. Jak to trzeciej szansy nie
będzie? Co się z nim teraz stanie? To nie jego wina, że strażniczki go
oszukały!
Jego serce wybijało szybki rytm, spocone dłonie trzęsły się z nerwów, a w
głowie wciąż rozbrzmiewały słowa: Musisz ponieść
wszelkie konsekwencje swoich czynów.
― Sheridanie ― powiedziała nagle kobieta. ―
Podejdź.
― Pani wybacz mi. Zawsze starałem się
dobrze wypełniać twoje polecenia. Ten błąd…
― Spokojnie Sheridanie. Wiem, że się
starasz i wypełniasz moje polecenia. Właśnie dlatego mam dla ciebie pewne
zadanie.
― Jakie moja Pani?
― Zaprowadź Briana na skraj lasu. W razie
problemów z tym Aneneus ci pomoże. Poczekasz tam na mnie z wykonaniem
egzekucji.
― Egzekucji? ― spytał zaskoczony
Sheridan.
― Tak, egzekucji. Masz zabić Briana.
Ostatnie zdanie rozbrzmiewało w sali jeszcze
przez dłuższą chwilę.
Na początku do młodego wilkołaka nie dotarło to
co usłyszał. Wszystko wydawało mu się takie nierealne. Nie mógł zrozumieć, że ktoś
już zadecydował o jego życiu, a raczej końcu życia. Nie spodziewał się, że
śmierć przyjdzie tak szybko. Prosił o karę bez przeraźliwego bólu, ale od razu
śmierć? Nie czuł strachu. Było tylko zdziwienie.
Nie szarpał się, gdy go wyprowadzali. Nie krzyczał.
Nie błagał o litość. W ogóle nie pamiętał jak znalazł się na dworze. Patrzył na
zielone drzewa, nieświadomy co się wokół niego dzieje. Nieświadomy jak mało
życia mu zostało.
Ocknął się dopiero, zobaczywszy kilka metrów
przed sobą wielkiego, szaro-czarnego wilka. Bestia przyglądała mu się cicho
powarkując.
To chyba ten widok sprawił, że w chłopaku
obudził się strach przed tym co za chwilę się wydarzy. Wiedział, że nie ma
sensu ani walczyć, ani uciekać, będąc otoczonym przez wilkołaki, głodne rozlewu
krwi.
― Czas się pożegnać, Brian ― usłyszał
kobiecy głos.
Nawet nie spojrzał na jego właścicielkę. Nie
mógł oderwać wzroku od postaci wilka idącego ku niemu.
― Błagam ― szepnął ― To nie moja wina.
Dobrze wiesz, że ja nigdy…
Przez chwilę w czarnych tęczówkach pojawiło się
coś na kształt współczucia. Jednak później słychać już było tylko groźne
warknięcie i krzyk bólu.
Nagle wszystko umilkło. Jedynie przestraszony
kruk zerwał się do lotu, niszcząc grobową ciszę jaka nastała.
Evan nie mógł uwierzyć w to czego był świadkiem.
Patrzył na zakrwawione ciało swojego przyjaciela, bo właśnie tym był dla niego
Brian. Był przyjacielem. Patrzył i wciąż zadawał sobie pytanie: Dlaczego?
Słyszał podniecone głosy innych wilkołaków.
Niektórzy byli zadowoleni, inni tak jak on nie rozumieli powodów tego zajścia.
Jedno było pewne. To było wielkie, niezapomniane wydarzenie. I o to pewnie
chodziło czarnowłosej kobiecie, która teraz ze spokojem kazała wszystkim się
rozejść.
Evan spojrzał po raz ostatni na leżące zwłoki.
Poszarpany płaszcz i bluzka przesączone były krwią. Twarz ,,zdobiło” kilka ran,
z których ciekła czerwona posoka, a jedna z rąk chłopaka sterczała pod dziwnym
kątem.
Wilkołak chciał zabrać ciało Briana i pochować
je w jakimś ładnym i spokojnym miejscu, ale nie było mu to dane, bo Sheridan
właśnie je zabierał. Pewnie ma zamiar zostawić je gdzieś na pożarcie dzikim
zwierzętom.
Od
autorki:
Wiem, że niektórzy z was polubili Briana. Ja
też. Muszę, jednak przyznać, że wymyślając opowiadanie o strażniczkach wcale
nie planowałam stworzenia takiego bohatera. Postać Briana powstała w przypływie
chwili i weny na potrzeby rozdziału dziesiątego. Później trochę trudno mi było
się z nim rozstać i napisałam kilka innych fragmentów z jego udziałem. Plany co
do niego miałam różne. Jeden z nich znajduje się właśnie na górze. Mam tylko
nadzieję, że nie znienawidzicie mnie z powodu tego co mu zrobiłam :) Brian dostał ode mnie
dwa zadania. Po pierwsze miał ujawnić jak okrutna jest nasza ,,kochana” postać
ukrywająca się pod czarną peleryną, a po drugie ukazać problem młodej osoby,
która nie do końca potrafi się dopasować i jest odrzucana przez otoczenie. Czy dobrze
udało mi się to przedstawić? To do was należy ocena.
Dobrze udało Ci się to przedstawić . Ale , ale po prostu mam do Ciebie żal , że zabiłaś Briana . No po prostu go lubiłam . Co do błędów to zauważyłam parę brakujących przecinków . Ale , że sama za pewne wiele popełniam , to nie będę się już czepiać . Rozdział ... ciekawy i fajny , tylko ... Jak by to nie mógł być ktoś inny . Eh , muszę się z tym pogodzić . Czekam na nn .
OdpowiedzUsuńWiem, że z przecinkami mam problem. Próbuję, jednak z tym walczyć. Co do Briana, tak jak już pisałam miałam różne pomysły, ale ten wydał mi się najbardziej zaskakujący.
UsuńNieee !
OdpowiedzUsuńOon napewno umarł ? Kurczę, aż mi przykro, chcoiaż był tylko przez kilka rozdziały z nami ;/ Skoda chłopaka.
Strasznie fanie napisane, nic dodać, nic ująć. Czuję się tak, jakbym tam była. Ogólnie jestem wkurzona na Evana. To był jego przyjaciel, a ten nawet mu nie pomógł. Ahhh podniósło mi ciśnienie !
Pozdrawiam, i życzę ci, aby każdy rozdział był tak świetny jak ten ;)
Bierność Evana mogła wkurzyć, ale chłopak doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że nie może pomóc Brianowi.
UsuńOżyw go, proszę. Proszę, proszę, proszę. Mógłby przejść na stronę strażniczek albo zostać sprzedawcą krasnali ogrodowych. Nie wiem, no. Ale żeby żył.
OdpowiedzUsuńhahahahahaha
Usuńczemu akurat krasnali?
Boski rozdział. :3 Myślałam, że Brian odegra jakąś większą rolę w tym wszystkim. ;c
OdpowiedzUsuńCudownie piszesz !!!!! Tylko czekać na kolejny rozdział !!!
OdpowiedzUsuńMoże zainteresuje cię to zapraszam ---> http://kollosa.blogspot.com/
świetnie, po prostu świetnie... On był moją ulubioną postacią!!!
OdpowiedzUsuńHej! Muszę przyznać, że naprawdę zaciekawiły mnie Twoje rozdziały, są takie... fajne i tajemnicze. Podoba mi się Twój styl pisania i nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. U mnie także nowy. www.troubles-of-love.blogspot.com
OdpowiedzUsuńI napisz mi, gdzie mam Cię informować o nowych rozdziałach? Pod nowymi postami czy w zakładce "Spam" ? Pozdrawiam
Żałoba ;>
OdpowiedzUsuńMiałam wyobrażenia różne na temat Briana. Myślałam np. o tym że połączy świat strażniczek i wilkołaków, bo on był takim noo jak to ująć... buntownikiem[?] wśród wilkołaków. Ale nie jestem tak bardzo zawiedziona, bo nie przywiązałam się zbytnio do niego (wyczułam;]). Pomimo wszystko tak to opisywałaś, że wczułam się w położenie Briana. Gdy Brian już zmarł to moja sympatia do wilkołaków znikła i chyba o to ci chodziło, nie?
___________________________________________________A ta kobieta co kazała go zabić to była wilkołakiem czy kim? I czy ty już o niej wspominałaś, bo ja nie kojarzę. Jak tak to, w którym rozdiale? ;)
Kobieta, która kazała zabić Briana nie była wilkołakiem. Kim ona dokładnie jest to się dowiesz później. A zarówno ona jak i Brian pojawili się po raz pierwszy w rozdziale 10.
OdpowiedzUsuńSzkoda mi Briana. :(
OdpowiedzUsuńCoś przeczuwam kim jest ta kobieta, ale na razie nie będę zdradzać swoich domysłów. Okaże się później czy miałam rację, czy wręcz przeciwnie.
Podoba mi się twoje opowiadanie, chodź dopiero dziś weszłam pierwszy raz, ale wszystko przeczytałam. Pozdrawiam..*.*