Wielka,
rozłożysta jabłoń o złocistych liściach rosła na małej wysepce. Woda otaczająca
ląd była spokojna. Osoba w czarnym płaszczu, przechodząca przez wąski,
drewniany mostek wychyliła się i spojrzała w ciemną toń.
Odbijała
się w niej piękna twarz o delikatnych rysach, pełnych wargach i małym, zgrabnym
nosie. W dużych czarnych oczach przez chwilę mignęło coś niebieskiego, a usta
wykrzywiły się w grymasie. Powieki zamknęły się na moment, a oddech
przyspieszył. Mogłoby się wydawać, że kobietę coś boli, jednak gdy ponownie
otworzyła oczy i spojrzała w lustro wody wszystko było w porządku.
Skupiła
swój wzrok na drzewie i zrobiła kilka kroków do przodu. Jabłoń rosła w jej
oczach. Była już tak blisko swojego celu. Jeszcze moment, a posiądzie moc o
jakiej zawsze marzyła.
Zatrzymała
się pod złocistym baldachimem liści i popatrzyła w górę. Jej dłoń uniosła się w
kierunku błyszczącego złotem jabłka. Było odrobinie za wysoko. Musiała stanąć
na palcach. Tak, już prawie. Palce musnęły delikatną powierzchnię zakazanego
owocu.
― NIE!
Krzyk i huk obudził Elisabeth. Dziewczyna
natychmiast zapaliła światło. Przez chwilę oniemiała patrzyła na leżącą na
podłodze Lily, która wciąż powtarzała:
― To nie możliwe. To nie może się stać. Nie
może.
Rudowłosa podbiegła do przyjaciółki. Nie miała
pojęcia, co się stało.
― Lily! Co się nie może stać? Lily, powiedz o co
chodzi.
Blondynka spojrzała na Lisę nieprzytomnym
wzrokiem. Nie dochodziło do niej to, co mówiła przyjaciółka. Przed oczami wciąż
miała tylko sceny ze snu.
― Ja muszę im powiedzieć. Ostrzec.
― Ale co musisz powiedzieć i przed czym ostrzec?
― spytała zdezorientowana Elisabeth.
― Widziałam…
― Co widziałaś?
― Wielkie nieszczęście.
― Miałaś wizję, tak? To coś poważnego?
Lily skinęła głową.
― W takim razie trzeba zwołać zebranie ―
zdecydowała rudowłosa, pomagając wstać blondynce.
***
Wszystkie obudzone, strażniczki zgromadziły się
w wielkiej sali. Większość z nich kompletnie nie miała pojęcia co się stało.
Jednią z nich była właśnie Jasmine, która razem z Eną została wyciągnięta z
ciepłego łóżka i przyprowadzona na jakieś obrady. Dziewczyna poprawiła
szlafrok, odgarnęła spadające na oczy kruczoczarne włosy i rozejrzała się po
pomieszczeniu. Wyglądało, tak jak zwykle. Lustra, świecąca kula pod sufitem i
ogromna pusta przestrzeń.
― Pholomeno chciałaś nam coś powiedzieć?
Lily spojrzała na Dallas i skinęła głową.
― Miałam wizję.
Te dwa krótkie słowa sprawiły, że w sali nastąpiło
poruszenie. Strażniczki szeptały między sobą, mówiąc, że gdyby nie było, to coś
ważnego, to by ich nie budzono.
― Jak myślisz, czy wilkołaki zaatakują? ― Usłyszała
Jas i spojrzała na Enę.
Dziewczyna stała obok niej w granatowym szlafroku
ze zmierzwioną burzą czerwonych włosów i wcale nie wydawała się być
zaniepokojona. Wręcz przeciwnie. Jej oczy lśniły blaskiem, gdy mówiła o potencjalnym
ataku wielkich, groźnych bestii.
― Zaraz się dowiemy.
― To mogłoby być całkiem ciekawe ― powiedziała
cicho Ena.
Jasmine
zerknęła na nią.
Może marzy
jej się jakaś walka? Była bardzo z siebie zadowolona, gdy uderzyła świecznikiem
tego młodego wilkołaka ― pomyślała czarnowłosa.
― Uspokójcie się i dajcie dojść do głosu
Pholomenie ― odezwała się Ginevra, podchodząc do swojej wnuczki.
Kiedy głosy już całkowicie ucichły, Lily wyjaśniła zgromadzonym, co widziała we śnie.
Powiedziała o kobiecie w pelerynie, zakazanym drzewie i złotym jabłku. Zataiła
tylko jedną, małą rzecz, o której wiedziała tylko Dallas i prawdopodobnie Jas. Tą
rzeczą było podobieństwo kobiety w czerni do Jasmine. Blondynka uznała, że nie
powinna tego nigdzie rozgłaszać i przysparzać tym samym jakichś kłopotów
przyjaciółce.
― Chwileczkę. Jaka kobieta? Przecież, to
wilkołaki chcą dostać się do drzewa, tak? ― dopytywała się Kelly.
Dziwnym trafem ona jako jedyna nie zjawiła się w
sali w szlafroku i włosami w nieładzie. Wyglądała jakby w ogóle się nie kładła.
Była ubrana, uczesana i nawet o 3.00 w nocy potrafiła trzeźwo myśleć.
― Ktoś z nimi współpracuje ― powiedziała Dallas.
― Na razie nie mają mapy, więc nie trafią do
drzewa ― odezwała się Nora .
― Właśnie! Na razie nie mają! ― krzyknęła Kelly,
patrząc na dziewczynę, która przed chwilą odważyła się wyrazić swoje zdanie.
― Żadna z nas bez walki nie odda mapy ―
zapewniła Hilde.
― Mogą się włamać i przeszukać chatę, gdy będziemy
spały ― wtrąciła Tullia.
― Już raz ktoś nie zamknął okna, prawda?
Zielonooka spojrzała w orzechowe oczy blondynki
jakby chciała odczytać jej myśli.
― Nie ma co panikować ― odezwała się Seren,
która jak zwykle zachowała spokój. ― Ena narysowała fałszywą mapę, a Dallas
zmieniła wspomnienia wilkołakom. Od tamtej nocy żadna z nas nie widziała
kręcącego się wokół chaty wilka. Może teraz zajęci są poszukiwaniem drzewa,
którego bez prawdziwej mapy nie znajdą.
― Seren ma rację ― zgodziła się Ginevra. ― Wizja
przyszłości może być bardzo odległa. Ważne, że zostałyśmy ostrzeżone i teraz
jeszcze bardziej będziemy uważały.
― Może i wilkołaki na razie nie mają mapy, ale co
z tą kobietą? ― spytała Kelly. ― Co o niej wiemy? Kim ona jest? Czy na pewno współpracuje
z wilkołakami? A może jeszcze ktoś inny chce się dobrać do drzewa?
Jasmine nie wiedziała do końca dlaczego, ale
czuła się dziwnie, gdy Kelly obrzucała każdą z nich podejrzliwym spojrzeniem.
Jas przecież nie była winna. Jednak bała się chyba tego, że zostanie o coś
posądzona.
Może ktoś
widział mnie jak wychodziłam ze schowka? ― myślała. ― Może Kelly wie coś o mojej matce lub ciotce?
― Czy mi się wydaje, czy ty nas o coś
podejrzewasz? ― Elisabeth wcześniej przysłuchiwała się rozmowie, ale teraz
postanowiła się odezwać.
― Myślisz, że mam ku temu powody? ―
odpowiedziała pytaniem na pytanie zielonooka.
― Jeśli myślisz, że któraś z nas zdradziła to…
― To co?
Ciemna zieleń spotkała się z jasną. Nastąpiła
chwila milczenia. Czuć było w powietrzu kłębiące się emocje, które lada chwila
mogły wybuchnąć.
― To się mylisz ― powiedziała Lisa, patrząc
prosto w oczy swojej rozmówczyni.
― Ludzie nie zawsze są tacy za jakich pragną
uchodzić. Pozory czasami mylą, a ty jesteś naiwna wierząc, że wszyscy są dobrzy.
Może cię zaskoczę, ale na świecie żyją też potwory.
― Doskonale wiem jacy są ludzie ― mówiąc to rudowłosa
pomyślała o swoim ojcu.
― Przestańcie się kłócić ― rozkazała Dallas. ― Nikt
nikogo tu o nic nie będzie oskarżał. Proszę was tylko o czujność. A teraz
idźcie do swoich pokoi.
Kiedy Lily chciała wyjść ktoś ją złapał za
ramię. Blondynka odwróciła się i szepnęła:
― Ta sama.
***
Jasmine już nie zasnęła. Do rana leżała i myślała
o tym czego zdążyła się dowiedzieć w tak krótkim czasie. Zadziwiające było to,
jak ta wiedza zmieniła jej życie i sposób patrzenia na różne sprawy. Wcześniej nie
wiedziała kim jest. Wcześniej nie wiedziała, że miała ciotkę. Wcześniej nie
wiedziała wielu rzeczy o swojej matce. Tyle odkryła, ale wciąż tak mało. Za
mało. Musiała się dowiedzieć więcej.
Musiała
wymyślić jakiś plan. Dobry plan odkrywania prawdy.
Trochę tu zaniedbałam czytanie, ale o blogu nie zapomniałam. :D
OdpowiedzUsuńJutro przeczytam sobie kolejny, bo dziś już zmęczona jestem.
Boski rozdzialik, jak zwykle. :3
Super. Czekam na więcej. Pozdrawiam i życzę weny.
OdpowiedzUsuń