Jasmine siedziała w pokoju Lily i Elisabeth.
Głównym tematem rozmów była oczywiście ostatnia wizja Lilian.
― Jak myślisz dlaczego przyśniło ci się coś
takiego, skoro to na razie nie może się wydarzyć? ― zastanawiała się Lisa.
― Nie wiem. Nie mam wpływu na wizje. To mógł być
przebłysk odległej przyszłości. To co widziałam może się też wcale nie zdarzyć.
― A co z osobami, które widzisz? Może ta kobieta
się jeszcze nie urodziła ― powiedziała Jas.
― Nie sądzę, żeby moje wizje sięgały aż tak
daleko. Ta kobieta na pewno już żyje i myślę, że nawet wie o zakazanym drzewie.
Czarnowłosa zamyśliła się na chwilę. Wiele
wskazywało na to, że ta kobieta należy do jej rodziny. A jeśli tak, to Jas
chciała się z nią spotkać i porozmawiać. Tylko jak miałaby, to zrobić?
Rozmowę przerwał telefon. Lily spojrzała na
wyświetlacz i aż jęknęła w duchu. Dzwonił Mark.
― Kto to? Mark? ― spytała rudowłosa.
― Tak ― odpowiedziała wychodząc z pokoju.
Na korytarzu nikogo nie było. Dziewczyna
nacisnęła zielony klawisz.
― Hej Mark. Co u ciebie?
― Nic takiego. Nudzę się i pomyślałem, że
zadzwonię. Jesteś smutna?
― Co? Nie. Niby dlaczego?
― No, nie wiem. Masz czas? Może byśmy się
spotkali?
― Eee… Mark? Przecież ja jestem u wujka.
― Myślałem, że wróciłaś. Widziałem cię w oknie
twojego domu. Nawet pukałem, ale…
Serce Lily przyspieszyło. Widział ją. Co miała
teraz zrobić? No, tak. Oczywiście musiała skłamać.
To dla jego dobra ― przekonywała się w
myślach.
― To nie możliwe. Nie mogłeś mnie widzieć, bo
mnie tam nie było. Ciocia trafiła do szpitala. Jej stan się nie poprawia, a
ktoś musi pomóc wujkowi zająć się domem.
― Wydawało mi się… zresztą nieważne. Przecież
gdybyś była w domu na pewno byś mi otworzyła.
― No jasne, że bym ci otworzyła ― mówiąc to Lily
czuła się okropnie.
Dziewczyna nie znosiła kłamać, ale nie miała
wyjścia. Zaplątała się w sieć oszustw i nie wiedziała jak z tego wybrnąć.
― To właśnie, dlatego jesteś taka smutna? Przez
to, że twoja ciocia się źle czuje?
― Co? A tak, tak. Wciąż o niej myślę.
― Nie martw się ona na pewno wyzdrowieje ―
pocieszał Mark.
― Chciałabym móc się z tobą spotkać ― wyznała
blondynka.
― Ja też, ale zobaczysz, gdy wrócisz do domu
zabiorę cię w piękne miejsce i wszystko nadrobimy.
Lily usłyszała jak chłopak wzdycha ciężko.
― Co jest?
― Nic. Tylko miałem nadzieję, że się spotkamy.
Poczucie winy było jak ogień i spalało
dziewczynę od środka.
― Zrobiłam co musiałam.
― Co?
Lily nawet nie zdawała sobie sprawy, że
powiedziała to na głos.
― Co powiedziałam?
― Powiedziałaś: Zrobiłam co musiałam.
― Eee… to nie było do ciebie. To było do… do
babci. Po prostu zrobiłam to, co ona mi kazała.
― Aha. Lily?
― Tak? Tyle mam ci do powiedzenia, ale nie wiem
od czego zacząć. Chociaż chyba powinienem powiedzieć ci to prosto w oczy, tak
osobiście, a nie przez telefon.
― To zależy co chcesz mi powiedzieć.
― Wydaje mi się, że wiesz co, ale nie jestem
pewny, co ty na to. Chciałbym cię zobaczyć.
― Mówisz to już czwarty raz ― odezwała się blondynka,
czując jak dłonie jej drżą.
― Ja, po prostu chciałem… cholera.
― Co się dzieje?
― Zgubiłem ładowarkę i telefon zaraz mi się
rozładu…
― Mark? Mark?! Jesteś tam?
Połączenie zostało zerwane, a Lily jeszcze przez
chwilę stała nieruchomo z komórką przyciśniętą do ucha.
Po powrocie do sypialni przyjaciółki uważnie jej
się przyglądały.
― Co się stało? ― zapytała Elisabeth. ―
Zbladłaś.
― Musiałam okłamać Marka ― powiedziała
blondynka, kierując się wolno stronę łóżka.
― Dlaczego tym razem?
― Telefon mi się rozładował i wróciłam do domu.
Mark zauważył mnie, kiedy wyjrzałam przez okno. Później zaczął pukać do drzwi.
― Chyba mu nie otworzyłaś?!
― Jasne, że nie Lis! Udawałam, że nikogo nie ma
i sobie poszedł, ale teraz zadzwonił i chciał się spotkać. Myślał, że wróciłam.
― I co mu powiedziałaś? ― spytała rudowłosa.
― Że mnie nie ma.
― To właściwie prawda ― odezwała się Jas.
― Powiedziałam też, że coś mu się przewidziało i
moja ciotka leży w szpitalu. Był taki smutny i zawiedziony, ale mnie pocieszał.
Czuje się paskudnie. Czasami chcę mu powiedzieć prawdę. Wyznać kim jestem.
― Może, to dobre rozwiązanie ― zastanawiała się
głośno Jasmine.
― Oszalałaś?! ― krzyknęła Elisabeth.
― Ty też będziesz musiała wszystko powiedzieć
Tomowi.
― A ty? Jack też powinien się dowiedzieć.
― Nie. Nie można, im teraz niczego powiedzieć.
To wszystko musi się skończyć. Oni muszą być bezpieczni ― odrzekła Lily,
przenosząc wzrok z przyjaciółek na okno.
To właśnie tam czekało zagrożenie. To właśnie
tam było zakazane drzewo - cały powód tego zamieszania. To właśnie sprawiało,
że na razie żadna z nich nie mogła być naprawdę szczęśliwa.
***
Jasmine siedziała na łóżku i co chwilę zapalała
świeczkę, przesuwała ją wzrokiem po nocnym stoliku i gasiła. Zapalała,
przesuwała, gasiła. Zapalała, przesuwała, gasiła. Nawet specjalnie się nie
zastanawiała nad tym co robi. Jej myśli błądziły po głowie, nie chcąc ułożyć
się w logiczną całość.
Kim jest ta kobieta? Jak
poznać prawdę? Czy przepowiednie przyszłości mają związek z wizjami
przeszłości? Mam tyle pytań, a tak niewiele odpowiedzi. Sny, sny, sny. Tak, to
one stanowią elementy układanki. Tylko, co jeśli nie masz wzoru, a puzzli
brakuje? Jak ułożyć obrazek? Trzeba odnaleźć pozostałe puzzle. Ale jak?
― Zaczynam się o ciebie martwić Ellen. Siedzisz od
godziny, bawiąc się świecą ― powiedziała Ena.
Jasmine nie zwróciła na nią najmniejszej uwagi.
Dalej siedziała zamyślona.
Muszę szukać sama.
Gdybym tylko miała więcej wskazówek. Od czego zacząć?
― Świetnie! Nawet mnie nie słuchasz. Wiesz co? Jesteś
tu, a jakby cię nie było. O czym tak rozmyślasz?
Ktoś coś do mnie mówił?
A tak, Ena!
Jasmine oderwała wzrok od świeczki i spojrzała
na czerwonowłosą. Wcześniej nie słuchała jej zbyt pilnie.
― O prawdzie ― odpowiedziała krótko Jas.
― Ciekawy i rozległy temat. A o czym dokładnie?
― Jak dowiedzieć się prawdy.
― Szukając. A jak inaczej?
Jasmine popatrzyła na Enę i nagle dostała
olśnienia. W jej głowie powoli zaczął kształtować się plan działania.
Masz fajne pomysły i dobrze piszesz, mam więc tylko jedną uwagę: za dużo dialogów, za mało opisów ;x Myślę, że nie chcesz zanudzać nimi czytelników, ale nie popadajmy ze skrajności w skrajność ;)) Życzę powodzenia, będę zaglądać ;>
OdpowiedzUsuńCieszę się, że moje opowiadanie trochę ci się spodobało. Jeśli chodzi o dialogi to masz rację. Czasami jest ich aż za dużo w porównaniu z opisami, ale w następnym rozdziale postaram się temu zaradzić.
UsuńMówiłam już, że kocham twoją twórczość? Czytam ją od dawna i po prostu dech mi zapiera w piersiach ...
OdpowiedzUsuńNa początku nie odznaczałaś się jakimś wielkim talentem, ale jak teraz czytam... Z rozdziału na rozdział coraz lepiej!
Może opisów nie jest dużo, ale za to dialogi są lekkie, nie sztuczne. Jednak ważne są te opisy i radzę ci ich trochę więcej dodawać ;)
Pozdrawiam - Zizunaczek.
Dziękuję bardzo. Jutro dodam nowy rozdział i na pewno będzie w nim trochę więcej opisów.
Usuń