Lily raptownie podniosła się z łóżka i omiotła
przerażonym wzrokiem pokój. Pierwsze promienie wschodzącego słońca dodały
dziewczynie otuchy, ale nie mogła ona zapomnieć o swojej nocnej wizji. Musiała
o niej komuś powiedzieć. Najlepiej Dallas, bo to właśnie jej dotyczył proroczy
sen.
Tak, tak
muszę iść i jej powiedzieć ― pomyślała.
Blondynka
zerknęła na zegarek. Było jeszcze bardzo wcześnie. Wszyscy z pewnością spali.
Postanowiła, więc nie budzić Dallas i poczekać. Dziewczyna położyła się
wygodnie na łóżku i próbowała zasnąć. Bezskutecznie.
Nie myśl o
tym. To wcale nie musi się spełnić. Po prostu zaśnij.
***
Jasmine wstała rano i poszła do biblioteki.
Niezrozumiały dla niej tekst na mapie nie dawał jej spokoju. Musiał istnieć
jakiś język. Język strażniczek. A ona bardzo chciała go poznać.
Długo chodziła między pułkami, szperała w
zakurzonych księgach, ale wciąż nie mogła nic znaleźć.
Nagle drzwi się otworzyły i do środka weszła
Dallas. Jas zauważyła, że kobieta kieruje się w jej stronę. Czarnowłosa zrobiła
jak najciszej kilka kroków do tyłu i schowała się za pobliskim regałem.
Szatynka przystanęła i wyjęła jakąś opasłą księgę. Odnalazła interesujący ją
fragment i zaczęła czytać. Jasmine powoli zaczęła się denerwować, że nie tylko z
jej poszukiwań nici, ale i do tego nie będzie mogła wyjść niezauważona. A Dallas
jak na złość stała i czytała. Czytała. Czytała i czytała.
Ile można?
Kiedy Jas postanowiła wyjść i wymyśliła już co
ma powiedzieć kobiecie drzwi ponownie się otworzyły. Czarnowłosa wyjrzała
dyskretnie i zauważyła, że do biblioteki weszła Lily. Wyglądała na zdenerwowaną
i bardzo czymś przejętą.
Co mogło
się stać? ― pomyślała Jasmine.
― Muszę ci coś powiedzieć ― zaczęła blondynka. ―
Coś ważnego.
Dallas oderwała się od czytanej lektury i
spojrzała na Lily.
― Co takiego?
― Miałam wizję. I ja widziałam… Ja zobaczyłam…
― Co takiego?
― Jak… Ktoś cię porwał. A właściwie oni, a może
nie. Ja nie wiem. Widziałam wilkołaka, ale nie tylko. Była też kobieta ― mówiła
zdenerwowana.
― Uspokój się i powiedz wszystko, co widziałaś,
ale po kolei.
Dziewczyna skinęła głową, wzięła głęboki wdech i
popatrzyła na Dallas.
― Widziałam cię w jakimś ciemnym pomieszczeniu.
Było tam kilka świec. Siedziałaś na podłodze, a za tobą stał wilkołak. Ten starszy,
co tu się włamał.
― A kobieta?
― Stała przed tobą. Miała ubranie, włosy i oczy
całkiem czarne. Wszystko czarne! Tylko jej skóra była blada. Wyglądała…
Przypominała mi… Ja…
― Kogo ci przypominała? Widziałaś ją już kiedyś?
― Nie widziałam, ale ona… To takie dziwne, ale
ona była podobna do Jasmine.
― Myślisz, że to była ona?
― Nie, nie ― zaprzeczyła Lily. ― Wydaje mi się,
że to raczej ktoś podobny do niej. Tylko, że…
― To nie możliwe, bo ani
jej mama i ciotka nie żyją? ― zgadła Dallas.
― Sama nie wiem, co mam o
tym myśleć. Chciałam cię tylko ostrzec.
― Wiem i dziękuje ci, za
to. Będę uważała na siebie. Nie musisz się o mnie martwić.
W głowie Jasmine kłębiło się tysiąc przeróżnych
myśli.
Czy jej
mama, jednak żyje? A może jej ciotka? A jeśli nawet któraś z nich żyje, to
zdradziła strażniczki. Co się stało kilkanaście lat temu? Okłamywali ją?
Jas poczuła, że wszystko wokół niej wiruje. Próbowała
oprzeć się o regał i niechcący zrzuciła kilka książek. Odgłos upadających
rzeczy rozniósł się po pomieszczeniu. Czarnowłosa zamarła.
― Ellen? Co ty tu robisz?
Dziewczyna obróciła głowę w prawo i dostrzegła
Dallas, która przyglądała jej się zaskoczona.
― Jas tutaj jest? ― spytała Lily, pojawiając się
u boku szatynki.
― Ja tylko… Szukałam pewnej książki. Nic
takiego. Już idę. Nie przeszkadzajcie sobie i rozmawiajcie dalej.
― Nie, nie, nie. Zostaniesz Ellen ― rzekła
kobieta.
― Dobrze zostanę. Może w końcu dowiem się co się
dzieje. Coś przede mną ukrywasz Dallas ― powiedziała czarnowłosa, patrząc
prosto w oczy starszej strażniczki.
― Pholomeno myślę, że możesz nas zostawić same.
Mamy z Ellen sporo spraw do wyjaśnienia.
Blondynka popatrzyła niepewnie na swoją
przyjaciółkę, a później bez słowa sprzeciwu wyjszła z biblioteki.
― Dobra, dość kłamstw. Chcę poznać prawdę. Czy
moja mama lub ciotka żyją?
― Nie wiem ― odpowiedziała Dallas, patrząc z
troską na stojącą przed nią dziewczynę.
― Jak to nie wiesz?!
Słyszałam twoją rozmowę z Ginevrą. Ona uważa, że któraś z nich mogła przeży…
― Chciałabyś tego? ―
spytała kobieta, przerywając Jasmine. ― Chciałabyś, żeby żyła twoja mama lub
ciotka? Chciałabyś się z nim spotkać?
Czarnowłosa nie
odpowiedziała. Nie wiedziała co. Chciałaby je zobaczyć. Porozmawiać. Dowiedzieć
się co się stało, ale z drugiej strony bała się prawdy.
― Widzę, że ―
kontynuowała Dallas ― jesteś zła za to, że zataiłyśmy przed tobą kilka spraw z
przeszłości. Musisz, jednak wiedzieć, że robimy to dla ciebie. Dla twojego
dobra. Czasem lepiej wiedzieć mniej. Można, wtedy uniknąć wielu rozczarowań.
― Opowiedz mi coś o
mamie i cioci. Jakie były? Złe? Dobre? Co się z nimi stało? ― prosiła Jasmine.
Dallas westchnęła cicho.
Postanowiła, że powie Ellen to, co powinna wiedzieć i to, co jej nie zrani.
― Twoja mama była
wspaniałą kobietą. Ciepłą, pomocną, przyjacielską. Jesteś do niej bardzo
podobna. Rodzina zawsze była dla niej najważniejsza. Bardzo kochała siostrę, Williama
i ciebie. Była taka szczęśliwa, gdy się urodziłaś.
Jas uśmiechnęła się na
wyobrażenie swojej mamy, uśmiechającej się do niej.
― Twoja ciocia była
trochę inna. Była odważniejsza, uparta, silna. Brenna zawsze przychodziła do
niej po radę i zawsze jej słuchała. Tak, Brenda miała duży wpływ na twoją mamę.
― Czy ciocia naprawdę
zabrała klucz?
― Nie widziałam tego,
ale…
― Ale co?
― Isleen miała wizję
przyszłości. Widziała jak Brenda ucieka z kluczem przez las.
― Nie próbowała jej
przeszkodzić? ― spytała czarnowłosa.
― Oczywiście, że
próbowała. Bardzo uważała na Brendę. Zauważyła jak nocą wymyka się z chaty i
poszła za nią. Dwa dni po tym znalazłyśmy je obie martwe.
― Obie? Ale jak to się
stało? Zabiły się nawzajem? Przecież to niemożliwe!
― Mówię co wiem ―
powiedziała spokojnie Dallas. ― A teraz myślę, że powinnaś już pójść. Wielu
rzeczy się dzisiaj dowiedziałaś.
― Ale nie wszystkich,
tak?
― Idź już.
― Co z moją mamą?
― Zaginęła, gdy miałaś
pół roku. Jej ciała nie znaleziono, ale nie ma też żadnych dowodów na to, że
żyje. Policja już dawno przestała jej szukać. Uznano ją za zmarłą.
― Tylko tyle?
― Niczego więcej ode
mnie się nie dowiesz. Idź do swoich przyjaciółek i myśl o przyszłości zamiast
rozpamiętywać to, co już nie ma znaczenia.
Jasmine nic nie
powiedziała. Wyszła nawet nie patrząc na Dallas. Czuła, że kobieta coś przed
nią ukrywa. Dzięki tej rozmowie dowiedziała się jednego: to jej ciotka
zdradziła i zapłaciła, za to swoim życiem. Pozostało tylko dowiedzieć się czy
jej mama żyje i czy to teraz ona chce dostać się do zakazanego drzewa.
Czarnowłosa była niemal pewna, że nie uzyska już informacji od żadnej
strażniczki. Postanowiła, więc odkryć prawdę na własną rękę.
***
Lily
wróciła na chwilę do swojego domu, aby naładować telefon. Nie mogła tego zrobić
w chacie, bo nie było w niej prądu, a Mark często do niej pisał i dzwonił,
dlatego też bateria szybko się wyczerpywała.
Zresztą nie tylko ona utrzymywała jedynie telefoniczny
kontakt z chłopakiem. Odkąd Elisabeth postanowiła dać Tomowi szansę nie było
dnia, żeby z nim nie rozmawiała. Rudowłosa na dźwięk dzwonka od razu weselała i
wybiegała z pokoju, by móc rozmawiać do woli.
Lilian z uśmiechem pokręciła głową i skierowała się
do kuchni. Nalała do butelki wody i poszła podlewać kwiatki, które ostatnio
trochę zaniedbała. Kiedy tylko odsunęła na bok firankę w swojej sypialni, rzuciła
krótkie spojrzenie na ulicę i na chwilę zamarła.
Na chodniku przed jej domem stał Mark i patrzył
prosto na nią. Zmrużone oczy, zmarszczone brwi i lekko rozchylone usta
wskazywały na to, że szatyn nie do końca może uwierzyć w to, co widzi.
Blondynka nie miała zamiaru czekać, aż chłopak się
upewni, że to naprawdę ona, dlatego jak najszybciej kucnęła, oblewając się przy
tym niechcący wodą. W duchu modliła się,
żeby Mark odszedł, myśląc, że to tylko przewidzenie. Jednak jej prośby nie
zostały wysłuchana, bo po chwili rozległo się pukanie do drzwi.
Co robić?
Otworzyć czy udawać, że wcale mnie tu nie ma? ― myślała gorączkowo
dziewczyna.
― Lily?! Jesteś tam? Otwórz. To ja Mark!
Lilian nie ruszyła się z miejsca. Nie mogła mu
otworzyć. Powinna być teraz u wujka. Tak powiedziała Markowi.
Chłopak w końcu musiał odpuścić, bo w domu
zrobiło się cicho. Blondynka wstała i ostrożnie, zza firanki wyjrzała przez
okno. Szatyn odchodził ulicą raz po raz zerkając za siebie.
Przykre z tą jej mamą :( Aż szkoda dziewczyny ;/
OdpowiedzUsuńMarkowi chyba naprawdę zależy na Lily. Kto wie, może wrócą do siebie :P
Ogólnie fajny rozdział, podoba mi się charakter w jakim piszesz opowiadanie :D
Pozdrawiam !
świetnie piszesz :D
OdpowiedzUsuńczekam na kolejne rozdziały, pozdrawiam i zapraszam do nas:
http://my-kochamy-nasze-zwierzaki.bloog.pl
Moje domysły co nieco się sprawdził, ale nie do końca. Czekam na kolejny..
OdpowiedzUsuńCiekawe, czy ta przepowiednia się spełni... no i czy dowie się w końcu prawdy.
OdpowiedzUsuńDzięki za poinf. u mnie możesz inf. pod rozdziałem :)
Rzeczywiście MAŁYMI kroczkami.
OdpowiedzUsuńAle zagadka z jej mamą. Może jej mama trzyma z wilkołakami hmm...
Z każdym kolejnym rozdziałem nasuwa się coraz więcej pytań. Już myślałam, że Dallas powie Jas o wszystkim, a tu dalej zagadki. Widzę, że jesteś bardzo ambitna i dobrze.
Pzdrawiam:*
Evelyn
Tak :) Nie zamierzam odkrywać wszystkich kart za jednym razem.
UsuńCiekawe ja Lily wytłumaczy się Markowi..
OdpowiedzUsuńBoski rozdzialik. :3
Twój blog został dodany do katalogu ; )
OdpowiedzUsuńkatalogblogowy.blogspot.com
ciekawe jak to się rozwiąże :3
OdpowiedzUsuńFajnie, fajnie .. ^ ^
http://liday21.blogspot.com/
Świetny rozdział! Te Twoje rozdziały naprawde mnie przyciągają. :) Fajnie i tajemniczo to opisałaś. Szkoda mi tylko tej dziewczyny...
OdpowiedzUsuńU mnie mała informacja troubles-of-love.blogspot.com
Nie przeczytałam jeszcze wszystkich rozdziałów ze względu na brak czasu, ale jestem na dobrej drodze.Opowiadanie jest na prawdę świetne. Gratuluje Ci pomysłu :)
OdpowiedzUsuńw-labiryncie-wspomnien.blogspot.com