Elisabeth zerknęła w lustro po raz ostatni.
Poprawiła swoją białą sukienkę, a później dłonią przeczesała rude włosy.
―
Wybierasz się gdzieś? ― spytała Lilian.
Lisa
zwróciła się w jej kierunku. Blondynka, która do tej pory siedziała na łóżku i
w ciszy czytała gazetę teraz uważnie przyglądała się rudowłosej.
― Muszę na chwilę wrócić do domu. Znów padł mi
telefon ― odpowiedziała Elisabeth, mając nadzieję, że Lily nie domyśli się
prawdy. ― Zobaczymy się później.
― W porządku ― zgodziła się Lilian, wracając do
czytania.
Rudowłosa odetchnęła z ulgą i wyszła z pokoju.
Szczęście wyjątkowo jej dopisywało, bo po drodze nie spotkała nikogo. Naprawdę
zamierzała wrócić do domu, ale nie po, to by naładować telefon. Był inny powód.
Lisa szybko weszła do małego, ciemnego
pomszczenia i zamknęła drzwi z wyrytym na nich jabłkiem. Poczuła znajomy ucisk
w żołądku i zacisnęła powieki. Kiedy dziwne uczucie zniknęło jej dłoń odnalazła
klamkę. Otworzyła zielone oczy i zobaczyła, że była już w swoim pokoju.
Podeszła do łóżka i usiadła na jego brzegu. Odetchnęła głęboko kilka razy i
rozejrzała się dookoła.
W pomieszczeniu panował lekki bałagan. Na
krześle leżało kilka zmiętych bluzek, rzuconych w pośpiechu, a na biurku
piętrzył się stos książek, które miała poukładać na półce. Dodatkowo na stoliku
nocnym tuż obok zdjęcia jej, Lily i Jas znajdowało się kilka kartek,
niepiszących długopisów i ładowarka. Mama zawsze mówiła, że Lisa jest
bałaganiarą. Widząc to wszystko dziewczyna nie mogła zaprzeczyć. W
przeciwieństwie do swojej rodzicielki nie była typem porządnej, poukładanej
kobiety. Nie miała, jednak teraz czasu na sprzątanie. Spieszyła się, by
zobaczyć Toma.
W jednej z szuflad znalazła biały szal i okulary
przeciwsłoneczne. Nie mogła sobie pozwolić na, to by ktoś ją rozpoznał. Dlatego
właśnie założyła szal na głowę, ukrywając tym samym swoje płomienne włosy,
które mogły ją zgubić, gdyby spotkała kogoś znajomego. Po chwili na nosie
znalazły się też duże, ciemne okulary, a w ręce pieniądze na bilet autobusowy. Może
nie był to najlepszy na świecie kamuflaż, ale musiał wystarczyć. Całe
szczęście, że do przystanku było tylko kilka kroków.
Znajomy kierowca z uśmiechem wydał bilet,
zupełnie nie poznając Elisabeth. Może jej przebranie nie było tak złe jak
myślała? Autobus 304 zawiózł ją prosto na miejsce. Kiedy wysiadała z pojazdu po
drugiej stronie ulicy zobaczyła gmach szpitala. To
właśnie tam leżał Tom, którego tak bardzo chciała zobaczyć.
Wchodząc do szpitala Elisabeth zdjęła okulary i
zsunęła z głowy szal. Rozejrzała się dookoła. Na jednej ze ścian wisiał wielki
plan budynku, dzięki któremu każdy normalny człowiek był w stanie trafić w
odpowiednie miejsce. Każdy, ale nie ona. Bloki, sale, korytarze, wejścia,
wyjścia, piętra, oddziały. Wszystko to sprawiło, że Lisa poczuła, że gubi
orientacje. Całe szczęście, że dosyć szybko odnalazła punkt informacyjny i
rejestracje.
― Przepraszam, czy może mi pani powiedzieć,
gdzie znajdę Toma Tendera? Dwa dni temu miał wypadek i dowiedziałam się, że tu
trafił.
Młoda
kobieta ubrana w biały strój oderwała długopis od kartki i przeniosła wzrok na
Elisabeth.
―
Pani jest z rodziny? ― spytała przyglądając się uważnie rudowłosej.
―
Można tak powiedzieć.
―
To znaczy? Jest pani, czy nie?
Elisabeth zacisnęła usta i zastanawiała się co powinna
powiedzieć. Zaczynała ją już lekko irytować ta blond osóbka stojąca przed nią.
― Jestem jego narzeczoną ― skłamała, patrząc
prosto w niebieskie oczy pielęgniarki. ― I chciałabym się dowiedzieć, gdzie
mogę go znaleźć.
Kobieta przez chwilę przeglądała różne dokumenty
aż w końcu powiedziała:
― Blok B, drugie piętro, OIOM.
― OIOM?
― Tak. Dobrze pani słyszała ― powiedziała
blondynka i odebrała dzwoniący telefon. ― St. Katherine’s Hospital…
Elisabeth zrobiła kilka kroków i przystanęła
bezradna. Mijali ją lekarze, spieszące się pielęgniarki, pacjenci i
odwiedzający. Wciąż słychać było dźwięk telefonu, rozmowy i jeżdżące karetki
pogotowia na sygnale. Lisa nie znosiła takich miejsc. Ostatni raz była w
szpitalu, gdy umarła jej babcia. To chyba właśnie dlatego kojarzyły jej się one
z chorobą, nieszczęściem i śmiercią. Dziewczyna westchnęła ciężko i ruszyła w
stronę schodów. Dosyć szybko dotarła na drugie piętro, ale nie miała pojęcia
gdzie szukać OIOMu. Błądziła przez jakiś czas, aż w końcu usiadła na jednym z ciągnących
się wzdłuż ściany krzesełek. Wszędzie królowała biel i zieleń, a w powietrzu
unosił się charakterystyczny, szpitalny zapach.
W oddali Lisa zobaczyła młodą pielęgniarkę
wiozącą na wózku starszego mężczyznę. Czemu zwróciła na nich uwagę? Może dlatego,
że wydawali się sympatyczni. Może dlatego, że widać było, że prowadzili ze sobą
miłą rozmowę. A może to z powodu ich roześmianych twarzy. Rudowłosa sama
dokładnie nie wiedziała czemu tak im przygląda. Byli coraz bliżej. Tak blisko,
że Elisabeth słyszała część rozmowy.
― Chyba muszę więcej chorować, bo wtedy miałbym
okazję częściej widywać takie piękne i miłe pielęgniarki ― żartował starszy,
wąsaty mężczyzna w granatowym szlafroku.
― Więcej chorować? Co też pan mówi. Nie opłaca
się dla widoku nawet najpiękniejszej pielęgniarki ― odezwała się kobieta,
uśmiechając się na wcześniej usłyszane słowa. ―
Pan będzie u nas jeszcze trzy dni i do domu. Mało który pacjent tak
szybko dochodzi do zdrowia.
Elisabeth aż zachciało się śmiać, słysząc rozmowę
tej dwójki. Postanowiła zapytać tę miłą pielęgniarkę o drogę na OIOM. Wstała z
krzesła i zaczekała aż się jeszcze bardziej zbliżą.
― Przepraszam ― odezwała się ― Nie za bardzo
wiem jak trafić na OIOM. Może mogłaby mi pani pomóc?
Jasnowłosa kobieta zatrzymała wózek i z
uśmiechem spojrzała na Lisę.
― Oczywiście. Tylko zaprowadzę pana Wilsona do
sali. To bardzo blisko. Tylko kilka kroków i będę mogła panią nawet zaprowadzić
na miejsce.
― Naprawdę? ― ucieszyła się rudowłosa. ― Bardzo
dziękuję.
― Może pani ze mną podejdzie? To tylko kawałek.
Pan Wilson ma tu niedaleko salę, a to i tak w stronę OIOMu.
― Oczywiście, oczywiście.
― Nie no ja, to naprawdę muszę częściej
przychodzić do szpitala. Nigdzie chyba nie spotkałem tylu pięknych kobiet na
raz ― powiedział starszy mężczyzna z uśmiechem przyglądając się Elisabeth i
przygładzając swoje siwe włosy.
― Czasem człowiek ma to szczęście ― zaśmiała się
Lisa.
― A wie pani, że ma pani rację? Takiej eskorty
to ja jeszcze nie miałem. Nie dość, że pani Angelica to istny anioł, to jeszcze
panienka jak z obrazka. Takie piękne tycjanowskie włosy miała kiedyś moja żona.
Takie cudne jak tej pani.
― Żeby każdy pacjent był tak miły ― powiedziała
blondynka.
― Ja jestem nie tylko miły, ale i szczery.
W takiej atmosferze cała trójka dotarła do
sali 208. Pielęgniarka razem z pacjentem zniknęli w pomieszczeniu.
― Bardzo sympatyczny człowiek ― powiedziała Lisa
do blondynki, gdy ta już wróciła.
Angelica przytaknęła z lekkim uśmiechem na
twarzy i poprowadziła rudowłosą pod odpowiednią salę. Elisabeth podziękowała i
panie pożegnały się, będąc w wyjątkowo dobrych humorach.
Kiedy
tylko Lisa przekroczyła próg od razu jej wzrok skierował się na szpitalne łóżko
i osobę w nim leżącą. Wystarczyło podejść kilka kroków i spojrzeć na twarz
poszkodowanego. To co, że podłączony
był do aparatury monitorującej funkcje życiowe, czy kroplówki? To co, że cały
był w bandażach? Dziewczyna od razu poznała, że to Tom nikt inny. Nie musiała
nawet patrzeć na wiszącą przy łóżku kartę. To był on. To był Tom.
Leżał pod białym materiałem z zagipsowaną nogą,
uniesioną ku górze. Głowę miał owiniętą w bandażu, a na policzku widać było
kilka drobnych zadrapań.
Elisabeth
usiadła na łóżku i sięgnęła po rękę chłopaka. Ostrożnie, by nie wyrwać
wenflonu. Blondyn był nieprzytomny. Lisa
zerknęła na kardiomonitor. Serce biło w umiarkowanym tempie. Wszystko w
porządku. Stan stabilny – tak jak mówiła pani Tender.
Lisa
przez chwilę siedziała w milczeniu, głaszcząc rękę Toma i patrząc na jego
spokojną twarz. Nagle, jednak poczuła, że musi coś powiedzieć. Coś czego nigdy
mu nie wyznała.
―
To ja Tom ― zaczęła ― Lisa. Nie wiem, czy mnie słyszysz, ale chciałam ci coś
powiedzieć. Właściwie powinnam zrobić to dawno, ale… Na pewno wiesz, o co
chodzi. Nie jesteś głupi i musiałeś zauważyć, że… Chociaż nigdy ci się nie
przyznałam. Nie lubię mówić o uczuciach. Nawet, teraz gdy tak leżysz pewnie
nawet nieświadomy tego, że tu jestem to trochę ciężko mi powiedzieć…
C0 ja wygaduję? ― pomyślała. ― Nic się nie stanie jak powiem mu to, co
zawsze chciałam.
Elisabeth
oderwała swoją dłoń od ręki Toma, wstając. Zrobiła jeszcze jeden krok do przodu
i pochyliła się nad chłopakiem. Kilka rudych kosmyków spadło na poduszkę obok
głowy leżącego. Chyba jeszcze nigdy nie obserwowała twarzy Toma z tak bliska. W
końcu zebrała w sobie tyle odwagi, by to powiedzieć.
― Kocham cię Tom. Kocham od dawna, ale za bardzo
się bałam, by to powiedzieć. Kocham.
Usta Lisy zetknęły się z wargami chłopaka. To
była krótka i ulotna chwila, która szybko się skończyła, ale jednak
kardiomonitor uchwycił zmianę. Serce Toma odrobinę przyspieszyło. Dziewczyna
nie sądziła, że ten pocałunek jakoś na niego wpłynie. Myliła się. Powieki
blondyna ociężale uniosły się do góry, ukazując niebieskie tęczówki. Chyba do
końca nie wiedział co widzi, bo jego usta rozchyliły się i powiedział jedno
słowo:
―
Anioł.
Tylko
tyle. Oczy zamknęły się, ale na twarzy pozostał delikatny uśmiech. Rytm serce
wrócił do normy. Kiedy chłopakowi znów udało się przezwyciężyć słabość i unieść
powieki w sali nikogo już nie było.
Bardzo ciekawy rozdział! Czyta się go niezwykle szybko, nawet nie zauważyłam kiedy dotarłam do samego końca. Cóż, z niecierpliwością czekam na kolejne! I życzę Ci dużo weny ; )
OdpowiedzUsuń+ jeśli chciałabyś jeszcze kiedyś wpaść do mnie to zmieniłam adres. http://strazniczka-ordianu.blogspot.com/ ; )
No no ;) Bardzo przyjemnie się czyta ;) No i intrygujące zakończenie... ! PS: Z moją orientacją w szpitalach jest podobnie jak u Lisy xd Pozdrawiam, Dekretka ;)
OdpowiedzUsuńHehehe... Anioł.. Ładnie to określił..
OdpowiedzUsuńRozdział świetny..tylko tyle powiem, bo co więcej mówić jak świetne piszesz..
Bradzo fajny blog, i ciekawa opowieść . Świetne piszesz
OdpowiedzUsuńwww.pink-life-my-life.blogspot.com
Hej...Zostałaś nominowana do Liebster Award Blog.... Więcej informacji u mnie: http://badz-szczesliwa.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńpiszesz cudownie <3 aż mi sie płakać chce to jest takie głębokie ;_;
OdpowiedzUsuńmama zmaiar czytac go codziennie ;*** mam andzieje że wpadniesz też na mój blog :0 komentarze mile widziane :) kasiastaa.blogspot.com zapraszam :))