Publikuję ten rozdział po raz drugi. Wcześniej niechcący mi się usunął, a później miałam kłopoty z internetem, dlatego nie zrobiłam tego wcześniej.
Jasmine spojrzała na zegarek. Dochodziła 14.00. To był dla niej najlepszy czas, by zacząć wcielać swój plan w życie.
Jasmine spojrzała na zegarek. Dochodziła 14.00. To był dla niej najlepszy czas, by zacząć wcielać swój plan w życie.
Strój strażniczki zostawiła w szafie. Dzisiaj
ubrała się w jeansowe spodenki i niebieską koszulkę z krótkim rękawem. Wracała
do domu. Musiała się przygotować do poszukiwania prawdy.
W jej pokoju nic się nie zmieniło. Żółte ściany,
jasne meble, zasłane błękitną pościelą łóżko, stojący na biurku komputer, półka
pełna książek, rodzinne zdjęcie na szafce nocnej. Wszystko to było takie jak wcześniej.
Takie jak zostawiła.
Dziewczyna zeszła schodami na dół. Mieszkanie
było puste. Jej ojciec zapewne pracował. Jas zamierzała zejść do piwnicy po
namiot i duży plecak oraz kilka innych, przydatnych drobiazgów. Jednak
zatrzymała się przechodząc obok kuchni.
W pomieszczeniu panował bałagan. Dwa nieumyte
talerze i kubek stały na stole pewnie tylko dlatego, że nie mieściły się w
zlewie, który zastawiony był po brzegi brudnymi naczyniami. Na blacie leżało
pudełko po pizzy, a z kosza śmieci prawie same uciekały. Wystarczyłyby trzy
słowa do opisania tego widoku: brud, smród i ubóstwo.
Jasmine pokręciła głową i ruszyła na przód.
Chciała już posprzątać to wszystko, gdy przypomniała sobie, że nie może.
Oficjalnie była razem z Elisabeth i jej mamą na farmie.
Tym razem
tato musisz sobie poradzić beze mnie ― pomyślała czarnowłosa, kierując się w stronę
piwnicy.
Otworzyła drzwi i przez chwilę wpatrywała się w
ciemność. Włącznik światła znajdował się na dole. Dziewczyna wzięła kilka
głębokich wdechów i zrobiła pierwszy krok.
Nigdy nie lubiła piwnic i strychów. To była
pewnie zasługa oglądanych nocą horrorów. Przerażały ją, ale też niewiadomo
czemu przyciągały. Mogłaby obwinić, za to tatę, który oglądał z nią te straszne
filmy albo swoją wrodzoną ciekawość do poznawania wszystkiego co niezwykłe i
tajemnicze. Cokolwiek, by to nie było teraz to ona niczym bohaterka jakiegoś horroru
musiała zejść do piwnicy.
Z bijącym sercem pokonywała każdy schodek.
Drewno zatrzeszczało. Zamarła na moment, ale zaraz ruszyła dalej. Ostatni krok
i była na dole. Szybko zapaliła światło, które rozjaśniło mrok w pomieszczeniu.
Pudła, stara szafa, jakieś książki, deski i namiot. Tego ostatniego właśnie
szukała. Podeszła do niego. Miała nadzieję, że jest całkiem dobry.
Tylko,
gdzie jest plecak? Gdzieś tu…
― O jesteś!
Wzięła namiot, plecak i już miała wracać, gdy
usłyszała dźwięk zamykanych drzwi i kroki. Jasmine rzuciła się do włącznika,
robiąc przy tym trochę hałasu. Światło zgasło, a dziewczyna wstrzymała oddech,
modląc się w duchu, by nikt jej tu nie znalazł.
Pewnie to
tata. Po coś wrócił i zaraz wyjdzie ― próbowała się pocieszyć Jas.
William wpadł do domu tylko na chwilę. Zapomniał
bardzo ważnych dokumentów i zamierzał właśnie po nie iść do swojego gabinetu,
gdy dostrzegł, że drzwi na końcu korytarza są otwarte. Zdziwił się, bo
prowadziły one do piwnicy, a tam rzadko zaglądał. Jak najciszej poszedł do
kuchni i wziął nóż. Obawiał się, że ktoś mógł włamać się do jego mieszkania.
Drzwi wejściowe były zamknięte, ale pozostawały jeszcze okna. Kuchnia wyglądała,
tak jak ją zostawił. Okna zamknięte. Udał się do salonu. Tam też nie znalazł
nic podejrzanego. W domu panowała absolutna cisza, ale to go nie uspokoiło.
Czuł, że nie jest sam w mieszkaniu. Skierował się w stronę piwnicy. W pomieszczeniu
było ciemno. Zszedł po lekko trzeszczących schodach. Mocniej zacisnął palce na
rączce noża, trzymając go w pogotowiu. Czuł jak adrenalina krąży w jego żyłach,
serce szybciej bije, a jego dłonie są spocone i trzęsą się ze zdenerwowania.
Dobrze, że
nie ma tu Jasmine. Przynajmniej jest bezpieczna ― pomyślał.
Zapalił światło, które w pierwszej chwili go
oślepiło, ale nie na długo. Mężczyzna rozejrzał się szybko. Nikogo tu nie
zauważył. Wziął głęboki oddech i spróbował się uspokoić. Możliwe, że nikt nie włamał
się do jego domu, ale dla pewności musiał jeszcze sprawdzić górę. Zgasił
światło i wyszedł z piwnicy.
Zawiasy drzwiczek szafy cicho zaskrzypiały i
wyjrzała zza nich czarnowłosa. Wyszła ostrożnie i spojrzała w kierunku schodów.
Miała dzisiaj wielkie szczęście. Teraz tylko musiała poczekać aż ojciec wróci
do pracy.
***
Lily zamierzała wyjść z biblioteki, ale właśnie,
wtedy zauważyła Jas, opuszczającą schowek i rozglądającą się nerwowo. Blondynka
cofnęła się i schowała za drzwiami. Była bardzo ciekawa co robiła tam jej
przyjaciółka. Kiedy tylko Jasmine znalazła się na górze, Lilian wyszła z
ukrycia i udała się prosto do schowka. Otworzyła drzwi i zajrzała do środka.
W środku było ciemno. Dlatego Lily postanowiła
zaryzykować i nie zamykać drzwi. Pomieszczenie było małe i zagracone. Dwie
miotły stały oparte o ścianę tuż obok wiadra, Niedaleko stało pudło pełne
słoików, a na podłodze leżał zwinięty dywan.
Lilian nie miała pojęcia, po co przyszła tu
Jasmine. W tym schowku nie było nic nadzwyczajnego. Same rupiecie.
Blondynka postanowiła wyjść, lecz gdy tylko się
odwróciła wpadła na kogoś.
― Och! Mogłabyś uwa… ― Lily nie dokończyła
mówić, bo przed sobą zobaczyła Kelly.
Dziewczyna oczywiście nie miała na sobie szaty
strażniczek. Tą zakładała tylko na specjalne okazje. Na co dzień chodziła
ubrana w ciemne rzeczy. Zazwyczaj były to wytarte jeansy, czarne lub
ciemnozielone bluzki i skórzana kurtka. Dzisiejszy dzień widocznie nie różnił
się zbytnio od poprzednich. Przynajmniej jej ubiór tego nie zdradzał.
― Co robisz? ― spytała Kelly.
― Nic takiego. O co ci chodzi?
― Nikt bez powodu nie włazi do schowka.
― No cóż… Ja wlazłam.
― Wiem. Dlatego jestem ciekawa, po co.
― Mamusia nie mówiła ci, że ciekawość to
pierwszy stopień do piekła? ― zapytała odważnie Lily.
Kelly popatrzyła lekko zdziwiona na blondynkę.
Rzadko, kto miał odwagę z nią dyskutować.
― Lepiej odczep się od mojej mamy ― powiedziała
zimno dziewczyna, myśląc o swojej matce.
Isleen za dużo widziała. Zgubiła ją ciekawość. Zielonooka
nie wiedziała dokładnie jak zginęła. Powiedziano jej, tylko że umarła w
słusznej sprawie.
Taa,
jasne. Słuszna sprawa
― pomyślała Kelly.
― Przepraszam ja nie chciałam cię zranić. Wiem
co czujesz moi rodzice też… ― Lily nie dokończyła.
― Daruj sobie. Nie obchodzą mnie twoje tragedie
życiowe. Wystarczą mi moje.
Blondynka patrzyła przez chwilę na oddalając się
zielonooką. Miała wyrzuty sumienia, że tak się zachowała. Sama straciła
rodziców i nie powinna była tak mówić. Wiedziała, że Kelly nie może pogodzić
się ze śmiercią matki. Mimo tego, że miała ona miejsce osiemnaście lat temu.
***
Elisabeth siedziała sama w pokoju i
niemiłosiernie się nudziła. Z tego co wiedziała Lily była w bibliotece.
Natomiast Jas znikła i rudowłosa nie miała pojęcia, gdzie jej szukać.
Dziewczyna postanowiła jednak wykorzystać tę chwilę samotności i zadzwonić do
Toma. Wyciągnęła przed siebie pustą dłoń i po chwili skupienia pojawił się w
niej mały, srebrny telefon. Szybko wybrała dobrze znany już numer i czekała aż
chłopak odbierze.
― Halo. Kto mówi?
Ku zdziwieniu Elisabeth głos, który usłyszała
należał do kobiety.
― Eee… Lisa. Jestem koleżanką Toma i chciałam z
nim porozmawiać.
― Niestety, to niemożliwe. Tom jest w szpitalu.
― Jak to w szpitalu? Kiedy? Co mu się stało? W
jakim jest stanie? ― pytała zdenerwowana dziewczyna.
― Wczoraj wieczorem miał wypadek. Jego stan jest
poważy, ale stabilny.
― W jakim leży szpitalu?
― St. Katherine’s Hospital. Przepraszam, ale
muszę już kończyć.
― Oczywiście, rozumiem. Do widzenia.
― Do widzenia.
Elisabeth nie wiedziała jak długo siedziała z
telefonem przyciśniętym do ucha. Była w szoku. Jeszcze nie tak dawno rozmawiała
z Tomem. Jakie nie tak dawno?! Wczoraj po południu! A teraz leży w szpitalu, a
ona nie może go nawet odwiedzić, bo oficjalnie jest z mamą i Jasmine na farmie.
Nie, nie.
Nie mogę tak, po prostu siedzieć.
Rudowłosa odłożyła telefon na szafkę nocna skierowała
się w stronę wyjścia. Miała nadzieję, że Jas już wróciła i coś jej poradzi. Kiedy
była już blisko pokoju Jasmine, usłyszała głos czarnowłosej. Rozmawiała ona z
Lily. Lisa zatrzymała się przy lekko uchylonych drzwiach. Nie była do końca
pewna czemu, po prostu nie weszła do środka.
― Jesteś pewna, że to dobry pomysł?
― A mam inne wyjście? Chcę w końcu poznać
prawdę.
― Jeśli ktoś się dowie…
― Nikt się nie dowie, jeśli im nie powiesz. Ufam
ci.
― Prędzej czy później zauważą. Przecież
mieszkasz z Eną. Ona się dowie.
― Za pięć dni wraca do domu. Nie na długo, ale to da
mi czas.
― A co z Lisą?
― Na razie jej nie mów. Lepiej, żeby na razie
niczego nie wiedziała.
― Ja chyba nie mogę. Nie powinnam ci pozwolić.
To niebezpieczne. ― W głosie Lily pobrzmiewała nuta histerii.
― Uspokój się i nie mów tak głośno. Nie powinnaś
się była dowiedzieć.
― Jas…
― Obiecaj mi, że powiesz mi jak coś zobaczysz i
utrzymasz to wszystko w tajemnicy najdłużej jak będziesz mogła.
― Jas ja…
― Obiecaj. ― Nie chciała ustąpić Jas.
― Dobrze obiecuję.
Elisabeth stała pod drzwiami jak sparaliżowana.
Nie miała pojęcia, o co chodzi i wcale jej się to nie podobało. Niby czego nie
mogła się dowiedzieć? Jakie tajemnice ukrywały przed nią jej własne
przyjaciółki? Może to było głupie z jej strony, ale poczuła się zdradzona i
pominięta. Czyżby nie była godna zaufania?
Drzwi do pokoju otworzyły się nagle i wyszła z
nich Lily, prawie wpadając na Elisabeth. W ostatniej chwili się zatrzymała i
rzuciła zaniepokojone spojrzenie w stronę Jasmine, stojącej kilka kroków za
nią. Dostrzegła to Lisa.
― Możemy porozmawiać? ― spytała rudowłosa.
― Teraz? Właśnie miałam wyjść ― powiedziała Jas.
― No wiesz… skoro się spieszysz to mogę
porozmawiać tylko z Lily. Myślę, że będzie mi ona w stanie udzielić kilku
informacji.
― Informacji? Nie wiem, o co ci chodzi ―
odezwała się zmieszana blondynka.
― Chcę wiedzieć, o co tu chodzi.
― Lepiej wejdźmy do środka, usiądźmy i
porozmawiajmy spokojnie ― zaproponowała Jasmine.
Kiedy cała trójka znalazła się już w pokoju,
Lisa usiadła na łóżku Eny wprost naprzeciwko Jas i Lily. Dziewczyny były pewne
już, że ich rudowłosa przyjaciółka coś usłyszała. Nie wiedziały tylko jak dużo.
― Powiem wprost ― zaczęła Elisabeth. ― Nie
musicie udawać, że nie wiecie o co chodzi. Przed chwilą słyszałam waszą rozmowę
i chcę wiedzieć co ukrywacie.
Lilian spojrzała na czarnowłosą. Wiedziała, że
ukrywanie tego przed Lisą źle się skończy. Ona i tak dowiedziałaby się
wszystkiego prędzej czy później. W tym przypadku prędzej.
― Powiedź jej. Ona powinna wiedzieć. Jest naszą
przyjaciółką.
Jasmine poczuła, że nie ma wyjścia. Jeśli ona
jej nie powie zrobi to Lily. Postanowiła, więc posłuchać słów blondynki i
wyjawić Elisabeth sekretny plan.
Rozmowa trwała dosyć długo. Lisa, tak jak Lily
miała dużo argumentów przemawiających za tym,
aby Jas nie wcielała swojego pomysłu w życie. Tylko, że czarnowłosa była
bardzo upartą osobą i postanowiła już co ma zrobić.
― Nie zmienisz zdania, prawda? ― spytała
blondynka.
― Nie i dobrze o tym wiesz.
― To gratuluje, bo doszłaś do grona osób, o
które się będę zamartwiać.
― O czym ty mówisz Lis?
― Dzwoniłam do Toma. Jest w szpitalu. Chciałabym
go odwiedzić.
― Ale to nie możliwe ― powiedziała Lily. ― Nie
możesz tego zrobić.
― Nie. Nie mogę go tak zostawić.
― Ale…
Kolejna godzina minęła na przekonywaniu Lisy
czego nie może, a co powinna zrobić. Oczywiście, rudowłosa była nie mniej
uparta niż Jas, ale w końcu dała za wygraną i powiedziała, że na razie do niego
nie pójdzie.
― Ale na pewno nie pójdziesz? ― upewniała się
Lily.
― Oj, przestań, bo się rozmyślę.
― Chociaż ty mnie posłuchałaś ― powiedziała
blondynka, zerkając na Jasmine.
Ciekawe,
ile trwa ,,na razie” ― zastanawiała się Lisa, układając sobie w głowie plan
działania.
Na Twoim blogu znalazłam się dzięki temu, że skomentowałaś jeden z moich rozdziałów. Nie powiem, zaintrygował mnie bardzo podobny motyw - Strażniczek, oto więc jestem ; ) W Twoim blogu zaciekawiło mnie wszystko - od nieco mrocznego szablonu aż po samą historię. Zaczęłam jednak lekturę nieco od tyłu, bo od ostatniego rozdziału.
OdpowiedzUsuńNie powiem, zaciekawiłaś mnie! Zwłaszcza tą sceną, gdy Jasmine ukrywała się w piwnicy. Cóż, umiesz budować napięcie ;) Masz przyjemny styl, błędów jako takich również nie dostrzegłam.
Cóż, nie pozostaje mi nic innego jak życzyć Ci ogrom weny (z tym sama czasem miewam problem). Z pewnością wpadnę, by nadrobić wszystkie poprzednie rozdziały.
Pozdrawiam ;)
Wszystko mi tu współgra. Dziwnie to brzmi, ale tak jest. Rozdział jak zwykle cudny, bo co można więcej powiedzieć o nim. Wszystko fajnie i ciekawie napisane. Cóż, powiem tylko tyle, że czekam na następny.: )
OdpowiedzUsuńO boże, jak ja tu dawno nie byłam, ale już wracam i nadrabiam wszystkie zaległości, bo nawet nie wiem jaki jest plan Jas, ale tak to jest jak się robi przerwę od blogowania ( głupia ja). Przechodząc do rozdziału, znalazłam jedną jedyną literówkę, którą pewnie przegapiłaś " W pomszczeniu" chyba powinno być " w pomieszczeniu", ale to taki malutki błąd. Ten rozdział naprawdę mnie zaciekawił, miałam przeczytać tylko trochę i zacząć się uczyć, a później skończyć czytać, ale tekst był tak świetny, że nie wytrzymałam i przeczytałam wszystko od razu. Ja teraz też będę się martwić o Toma i Jas. Pozdrawiam i od razu zapraszam na 9 rozdział: http://something-would-be-nothing.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńhmm, w wolnej chwili chyba będę musiała przeczytać resztę rozdziałów:)
OdpowiedzUsuńZapraszam : http://welcomeismylife.blogspot.com/2013/07/teraz-juz-wiem-ze-naukowcy-sie-myla.html
Pozdrawiam, Jo;)