Jasmine odwróciła się powoli. Jakieś trzy metry za nią stał
wysoki, czarnowłosy, dobrze zbudowany mężczyzna. Już po ubiorze można było
wywnioskować, że nie jest on zwykłym człowiekiem. Miał na sobie charakterystyczny płaszcz i
ciemną bluzkę oraz jeansy. Był młody. Pewnie trochę po dwudziestce. A do tego
całkiem przystojny. Szeroka szczęka, prosty nos, kształtne usta, czekoladowe
oczy otoczone wachlarzem długich rzęs i śniada skóra. Było w nim jednak coś
dziwnego. Jak na wilkołaka nie wydawał się być agresywny. Stał w swobodnej
pozie z rękami w kieszeniach spodni i uważnie przyglądał się strażniczce.
Pod jego czujnym wzrokiem Jasmine czuła się nieswojo.
Instynkt podpowiadał jej, że znalazła się w niebezpieczeństwie. Serce chyba też
się z nim zgadzało, bo biło szybciej niż zwykle.
— Nie bój się. Nie zamierzam cię skrzywdzić — odezwał się
wilkołak.
— A kto ci powiedział, że się boję? — Jakimś cudem udało jej
się sprawić, by głos zabrzmiał pewnie.
Evan nie odpowiedział, tylko lekko się uśmiechną. Był pełen uznania
dla jej odwagi i zdolności aktorskich, ale bardzo dobrze wiedział, że stojąca
przed nim dziewczyna jest zdenerwowana. Wystarczyło posłuchać jej serca.
— Słyszę.
Nie minęło wiele czasu, a Jas zrozumiała o co mu chodzi. To
było przecież oczywiste. Wilkołaki mają świetny słuch.
— Czego chcesz? — zapytała, wiedząc, że najlepszą obroną
jest atak. W tym przypadku słowny.
— Pomóc — Usłyszała lakoniczną odpowiedź.
— Nie potrzebuję niczyjej pomocy — powiedziała, zaskoczona
tym co jej proponował — A zwłaszcza twojej pomocy.
— Ten las jest niebezpieczny. Zginiesz tu sama.
— To groźba? — oburzyła się Jas. — Myślisz, że mnie
przestraszysz?
— Nie zamierzam cię straszyć. Chcę ci tylko uświadomić, że w
tym lesie możesz nie tylko spotkać wiewiórki, ale i groźne zwierzęta. Nie mówię
już o tym, że się zgubisz.
— Groźne zwierzęta? Hmm… Na przykład wilkołaki? Chyba już
spotkałam jednego — powiedziała z sarkazmem.
— Ktoś inny chciałby cię zabić, ale nie ja. — Przy każdym
słowie robił krok do przodu.
— Stój! — krzyknęła. — Nie zbliżaj się! Nie zapominaj kim
jestem!
— No tak. Strażniczka. — westchnął, zatrzymując się.
Dystans między nimi wyraźnie się zmniejszył.
— Słuchaj no… Wcale nie wierzę, że chcesz mi pomóc. Nie mam
pojęcia czego ty naprawdę ode mnie chcesz, ale nic mnie to nie obchodzi. Jeśli
nie chcesz mnie zabić to daj mi spokój i pozwól odejść.
— Wcale cię nie trzymaj.
— Świetnie. Cieszę się, że wszystko sobie wyjaśniliśmy, a
teraz żegnam — powiedziała szybko Jas i zaczęła się oddalać, nie spuszczając
wzroku z wilkołaka.
— Do zobaczenia wkrótce — wyszeptał Evan na tyle cicho, że
nie był pewien czy dziewczyna go usłyszała.
Chłopak widział jak strażniczka znika wśród drzew,
spoglądając raz po raz za siebie. Nie ufała mu. Evan jednak nie zamierzał zostawić jej w spokoju. W ułamku sekundy
zamienił się w wielkiego, brunatnoszarego wilka i podążył za dziewczyną,
zachowując bezpieczną odległość. Nie chciał, by go zobaczyła i przestraszona
uciekała. Wbrew temu co twierdziła potrzebowała pomocy. Evan doskonale słyszał
jak jej serce przyspiesza na każdy chrzęst liści czy trzask gałązki. Dla niego
było jasne, że bała się sama chodzić po lesie. Dodatkowo widział jak męczyła
się, dźwigając ten ogromny plecak.
Spotkanie z wilkołakiem wytrąciło z równowagi Jasmine.
Sprawiło, że była teraz bardziej poddenerwowana niż wcześniej. Udało mu się ją
nastraszyć. Teraz zamiast skupić się na drodze, nasłuchiwała czy nikt jej nie
zagraża.
Uspokój
się to tylko wiewiórka albo wiatr — wmawiała sobie za każdym
razem, gdy jakaś gałąź się poruszyła. — Wpadasz
w paranoję.
W końcu zdołała się trochę uspokoić. Szła pewnie jakeś pół
godziny, a może więcej i jakoś nikt nie próbował jej zabić. Zastanawiało ją
tylko dlaczego wilkołak, którego spotkała nie chciał jej skrzywdzić, porwać,
szantażować, próbować dowiedzieć się, gdzie jest mapa. Przecież był
wilkołakiem. Zależało im na dotarciu do drzewa. Włamali się do chaty, szukali
mapy, jeden nawet walczył z Jas. To dlaczego ten nic od niej nie chciał?
Dlaczego pozwolił jej spokojnie odejść. A jak to podstęp i poszedł po resztę
sfory? Przecież ona nie poradzi sobie z tyloma wilkołakami! Jasmine poczuła, że
wpada w panikę. Serce zaczęło jej walić, a w płucach brakowało tlenu. Wystraszona
usiadła na ziemi. Musiała się uspokoić, przekonać siebie, że nic jej nie grozi.
W tym celu zamknęła oczy i wsłuchiwała się w szum lasu,
głęboko oddychając.
Wszystko
będzie dobrze — powtarzała. — Wszystko będzie dobrze. Wszystko będzie dobrze.
Kiedy już poczuła się lepiej wstała powoli i ruszyła do
przodu. Przez jakieś dziesięć minut szła, skupiając się tylko i wyłącznie na
drodze prowadzącej do celu. Wszystko było dobrze, dopóki nie przystanęła i
zaczęła szukać mapy. Sprawdziła kieszeń w pelerynie i kieszenie w plecaku. I
nic. Zupełnie nic. Nie było tam mapy. Zgubiła mapę.
— O nie, nie, nie. Tylko nie to.
Przeszukiwała kieszenie kilka razy, ale to nic nie dało.
Nigdzie nie mogła znaleźć mapy. Strach powrócił ze zdwojoną siłą. Próbowała
sobie przypomnieć, gdzie ostatnio wyjmowała mapę. To chyba było przed
spotkaniem z wilkołakiem, ale ręki na dałaby sobie, za to uciąć. Mogła ją
przecież zgubić później.
Evan usłyszał głośne dudnienie serca. Biło szybciej niż
wcześniej. A osoba, do której ono należało nie była przestraszona, ale
przerażona. Tej strażniczce musiało coś się stać. Może ktoś ją atakuje. Może to
jakiś inny wilkołak.
Wilk przyspieszył. Dzieliło go już naprawdę niewiele, by móc
zobaczyć co grozi dziewczynie. Zatrzymał się pośród kępy krzaków. Nie widział
zagrożenia. Strażniczka klęczała na ziemi i uparcie czegoś szukała w
kieszeniach plecaka. Wilcze zmysły Evana wyczuwały jej strach w zapachu potu,
biciu jej serca, pracy płuc. Wyczuwał, ale nie rozumiał przyczyny.
— Nie mam mapy — Usłyszał jej cichy głos.
Teraz wszystko stało się jasne. Evan mimowolnie dotkną
dłonią kieszeni, a później ponownie przybrał ludzką postać i wyszedł zza
krzaków. Nie zauważyła go.
— Jak tam? Zgubiłaś się? — odezwał się, przybierając
rozbawioną pozę.
Jasmine natychmiast poderwała się z ziemi i spojrzała na
chłopaka.
— Śledzisz mnie? — spytała zaniepokojona, ocierając
ukradkiem wilgotne policzki.
Jednak Evan dostrzegł ten gest i zorientował się, że
dziewczyna płakała.
— Nie śledzę, tylko dbam o twoje bezpieczeństwo.
— Czyli śledzisz — W głosie strażniczki dało się wyczuć
złość. — I dla twojej wiadomości wcale się nie zgubiłam.
— Bo masz mapę?
— Skąd wiesz, że… — Jasmine nie dokończyła, bo zobaczyła co
wilkołak trzyma w dłoni.
— Chodzi ci o tę mapę? — Evan zamachał kartką w powietrzu. —
Znalazłem ją.
Jas przez chwilę milczała, nie zdolna do wykrztuszenia z
siebie czegokolwiek. Jak ona mogła zgubić mapę?! I jak on mógł ją znaleźć?! Jeszcze
tego jej tylko brakowało. To jak danie do rąk własnych wroga broni atomowej.
— Oddaj ją — rozkazała, wyciągając w kierunku chłopaka
otwartą dłoń.
— To mapa do drzewa, prawda? — zapytał, przyglądając się
uważnie kartce papieru. — Ta mapa, którą strażniczki tak uparcie chronią?
Jasmine milczała. To chyba było najrozsądniejsze w tej
sytuacji.
— Nic nie mówisz, czyli mam rację — mruknął wilkołak, a Jas
posłała mu gniewne spojrzenie. — Ukradłaś ją reszcie strażniczek i teraz sama
chcesz się dostać do drzewa, co?
— Nie masz pojęcia o czym mówisz — wycedziła przez zęby.
Dziewczyna nie była już przestraszona, ale wkurzona. Zarówno
na siebie jak i na wilkołaka.
— Tak myślisz? — zapytał sceptycznie Evan, unosząc do góry
jedną brew.
— Tak. Myślisz, że zdradziłabym strażniczki? Naprawdę
myślisz, że jestem taką… taką…
Jas aż zabrakło słów, a później pomyślała o ciotce i mamie.
Któraś z nich mogła być zdrajczynią.
— To w takim razie co tu robisz? Z wielkim plecakiem i mapą w środku lasu?
— Szukam prawdy.
Chłopak nie rozumiał do końca co miała na myśli.
— Ale chcesz dojść do drzewa?
— To nie jest twoja sprawa! I oddaj mi mapę.
— Nie oddam, dopóki mi…
W tym momencie oczy Jas pociemniały, a mapa jakby ożyła. Na
specjalne wołanie strażniczki wyrwała się z ręki wilkołaka, przeleciała w
powietrzu i zawisła przed twarzą Jasmine. Dziewczyna zręcznie ją złapała i
schowała do ukrytej w pelerynie kieszeni.
Evan był zaskoczony. Nie spodziewał się takiego obrotu
wydarzeń. Dobrze wiedział, że stojąca przed nim osoba jest strażniczką, ale nie
pomyślał nawet jakie może mieć zdolności. Teraz wiedział, że dysponuje
telekinezą. Co najmniej. Może mieć przecież i inne moce. Musiał zachować
ostrożność.
— Dziękuję — uśmiechnęła się z zadowoleniem.
— Dalej nie powiedziałaś mi, po co ci mapa i czy chcesz
dostać się do drzewa.
— A ty nie oddałeś mi mapy tylko sama musiałam ją odzyskać.
— Ale ją znalazłem — przypomniał wilkołak.
Jasmine przyjrzała mu się uważnie. Wydawał się być
zdeterminowany, by uzyskać odpowiedź. Jego oczy zabłysły dziko, kiedy
zorientował się, że strażniczka nie chce nic mu wyjawić.
— Dlaczego mnie nie zaatakujesz i jej z powrotem nie
weźmiesz?
— Dlaczego miałbym odpowiadać na twoje pytania, gdy ty
nie odpowiadasz na moje?
— Dobrze — zgodziła się, dochodząc do wniosku, że jest
w tym trochę racji. — Jeśli nie chcesz mnie zabić to ja już sobie pójdę.
Jasmine zaczęła wycofywać się powoli. Szła tyłem, nie
spuszczając wzroku z wilkołaka.
Evan nie mógł znów pozwolić jej tak po prostu odejść. Czuł,
że dziewczyna może mu pomóc zemścić się na Pani i Torinie. Nie wiedział tylko
jeszcze jak.
— Zaczekaj! — zawołał, podbiegając w kierunku strażniczki.
— Nie radzę!
Chłopak nie słuchał, zbyt zdeterminowany, by ją zatrzymać i
przekonać do siebie. Wystarczył jeden krok za dużo i drogę wilkołaka oddzieliły
języki ognia wydobywające się z ziemi. Evan cofnął się zaskoczony i
przestraszony.
— Ostrzegałam — powiedziała ostro dziewczyna.
— W porządku. Zrozumiałem. Chciałem tylko jeszcze
chwilę z tobą porozmawiać.
— O czym? — spytała Jas, przyglądając się mu podejrzliwie.
Płomienie zniknęły tak nagle jak się pojawiły. Ślad został
tylko na ściółce leśnej .
— Wiem, że mi nie ufasz i myślisz, że cię skrzywdzę — zaczął
Evan — ale się mylisz. Nie chciałem być wilkołakiem, taki się urodziłem. Jeśli
chcesz chronić drzewo to ja ci pomogę. Ja też nie chcę, by oni się do niego
dostali.
— Dlaczego?
— Zrobili coś czego im nigdy nie wybaczę.
— Co takiego? — drążyła Jas.
— Między innymi zabili mojego przyjaciela — powiedział
chłopak grobowym głosem, a w jego oczach strażniczka dostrzegła cień złości i
chęci zemsty. — Obiecuję ci, że zrobię wszystko, by żadne jabłko nie dostało
się w ich łapy.
— Skąd mogę wiedzieć, że mówisz prawdę?
— Musisz mi zaufać.
— Jesteśmy wrogami. To może być jakiś podstęp.
Jasmine dalej nie ufała młodemu mężczyźnie.
— Ty też możesz mnie wykiwać i spalić, gdy tego nie będę się
spodziewał. Musimy obdarzyć się, choć odrobiną zaufania — powiedział, zbliżając
się do strażniczki i patrząc jej prosto w oczy.
Jas cofnęła się odruchowo, a Evan stracił już jakąkolwiek
nadzieję na porozumienie.
— Dobra — odezwała się strażniczka, patrząc hardo i celując
palcem w szeroką pierś wilkołaka. — Możemy spróbować sobie pomóc, ale jeśli
tylko będę miała, choćby cień podejrzenia w stosunku do ciebie to gorzko tego
pożałujesz. Wystarczy jeden zły ruch, a spalę cię żywcem.
Evan wyraźnie usłyszał nacisk na trzy ostatnie słowa i
wiedział, że strażniczka nie żartuje. Nie ufała mu, bała się, że ją oszuka,
skrzywdzi i była gotowa walczyć.
— Wszystko jasne. A tak na marginesie mów mi Evan.
Dziewczyna przez chwilę wydawała się być zbita z tropu taką
beztroską chłopaka, ale szybko się z tego otrząsnęła.
— Jasmine, a właściwie Ellen, ale wolę Jas.
— Rozumiem. Jasmine Jas Ellen — zaśmiał się wilkołak.
Noo, dobrze że sobie zaufali.
OdpowiedzUsuńTo czekam na dalszy rozwój akcji.
Fajny blog, wszystko super :)
OdpowiedzUsuńJejć jaki mroczny szablon, strasznie mi się podoba ;)
OdpowiedzUsuńPlus za to, że wszystko jest takie czytelne i łatwo się czyta, co staje się rzadkością na blogach z opowiadaniami :)
Zapraszam : http://ingenuity-charm.blogspot.com
No ogólnie nie moje klimaty, wilkołakami i wampirami się już przejadłam ale zaczełam to czytać i się oderwać nie mogłam. Za bardzo nie wiedział o co chodzi ( bo czytałam tylko ten rozdział) ale to było dobrze napisane. Lecę czytać od początku.
OdpowiedzUsuńWeny życzę.
http://sweet-dreams-little-baby.blogspot.com/
Wow! Naprawdę umiesz wymyślać.
OdpowiedzUsuń