Kobieta
biegła przez las. W jej czarne włosy wplątały się liście i
gałązki. Długa suknia nie była najlepszym ubiorem do wędrówek
po lesie. Ale to nie był spacer. To była ucieczka. Czarnowłosa co
chwilę oglądała się za siebie jakby sprawdzając czy ktoś jej
nie ściga.
Zatrzymała
się. Biała peleryna zaczepiła się o wystający korzeń. Kobieta
pociągnęła mocno i usłyszała trzask rozrywającej się tkaniny.
Nie zwróciła na to większej uwagi. Znów rzuciła się do
ucieczki. Oddychała coraz ciężej. Pot oblewał jej twarz i kark.
Obejrzała się i potknęła. Spróbowała wstać. Nie mogła.
Złapała się za kostkę, a jej usta wygięły się w grymasie.
— Nie
uciekniesz mi Brendo — usłyszała i natychmiast spojrzała za
siebie.
Za
nią stała wysoka szatynka o dużych zielonych oczach i szczupłej
twarzy. Ona również miała na sobie długą, jasną sukienkę i
białą pelerynę, ale wcale nie wyglądała jakby biegła w tym
przez las. Jej ubiór był czysty, a włosy starannie ułożone.
— Isleen
— wyszeptała ta, która leżała na ziemi.
— Obserwowałam
cię od dłuższego czasu. Nie mów, że jesteś zaskoczona —
powiedziała kobieta o imieniu Isleen.
— Właściwie
to nie za bardzo.
— Brenna
ci pomaga? — zapytała strażniczka, jednocześnie zbliżając się
do czarnowłosej.
Brenda
wykrzywiła usta w złośliwym uśmiechu i przecząco pokręciła
głową.
— Moja
siostrzyczka? — zakpiła. — Naprawdę ją podejrzewasz o zdradę?
Nie, ona nie. Woli spokojne życie u boku swojego mężulka. Woli
zajmować się ryczącym dzieciakiem, ale ja nie chcę takiego życia.
Nigdy nie chciałam. A właśnie co tam u twojej kochanej córeczki?
Co u Kelly?
— Oddaj
klucz — rozkazała, wyciągając dłoń w stronę leżącej wciąż
na ziemi strażniczki.
— Nie
masz pojęcia co cię czeka. Nie masz pojęcia jak wielką moc
posiadłam — wyszeptała Brenda, wpatrując się w oczy Isleen. —
Nie powinnaś stawać mi na drodze.
Kiedy
tylko zostało wypowiedziane ostatnie zdanie, szatynka upadła na
ziemię tuż przed Brendą, wijąc się z bólu. Krzyczała, ale
czarne oczy wpatrywały się w nią bez odrobiny litości.
Czarnowłosa
kobieta podniosła się ostrożnie, nie odrywając wzroku od Isleen,
która wciąż przeżywała katusze. Wyjęła z kieszeni płaszcza
sztylet i pochyliła się nad wrzeszczącą strażniczką.
Tortury
ustały. Isleen leżała spokojnie na leśnej ściółce i próbowała
złapać oddech. Podniosła głowę w stronę Brendy i zobaczyła
metalowe ostrze. Zielone oczy rozszerzyły się ze strachu. Kobieta
została mocno popchnięta i wylądowała na plecach. Szybki ruch
ręki i sztylet przeciął gardło. Krew trysnęła, ochlapując
twarz Brendy.
Jasmine
natychmiast otworzyła oczy. To znów te sny. Znów widziała
przeszłość. Teraz była pewna. Jej ciotka była zdrajczynią. To
ona zabiła matkę Kelly. Nie żaden wilkołak. Tylko Brenda.
Ale
co stało się z moją mamą? Ona nie mogła tak po prostu zniknąć
— pomyślała strażniczka. — A jeśli to ciotka
ją zabiła?
Strach
sparaliżował Jasmine. Do jak przerażających rzeczy dopuściła
się Brenda? Jas postanowiła, że musi się dowiedzieć prawdy. Musi
dowiedzieć się czemu tyle lat żyje bez matki i co się z nią
stało. Musi się dowiedzieć czemu nikt nie mówił jej o ciotce
Brendzie i czy to ona teraz przewodzi wilkołakom. Ona musi to
wszystko wiedzieć.
— Obudziłaś
się już? —
usłyszała
głos Evana.
— Jas
obróciła się w jego stronę. Miał mokre włosy i nagi tors. Ale
nie to zwróciło uwagę strażniczki. W jednej ręce trzymał mapę,
a w drugiej czarną koszulkę. Jej mapę i jej czarną
koszulkę.
— Co
ty robisz? — zapytała, natychmiast wstając.
—
Ale
co robię?
— No
z mapą i moją bluzką?
— No...
patrzę, gdzie teraz mamy iść, a bluzka... to zamiast
ręcznika.
Jasmine
pomyślała, że się przesłyszała. Zamrugała rozdrażniona i
zapytał
— Słucham?
Zamiast ręcznika?
— Umyłem
się i tobie też radzę. Nie wiadomo, kiedy później będziemy
mieli taką okazję.
Jas
podeszła do wilkołaka, podniosła wysoko głowę i patrzyła prosto
w brązowe oczy Evana.
— Jeśli
się nie mylę —wycedziła — to jest moja mapa i moja bluzka. I
jeśli się nie mylę, grzebałeś w moim plecaku!
— No
daj spokój. Przecież nic się nie stało, nie ukradłem —
powiedział lekceważąco.
— Nie?
— prawie krzyknęła.
— Pożyczyłem
tylko.
Jasmine
pokręciła z niedowierzaniem głową. Nie lubiła jak ktoś brał
bez pozwolenia jej rzeczy. A tym bardziej jak był to ktoś
praktycznie obcy.
— A
nie przyszło ci do głowy, żeby zapytać?
Evan
zmarszczył brwi i wymamrotał:
— Przecież
spałaś.
Dziewczyna
nie wytrzymała. Wyrwała wilkołakowi mapę i powiedziała,
wskazując na koszulkę:
— A
ją sobie weź.
***
Wilkołaki
były na miejscu. Od godziny obserwowali chatę strażniczek z
bezpiecznej odległości. Część z nich zaczynała się już nudzić
i gdyby nie Torin pewnie, by chętnie zaatakowali. Alfa zebrał
wszystkich i podzielił ich na grupy.
— Sheridan,
Aneneus, Rodan, Carney, Ardal i ja. My idziemy tunelem i wchodzimy do
chaty strażniczek dokładnie, gdy wybije druga — powiedział
Torin. — Mawgan, Bryce, Neil i Owen, zostają i mają wszystko na
oku. I lepiej, żeby wszystko się udało.
— Ojcze
— odezwał się jeden z wilkołaków, wychodząc przed szereg.
Był
to młody mężczyzna. Na pierwszy rzut oka nie różnił się
zbytnio od reszty sfory. Wysoki, barczysty, ciemnowłosy i czarnooki,
ubrany w typowy dla wilków płaszcz. Biła jednak od niego wielka
pewność siebie i duma.
— Co
się takiego stało, synu? Coś ci nie pasuje?
Po
tych słowach większość wilkołaków z pewnością zamilkłaby,
spuszczając głowę i wyczuwając, że w słowach alfy nie kryje się
ani cień troski. Ale chłopak tego nie zrobił. Nie wycofał się.
Nie wyczuł.
— Chciałbym
iść z wami — powiedział.
Torin
przyjrzał się wilkołakowi uważnie i po chwili na jego brodatej
twarzy pojawiło się coś w rodzaju uśmiechu.
— Cieszy
mnie twoje zaangażowanie Mawganie i to, że chcesz wykazać się w
walce.
— Chcę
ci pomóc ojcze, chcę zniszczyć strażniczki i dostać się do
drzewa.
— Myślisz,
że mógłbyś mi się przydać? — zapytał Torin, nie spuszczając
wzroku ze swojego syna.
— Oczywiście
— odpowiedział natychmiast, absolutnie tego pewien.
I
chyba ta zbytnia pewność siebie go zgubiła. Alfa zmrużył oczy,
podchodząc do Mawgana. Młody wilkołak mimo dużego wzrostu był
niższy od swojego ojca i musiał odrobinę podnieść do góry
głowę.
— Jeszcze
wielu rzeczy musisz się nauczyć synu.
Mawgan
zacisnął szczękę i pięści, a na jego policzkach pojawiły się
rumieńce. Otworzył usta i wyglądał jakby chciał coś powiedzieć,
ale nie zrobił tego. Cofnął się, ciągle patrząc w oczy Torina.
***
Jasmine
i Evan przemierzali las w całkowitej ciszy. Wilkołak po kilku
nieudanych próbach zaczęcia rozmowy poddał się i teraz milczał
jak zaklęty. Zorientował się, że strażniczka nie ma najmniejszej
ochoty na jego towarzystwo, nie mówiąc już o konwersacji.
Podejrzewał co prawda, że powodem tego mogło być samowolne
użyczenie przez niego jej bluzki, ale nie był tego pewien w stu
procentach. Naprawdę mogłaby się gniewać o to aż tyle
czasu?
Jas
natomiast, próbowała nie zwracać uwagi na uciążliwego towarzysza
i szła prosto przed siebie. Jakiś kwadrans temu sprawdzała na
mapie czy idą w dobrym kierunku, ale wciąż nie była pewna czy
północy-zachód jest w tę stronę. Oczywiście mogła się zapytać
o to Evana, ale cały czas była na niego zła.
— Gniewasz
się na mnie, no nie? — zapytał wilkołak, chcąc ustalić co jest
przyczyną nie najlepszego nastroju strażniczki.
— Nie
lubię jak ktoś bierze moje rzeczy bez pozwolenia — powiedziała w
końcu.
— To
tylko głupia bluzka.
Jasmine
zacisnęła zęby i milczała. Nie miała zamiaru wyjaśniać mu
podstawowych zasad kultury. Zamiast tego po raz kolejny wyciągnęła
mapę i uważnie jej się przyjrzała. Teraz była prawie pewna, że
obrali zły kierunek. Rozejrzała się dookoła i zaklęła pod
nosem. Żadna z tych rzeczy nie uszła uwadze Evana, który zaraz
zapytał:
— Co
jest?
Jas
musiała odłożyć na bok swoją dumę i upór. Najważniejsze było
odnalezienie drzewa.
— Gdzie
jest północny-zachód?
— Zgubiłaś
nas? — zapytał wilkołak, bezskutecznie próbując powstrzymać
cisnący się na usta uśmiech.
— To
nie jest zabawne — powiedziała zimno Jasmine.
— Mówiłem
ci, że bez mojej pomocy...
— Tak,
tak mówiłeś. I co z tego?! Teraz powiedz mi, gdzie jest ten
cholerny północy-zachód!
— Wyluzuj
Jas.
— Wyluzuj?!
Łażę po lesie z wielkim plecakiem i wilkołakiem! Mam dość tych
debilnych drzew, komarów i ciebie! — wykrzyczała.
— I
niby to wszystko moja wina?! Ja ci kazałem szukać tej twojej
prawdy?! Ciągle robisz ze mnie potwora. Ogarnij się
dziewczyno!
Oczy
Jasmine zabłysły i z ziemi poderwało się kilka gałęzi i
kamieni. Wszystko to poleciało w stronę wilkołaka. Ten jednak w
ostatniej chwili się uchylił i tylko jeden patyk drasnął go w
policzek. Głośne warknięcie wydobyło się z gardła wilkołaka.
Jas cofnęła się, ale chłopak zdążył podbiec i złapać ją
mocno za ramię. Strażniczka poczuła napływające do oczu
łzy.
— Nigdy
więcej tego nie rób — odrzekł Evan.
Strażniczka
wyszarpała się z uścisku chłopaka i odepchnęła go.
Wilkołak
starł z policzka ślady krwi i wyjął z płaszcza małą paczkę. W
środku były papierosy. Wziął jednego z nich i włożył do ust, a
później sięgnął do kieszeni spodni.
— Jasna
cholera — zaklął, wyciągając zamoczone pudełko zapałek.
Nagle
przed jego nosem buchnął ogień i papieros się zapalił. Evan
spojrzał na strażniczkę, a ta podeszła do niego i odezwała się
cichym głosem:
— To
ty nigdy więcej tego nie rób.
Wilkołak
zaciągnął się, obrócił głowę w lewo i powoli wypuścił z ust
kłąb dymu.
— Bez
współpracy daleko nie zajdziemy.
— Więc
współpracujmy — powiedziała Jasmine, podając mu mapę.
Oby wreszcie była dla niego miła, a więc ciocia...
OdpowiedzUsuńJejciu *,* Świetne !
OdpowiedzUsuńhttp://anamarafashion.blogspot.com/
Ohmmmm to było...eee....no bez litosne...doskonałe.... <3
OdpowiedzUsuńhttp://wpogonizasensemwpogonizasoba.blogspot.com/
Miałam skomentować już wcześniej, ale ciągle brak mi czasu.
OdpowiedzUsuńRozdział świetny. Podobało mi się jak opisałaś sen. Już nie mogę doczekać się następnego rozdziału.
bardzo fajnie piszesz... przyjemnie się czyta i jest wciągające.. na pewno jeszcze nie raz tu wrócę ^^
OdpowiedzUsuńobserwuje i zapraszam do mnie ;)
http://anuula.blogspot.com/
Łał, dobre.. Widzę, że każda Alicja ma duszę artystki. Wpadnij do mnie, będzie mi bardzo miło. www.alicjasokol.blogspot.com
OdpowiedzUsuńGenialny blog. Masz talent. Jeśli znajdziesz czas wpadnij na mojego bloga. http://historiataylor.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń