Po
niecałej godzinie drogi Jasmine znalazła się nad jeziorem, o
którym wspominał Evan. Było ono rozległe i zarośnięte. Dzikie
jak cały las. Dziewczyna wątpiła, by można je było ominąć, bo
dookoła rosła bujna roślinność, przez którą trudno byłoby się
przedrzeć.
Jas
zrobiła kilka kroków do przodu. Tafla jeziora była ciemna,
gładka, niczym niezmącona. To miejsce było wyjątkowo spokojne.
Wiatr nie bawił się liśćmi, nie poruszał gałęzi. Ptaki nie
wydawały żadnych odgłosów. Żadne zwierze nie chciało zdradzić
swojej obecności. A może żadnego zwierzęcia w pobliżu nie było.
Cisza. Zupełna i absolutna cisza, która sprawiła, że Jasmine
przeszedł dreszcz. Ta cisza z całą pewnością nie była
naturalna.
—
Po drugiej stronie jest polana —
wyszeptał Evan.
Nawet
on nie chciał zakłócić spokoju tego miejsca. Czy też czuł się
tu nieswojo?
Dziewczyna
odwróciła się w jego stronę. Stał kilka kroków za nią i
wpatrywał się w dal. Nie wyglądał na zaniepokojonego. Wyglądał
jakby coś obmyślał.
—
Musimy przejść przez jezioro —
powiedział i dopiero teraz spojrzał na Jas.
—
Nie możemy go ominąć? — zapytała, ale
dobrze wiedziała, że to nie możliwe.
—
To jedyna droga.
Jasmine
podeszła bliżej i popatrzyła nieufnie na wodę. Nie podobał jej
się ten pomysł. Nie lubiła pływać. Mało tego. Ona nie potrafiła
pływać.
—
Bez obaw. Tu nie jest zbyt głęboko —
powiedział, zdejmując z siebie płaszcz.
—
Chyba nie masz zamiaru się rozbierać, no nie? —
zapytała Jas w zdumieniu, przyglądając się poczynaniom wilkołaka.
Evan
nic nie odpowiedział, tylko zaśmiał się cicho i zdjął buty, a
później skarpetki.
—
Tylko się nie rozpędzaj.
—
Spokojnie. Jeśli liczysz na darmowy striptiz to cię zawiodę.
—
Bardzo zabawne — mruknęła Jas, która
teraz przyglądała się jak chłopak wchodzi do wody, trzymając
buty i płaszcz wysoko nad głową.
Kiedy
już wilkołak zanurzył się po kolana, odwrócił się do Jasmine i
zapytał:
—
A ty nie idziesz?
—
A nie możemy tutaj rozbić namiotu?
—
I tak będziemy musieli przejść przez to jezioro, więc co to za
różnica, kiedy to zrobimy?
Jasmine
milczała przez chwilę. Nie chciała mu zdradzić, że boi się
głupiej wody. Ale czy miała inne wyjście?
—
Nie ma innej drogi? — To pytanie było
jej ostatnią deską ratunku.
—
Wybacz, ale to ty masz mapę, więc skąd ja mam to wiedzieć?
—
No tak — wymamrotała i już szukała
innej drogi.
Mapa
jednak żadnej innej drogi nie uwzględniała i wszystko wskazywało
na to, że Jasmine będzie musiała pokonać własne lęki,
przedostając się z jednego brzegu jeziora na drugi.
—
I co?
—
To jedyna droga — odpowiedziała
zrezygnowana.
Evan
zauważył, że dziewczyna nie wygląda na zbyt zadowoloną. Tylko
dlaczego? Przecież już niedługo będzie mogła zjeść, wyspać
się, odpocząć. Wystarczy pokonać tylko to jezioro. Czy to aż
takie trudne? Widocznie dla niej tak. A może chodzi o coś innego?
Ale skąd on miał niby wiedzieć co?
Wilkołak
patrzył się na strażniczkę i patrzył. Wyglądała na
zdenerwowaną i zakłopotaną. Musiała się czymś martwić. I po co
szukała innej drogi?
—
Co jest? — zapytał, wychodząc z wody.
—
Nie umiem pływać — powiedziała cicho,
wbijając wzrok w trawę.
Teraz
zrozumiał. Rzucił na bok swoje rzeczy i podszedł do Jasmine. Miał
okazje zrobić coś dzięki czemu zyskałby, chociaż trochę w
oczach tej upartej dziewczyny.
Bez
słowa wziął od niej ciężki plecak, a później schylił się po
porzucony wcześniej płaszcz i buty. Wszystko to uniósł nad głowę
i tak wszedł do jeziora, ale po chwili odwrócił się i wyszedł z
wody. Spojrzał na dziewczynę ubraną w bladoniebieską, długa
suknie i białą pelerynę.
—
Daj mi pelerynę — powiedział,
opuszczając trzymane w górze ręce na wysokość piersi.
—
Pelerynę? — zapytała Jas, całkowicie
zaskoczona.
—
Tak. Zdejmij ją. Jeśli tego nie zrobisz zamoczysz ją.
Jasmine
pokiwała powoli głową i pozbyła się peleryny.
—
Chcesz przenieść rzeczy na drugi brzeg? —
upewniła się.
—
Tak — odpowiedział krótko.
Chwilę
później był już w wodzie. Najpierw po kostki, łydki, kolana,
uda, pas... I to nie było głęboko?! Na środku jeziora woda
sięgała mu aż połowy torsu.
Jasmine
poczuła, że zaczyna jej brakować tchu.
Utonę.
Nie dam rady.
Strażniczka
szacowała, że wilkołak ma jakieś dwa metry wzrostu. Może więcej.
A ona? Miała coś około metra siedemdziesięciu sześciu. Ile
centymetrów różnicy? Minimum dwadzieścia cztery. Czyli woda
będzie jej sięgać gdzieś tak do szyi.
Im
więcej Jasmine o tym myślała, tym bardziej była przerażona.
Evan
zdążył już wrócić i teraz z niepokojem przyglądał się
pobladłej dziewczynie.
—
Spokojnie. Chodź — powiedział, łapiąc
dziewczynę za łokieć i prowadząc ją w kierunku jeziora.
Pozwoliła
mu na to. Szła przed siebie zupełnie jak w transie. Bezwolna
laleczka. Mętlik w głowie, przerażenie w oczach, szum w uszach.
Czuła jakby za chwilę miała zemdleć i tylko silny uścisk dłoni
wilkołaka, powstrzymywał ją przed upadkiem.
Jakim
cudem to właśnie ona była strażniczką? Bała się ciemnych
piwnic i głębokiej, nieznanej wody. Nie była typem bohaterki, choć
starała się ukryć strach. Jak mogła skutecznie bronić drzewa,
jeśli czasem to ją trzeba było obronić czy uratować?
—
Nie dam rady — wyszeptała, gdy poczuła
jak woda przenika jej buty.
—
Jasne, że dasz — dodawał jej otuchy
Evan.
—
Skąd możesz to wiedzieć?
—
Po prostu w ciebie wierzę. Zaufaj mi. Przejdziemy przez to jezioro
razem.
I
zrobiła to. Zaufała mu. Była to może najgłupsza lub
najmądrzejsza decyzja w jej życiu. I jak każda pociągnie za sobą
konsekwencje w przyszłości.
Jasmine
poczuła chłód wody. Wzdrygnęła się i mocniej przylgnęła do
Evana. Uczepiła się go jakby był jej szansą na przetrwanie. Jej
własnym kołem ratunkowym.
Z
każdym krokiem zanurzała się coraz głębiej. W pewnym momencie
nawet potknęła się, o jakiś leżący na dnie kamień i upadłaby,
zachłystując się wodą, gdyby nie Evan.
Chłopak
wyczuł, że Jasmine, ledwo trzyma się na nogach i kiedy strażniczka
potknęła się, wilkołak natychmiast zareagował. W jednej chwili
nogi Jas oderwały się od podłoża i dziewczyna znalazła się w
ramionach Evana. Chłopak wypuścił ją z objęć dopiero wtedy, gdy
znaleźli się na suchym lądzie.
—
Dzięki — wymamrotała speszona Jas i
natychmiast odsunęła się od Evana.
Po
przymusowej kąpieli sukienka Jasmine zrobiła się prześwitująca i
mocno przylgnęła do jej ciała. Dziewczyna szybko podniosła swoją
pelerynę i się nią owinęła. Dygotała z zimna, a do tego było
jej wstyd.
Jestem
żałosna — pomyślała. —
Nie dość, że pokazałam jak bardzo boję się wody to jeszcze
musiałam się potknąć. Po prostu świetnie.
—
Weź mój płaszcz. Jest cieplejszy —
powiedział wilkołak, podchodząc do strażniczki i podając jej
ubranie.
Sam
miał na sobie mokre spodnie i bluzkę, ale nie wyglądał na
zmarzniętego.
—
No masz — dodał, gdy Jas nie zrobiła
absolutnie nic, by wziąć od niego płaszcz. —
Ubierz się, bo się przeziębisz. Ja idę po drewno, a ty rozłóż
namiot i lepiej się przebierz.
—
A ty? Tobie nie jest zimno?
—
Nie — odpowiedział krótko i już go nie
było.
Jasmine
obserwowała jak znika wśród drzew. Odczekała jeszcze chwilę i
rozejrzała się dookoła. Chyba nikogo nie było. Podeszła do
leżącego na ziemi plecaka i wygrzebała z niego parę jeansów,
szary top i czarny sweter, a później schowała się za grubym pniem
drzewa, by się przebrać.
Mokre
ubrania powiesiła na gałęzi i wzięła się za rozłożenie
namiotu. Pamiętała jak kiedyś robił to jej tata. Kiedy to było?
Cztery, pięć lat temu? To wtedy nie wydawało się takie trudne.
Jednak teraz gubiła się w w tych wszystkich linkach, rurkach,
szpilkach i innych częściach. Całe szczęście, że znalazła
instrukcję.
Evan
nazbierał wystarczająco dużo drewna na rozpalenie ogniska i
właśnie wracał do miejsca, w którym zostawił strażniczkę.
Dziewczynę zobaczył z daleka. Przebrała się. Skończyła nawet
rozbijać namiot i teraz przyglądała się swojemu dziełu.
Zaskoczyła go tym trochę. Nie spodziewał się, że Jasmine poradzi
sobie z tym zadaniem tak szybko.
Kiedy
wszedł na polanę, odwróciła się w jego stronę. Wyglądała na
zadowoloną. Wskazała na namiot i powiedziała głośno:
—
Jednak nie jest ze mną tak najgorzej, co?
Wilkołak
uśmiechnął się tylko, nic nie mówiąc i zaczął układać
kawałki drewna. Kiedy skończył, popatrzył znacząco na Jas.
—
Kolej na ciebie.
Dziewczyna
od razu zrozumiała, o co mu chodzi. Skupiła swój wzrok na stosie i
po chwili buchnął ogień.
Chłopak
poszedł po szatę strażniczki, którą powiesił na wbitym w ziemię
kiju, niedaleko ogniska.
—
Może wyschnie — mruknął.
Sam
miał na sobie wilgotne ubranie, ale kiedy Jas zapytała go o nie,
ten tylko wzruszył ramionami i powiedział, że jak usiądzie przy
palenisku to się wysuszy.
Jasmine
nie wiedziała, ile siedzi, wpatrując się w płomienie. Nie była
głodna, a wilkołak powiedział, że on też nie chce jeść.
Zerknęła na niego. Nie patrzył na nią. Wpatrywał się w ciemny
las jakby upewniał się czy nie czają się w nim jakieś
zagrożenia.
—
Powinnaś iść już spać — powiedział,
nie odrywając wzroku od drzew. — Jutro
wyruszamy tuż po wschodzie słońca.
—
A co z tobą? Nie idziesz spać? —
zapytała Jas.
Dopiero
teraz spojrzał na nią z poważną miną.
—
Ja jeszcze trochę tu posiedzę.
—
Dlaczego? Co się dzieje? — dopytywała
się, oglądając dookoła. — Coś nam
grozi?
—
W lesie nigdy nie jest bezpiecznie. Zwłaszcza nocą.
Jasmine
przestała się rozglądać i całą swoją uwagę skupiła na
wilkołaku. Coś jej się nie podobało. A właściwie ktoś.
Niepewność i niepokój znów dały o sobie znać.
—
Mam dziwne podejrzenia, że ty...
—
Ciągle mi nie ufasz — przerwał jej
Evan.
Jas
zacisnęła usta i przez dłuższą chwilę nie odrywała wzroku od
twarzy wilkołaka. W końcu wstała, podeszła do porzuconego pod
drzewem płaszcza i podniosła go.
—
Miłej nocy — powiedziała, wręczając
chłopakowi okrycie.
Evan
bez słowa przyglądał się jak wchodzi do namiotu i szczelnie go
zasuwa.
Tytuł rozdziału jest cytatem ze strony: http://szukaj.cytaty.info/mysli/zaufanie-5.htm
To jest Boskie! nie mam słów, kiedy następny ? :D
OdpowiedzUsuńCieszę się, że ci się podoba. Rozdziały staram się dodawać co tydzień w weekend.
UsuńDzięki za opinię. Pisać wbrew pozorom łatwo nie jest, ale staram się robić to coraz lepiej.
OdpowiedzUsuńCo do pomysłu. Owszem, jest to historia fantasy z wątkami romansu, ale raczej nie sądzę, żeby każdy bohater był kopią Edwarda Cullena (choć ten rozdział może na to wskazywać)czy innego super-idealnego bohatera. Przynajmniej postaram się, żeby tak nie było.
A mi się podoba. Lubię takie opowiadania i nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału.
OdpowiedzUsuń