Lilian
obudziła się po ósmej. Elizabeth jeszcze
spała, więc dziewczyna jak najciszej podeszła do szafy, wyjęła z niej jasne
jeansy i luźną granatową bluzkę. W łazience po dosyć szybkim doprowadzeniu się
do porządku, zeszła na dół do kuchni. Tam znalazła świeżo zaparzona herbatę i
jeszcze ciepłe tosty. Przy stole siedziała Tullia, która właśnie kończyła jeść.
— Jeśli
chcesz to się częstuj. Ja już nie dam rady — powiedziała, wychodząc.
Lily
podziękowała i uśmiechnęła się do strażniczki. Tullia zawsze była dla
wszystkich miła i roztaczała wokoło atmosferę ciepła i przyjaźni. Lilian
sądziła, że to dlatego, że ma ona dar empatii i nie lubi, gdy ludzie w jej
towarzystwie są nieszczęśliwi.
White
posmarowała tost dżemem i nalała sobie herbaty do kubka. Wtedy do kuchni weszła
jej babcia.
— Witaj
kochanie — przywitała się z uśmiechem.
— Cześć
babciu. Tosta?
—
Dziękuję — powiedziała, nakładając sobie jednego na talerz. — Tullia zrobiła?
— Yhm…
—
Zawsze robi więcej niż może zjeść — zaśmiała się — i później wszystkich
częstuje. Miła dziewczyna.
Lily
szybko przełknęła ostatni kęs i popiła herbatą. Miała dziwne przeczucie, że
babcia zaraz zapyta ją o Jas.
— Tak,
tak. Tullia jest bardzo sympatyczna — potwierdziła, wstając od stołu i udając
się do zlewu.
—
Pholomeno — zwróciła się do Lily, używając jej imienia strażniczki.
Lilian
nigdy nie przepadała za nim i jak zawsze musiała minąć chwila, gdy zorientowała
się, że to do niej mówiono.
— Tak?
O co chodzi? — zapytała, odwracając twarz ku starszej strażniczce.
— Kiedy
spotkasz Ellen powiedz jej, że chciałabym z nią porozmawiać, dobrze?
Lily
natychmiast odwróciła wzrok, odkręciła wodę i zaczęła szorować talerz.
—
Dobrze, kiedy tylko ją spotkam.
Po
umyciu naczyń, starając się zachować pozory normalności wyszła z kuchni i
skierowała się do biblioteki. Miała tam poszukać książki, która była „dla niej
ważna”, cokolwiek, by to nie znaczyło.
Chodziła
między regałami, zakurzonymi księgami i myślała.
Ważna dla mnie książka. Co jest dla mnie
ważne? I skąd Jas miałaby wiedzieć, która to książka, skoro nawet ja tego nie
wiem? Hmm… Ważna. Wyjątkowa. Tylko dla mnie? Która książka może być dla mnie
ważna.
Już
wiedziała. Dla niej ważna jest rodzina, a w tej bibliotece jest książka o jej
rodzinie. Nosiła ona tytuł Dzieje rodu
White’ów. Lily szybko ją znalazła, bo zaledwie kilka dni temu czytała ją.
Możliwe, że Jas miała wizje przeszłości i to widziała.
Dziewczyna,
nie namyślając się długo otworzyła opasłą księgę i zaczęła ją przeglądać. W
środku rzeczywiście znalazła kopertę z napisem Lily.
Strażniczka, rozejrzawszy się dookoła i
upewniwszy się, że w bibliotece nie ma nikogo oprócz niej, otworzyła kopertę, i
zaczęła czytać.
Kochana
Lily
Jeśli czytasz ten list, to znaczy, że ja wyruszyłam w drogę i prawdopodobnie jestem już daleko stąd. Wiem, że o wiele Cię prosiłam, ale jeszcze o więcej muszę Cię prosić. To co
dalej przeczytasz pewnie Ci się nie
spodoba, ale od tego wszystko zależy.
Wiem, gzie
jest ukryta mapa. I teraz zamierzam zdradzić Ci ten
sekret. Otóż mapa
ukryta jat w pomieszczeniu pod chatą. Żeby się do niego
dostać musisz wejść do schowka. Tam jest dywan, pod nim
jest klapa, a w niej otwór. Do jej otwarcia potrzebny jest medalion strażniczek. Kiedy już podniesiesz klapę, zobaczysz schody. Zejdź nimi. Do pomieszczenia zaprowadzi Cię wąski
korytarz. A i nie zapomnij wziąć jakiejś świecy, bo
tam jest ciemno. Mapa jest w jednej ze szkatuł na stole. Druga szkatuła jest
pusta, więc się nie zdziw jak tam nic nie znajdziesz.
Pewnie
zastanawiasz się czemu Ci
to wszystko mówię. Pamiętasz tę wizję, w której wilkołaki włamują się do chaty i
porywają Dallas? Myślę, że to nastąpi, a kiedy już wilkołaki dostaną się do chaty,
ty zaprowadzisz jednego z nich do mapy i mu ją dasz. Nie
rób tylko tego zbyt chętnie, bo
nabierze podejrzeń. I nie bój
się, nie zwariowałam. Może to zapobiegnie porwaniu Dallas. W każdym razie oni muszą mieć mapę i wyruszyć do drzewa, bo i ja tam będę. Tam mam zamiar spotkać tę tajemniczą kobietę i
dowiedzieć się czy nie jesteśmy spokrewnione. To naprawdę bardzo ważne. I nie bój się, nie dam, im tknąć, choćby jednego
jabłka.
Kiedy
wilkołaki już odejdą, powiesz reszcie strażniczek o moim planie. Przygotowałam dla
was kopię mapy i
ukryłam w szparze między deskami
pod Twoim łóżkiem. Dzięki temu i wy znajdziecie drogę do drzewa i razem powstrzymamy
wilkołaki przed zerwaniem jabłek.
Wiem, że to ryzykowne, ale to jedyny sposób, żebym dowiedziała się prawdy i żebyśmy
przeszkodziły, im na zawsze w dostaniu tego czego chcą. Wierzę, że mnie nie zawiedziesz i spotkamy się pod zakazanym drzewem. Myślę, że dzięki Twoim
zdolnościom
dotrzecie tam na czas. A, kiedy już tam będziecie to lepiej przygotujcie się na walkę, bo raczej
bez tego się nie obędzie.
Nie martw
się o mnie, będę ostrożna. Pozdrów Elizabeth
i przekaż, że ją
przepraszam. Będzie zła, że nie powiedziałam jej tego
co Tobie. I inne strażniczki też przeproś. Nie sądzę, że będą zadowolone z tego co zrobiłam.
Jas
Lily przeczytała list dwa razy, ale
wciąż nie mogła uwierzyć w to, co napisała jej przyjaciółka. Danie mapy
wilkołakowi, to dla niej dobry plan? A co, jeśli coś pójdzie nie tak? Co, jeśli
Jasmine po drodze coś się stanie? Przecież może zabłądzić, nie mówiąc już o
gorszych rzeczach. O czym ona myślała? Jak może tak wszystko narażać? Drzewo,
ludzi, świat… Wszystko!
Lilian przemierzała bibliotekę
zdenerwowana. Nie mogła wrócić do pokoju, bo możliwe, że Lisa tam była.
Najpierw musiała się uspokoić i wszystko sobie poukładać.
Jasmine tu nie ma, więc nie może
przemówić jej do rozsądku. Jas wymyśliła plan, głupi plan, który teraz Lily
miała pomóc zrealizować. A co z konsekwencjami? Ale teraz jest już za późno.
Lilian obiecała, że zrobi wszystko, o co poprosi ją przyjaciółka. Zresztą gra
rozpoczęta. Wtedy przypomniała sobie o wizji. To ona da wilkołakowi mapę.
Będzie musiała w jakiś sposób zdradzić strażniczki. Czy jest w stanie to
zrobić?
Jesteś
moją przyjaciółką, ufam ci i tylko ty możesz mi pomóc — zadźwięczały w jej głowie słowa
przyjaciółki. — Bez ciebie sobie nie
poradzę.
Tak, była do tego zdolna. Dla Jasmine.
***
Jasmine szła, co chwilę zerkając na
swojego towarzysza. Mógł sobie mówić co chciał, ale ona mu nie ufała. To
dlaczego zgodziła się, by jej towarzyszył? Sama do końca tego nie wiedziała.
Może kierował nią strach, że się zgubi albo znajdzie się w niebezpieczeństwie?
Dziewczyna nie przyznałby się do tego nigdy, ale przy Evanie czuła się odrobine
pewniej, nie była samotna w tym wielkim lesie. A może istniał inny powód jej
zgody. Może wyczuła, że chłopak mówi prawdę? Może dostrzegła w nim coś więcej
niż wilka? A może nie istniał jeden powód, a kilka?
— Na pewno nie chcesz pomocy z tym
wielkim plecakiem? — zapytał już któryś raz Evan.
Doprawdy nie rozumiał dlaczego
strażniczka jest tak uparta i chce to wszystko dźwigać sama.
— Już ci mówiłam, że sobie poradzę —
odparła Jas, która postanowiła za wszelką cenę pokazać, że nie jest słaba i
wilkołak nie musi się o nią martwić.
Jasmine sądziła, że dochodziło już
południe, ale nie była tego pewna, przez wysokie drzewa, zasłaniające prawie
całe niebo. Powoli robiła się zmęczona i głodna.
Ani jedno ani drugie nie uszło uwadze
Evana. Chłopak widział kropelki potu na jej jasnym czole i słyszał cięższy
oddech oraz ciche burczenie w brzuchu.
— Zatrzymajmy się — powiedział.
— Masz dosyć? — zaśmiała się Jas. — Nie
dasz rady dalej iść?
— Nie masz pojęcia, ile jestem na
nogach — niby to bronił się wilkołak.
— Tak? Tylko przypominam ci, że to ja
dźwigam ciężki plecak, a nie ty. I jakbyś chciał wiedzieć to mogę iść jeszcze
dalej bez żadnego postoju.
To oczywiście nie była do końca prawda.
Jas marzyła, by usiąść, odpocząć i zjeść. Ale chyba mu tego nie powie, prawda?
Evan uśmiechną się lekko. Dla niego
było jasne, że kłamała.
— Świetnie. Jak chcesz to możesz iść.
Ja trochę odpocznę, zjem i cię dogonię.
— Mam cię zostawić? — zdziwiła się.
— Nie martw się. Nic mi się nie stanie
— uśmiechnął się do zaskoczonej strażniczki.
— A co z różnymi niebezpieczeństwami,
którymi mnie straszyłeś?
— Wątpię żebyś się przestraszyła. A
poza tym chyba nic ci się nie stanie przez godzinę.
Dziewczyna odrobinę się skrzywiła.
— No oczywiście możesz odpocząć sobie
ze mną, ale jeśli mówisz, że dasz radę… — urwał.
Wtedy Jas zorientowała się, że wilkołak
sobie z niej żartuje. On dobrze wiedział, że Jasmine kłamie i zwyczajnie ją
podpuszczał.
— Bardzo zabawne — powiedziała urażonym
tonem, odwracając się do Evana bokiem.
Chłopak nie mógł się powstrzymać i
wybuchnął śmiechem. Jednak zaraz zamilkł, bo nad głową przeleciała mu spora
gałąź. To rzecz jasna była sprawka Jasmine.
— No wiesz?! Zamach na moje życie? —
udał oburzenie.
— Głupek — odparła Jas już w lepszym
nastroju.
Oboje jeszcze przez chwilę sobie
żartowali, a później zdecydowali się, że jednak odpoczną i coś zjedzą. Jasmine
wygrzebała z plecaka kanapki, które zrobiła na pierwszy dzień swojej podróży.
— Szynka czy ser? — zapytała.
— Naprawdę się nie domyślasz?
— Niech ci będzie — zaśmiała się,
rzucając mu kanapkę z szynką.
Ooo.. ostatnie słowa są mega!
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać WIELKIEJ bitwy..hehe
"I nie bój się, nie zwariowałam." jak czytałam ten list myślałam że coś mu się pokićkało xD
OdpowiedzUsuńA tak poza tym świetnie piszesz więc nie mam się czemu zarzucić. Chciałam napisać długi komentarz ale jestem z takich które nie potrafią :/ Niestety :D