Jasmine i Elizabeth dotarły na przyjęcie z
półgodzinnym spóźnieniem.
― Wszystkiego najlepszego! ― usłyszała Jas, gdy
tylko przekroczyła próg salonu.
Czarnowłosa przebiegła wzrokiem po zgromadzonych
osobach. Byli tu, cała jej paczka. Wszyscy uśmiechnięci i wystrojeni . Nathan
włączył muzykę, a Lily podbiegła do Jas i Lis, i wyściskała jubilatkę.
― Chodź ― powiedziała, ciągnąc ją za rękę
do stołu z przekąskami, przy którym wszyscy się zebrali.
Meg zaczęła składać życzenia Jas i dała jej
prezent. Za jej przykładem poszła reszta przyjaciół. Ostatni był Jack, który
zamiast, tak jak wszyscy złożyć życzenia, z uśmiechem odciągną Jasmine w kąt salonu.
Znajomi oczywiście udawali wielce niezainteresowanych sprawą. Meg zaczęła
rozmawiać z Nathanem, Lily tańczyć z Markiem, natomiast Lisa poszła do kuchni,
pomóc mamie, ale nie mogąc się powstrzyma, mrugnęła do zaskoczonej Jas.
― Chciałbym, aby wszystkie twoje marzenia się
spełniły ― powiedział Jack.― Mam coś dla ciebie.
― Co takiego? ― spytała Jas, wpatrując się w
jego zielone oczy.
Chłopak wyciągnął z kieszeni małe pudełeczko, w
którym znajdowała się bransoletka z ośmioma serduszkami. Na każdym z nich
zielonymi kamyczkami ułożona była jedna literka. Słowo, które one tworzyły to: I
love you.
Jack założył bransoletkę, a Jasmine wciąż
była tak zaskoczona, ze nie wiedziała co powiedzieć. Czy to możliwe, żeby
Jack mnie kochał? ― zastanawiała się Jas.
― Jasmine ― usłyszała głos chłopaka.
Czarnowłosa wpatrywała się w twarz Jacka.
Jego ciemnobrązowe włosy miały zwyczaj spadania na oczy, na te oczy, które
miały piękną, soczyście zieloną barwę. Pełne usta nie uśmiechały się jak
zwykle, a w spojrzeniu kryło się napięcie. Czekał. Próbował przewidzieć jej
reakcje, ale nie był w stanie.
Jasmine patrzyła na niego niesamowicie
niebieskimi oczami z zdezorientowaniem i niedowierzaniem. Czerwona sukienka,
którą dziś założyła pasowała idealnie do jej czarnych włosów i jasnej cery.
Jack uznał, że nie widział, aby ktoś wyglądał równie pięknie jak ona
teraz.
Zdecydował, że dziś pokaże jej swoje
uczucia, ale teraz przeraźliwie bał się jej reakcji. W końcu wyraz twarzy
Jasmine zmienił się. Na ustach dziewczyny pojawił się uśmiech, a oczy zabłysły,
sprawiając, że nie mógł on oderwać od nich wzroku.
Jas miała ten sam problem. Hipnotyzowali się
nawzajem. Dłonie Jacka znalazły się na tali dziewczyny, przyciągając ją
bliżej. Jasmine, za to objęła go za szyję. W tle było słychać piosenkę A
Thousand Years*.
Heart beats fast
Colors and promises
Colors and promises
Para nie zwracała uwagi na resztę.
How can I love when I'm afraid
To fall
But watching you stand alone
All of my doubt
Suddenly goes away somehow
To fall
But watching you stand alone
All of my doubt
Suddenly goes away somehow
Byli sami. Nic innego się nie
liczyło.
One step closer
Jack pochylił się, a Jasmine wplotła palce w
jego włosy.
I have died everyday
waiting for you
waiting for you
Jas zanuciła razem z
piosenkarką.
I will not let anything
Take away
What's standing in front of me
Take away
What's standing in front of me
Jack
wyszeptał dalszą część utworu.
One step closer
Ich usta złączyły się w pocałunku, na który tyle czekali.
I have loved you for a
Thousand years
I'll love you for a
Thousand more
Thousand years
I'll love you for a
Thousand more
Pocałunek skończył się wraz z piosenką, ale jeszcze
przez chwile wpatrywali się w swoje uśmiechnięte twarze, zanim wrócili do
rzeczywistości. Do przyjaciół dołączyli trzymając się za ręce. Przy rozmowie i
tańcu czas mijał bardzo szybko. Mama Elizabeth przyniosła tort i wszyscy
odśpiewali Happy Birthday.
Jubilatka właśnie miała zdmuchnąć
świeczki, gdy usłyszeli dzwonek. W drzwiach stał Tom.
― Przepraszam za spóźnienie. Wszystkiego
najlepszego Jas.― powiedział, wręczając dziewczynie prezent.
― Wybrałeś sobie dobry moment – zaśmiała się
Jasmine, pokazując tort.
― Mam dobre wyczucie czasu – odpowiedział z
uśmiechem.
― Co on tu robi? ― spytała cicho Lisa, gdy Jas
podawała jej kawałek ciasta.
― Zaprosiłam go – odpowiedziała po prostu.
― Po co? ― syknęła Elizabeth.
― Lubię go, a poza tym zależy mu na tobie i
powinnaś z nim szczerze porozmawiać. Jesteś mu to winna.
― Nic mu nie jestem winna ― zaprzeczyła
zdenerwowana.
Jednak Jasmine wiedziała, że przyjaciółka jej
posłucha i pogada z Tomem. Intuicja jej nie zawiodła. Nie minęło wiele czasu, a
Lis wyszła z Tomem z salonu.
― Słuchaj Tom ― zaczęła Lisa ― Przepraszam, że
wcześniej nie zadzwoniłam… nic nie wyjaśniłam, ale…
― Nie mam u ciebie żadnych szans ― dokończył
smutno Tom.
― Nie.― zaprzeczyła Elizabeth ― To nie chodzi o
ciebie.
― Taa… jasne. ― zaśmiał się ponuro ― Typowy
tekst , znaczący to samo co ,,spadaj’’ tylko delikatniej przekazany.
― Tylko, że to naprawdę chodzi o mnie ― upierała
się Lis.
― To może powiesz mi w takim razie co jest nie
tak.
― Nie mogę.
― Dlaczego?
― To, by się nie udało. Nie możemy być razem.
― Nawet nie chcesz spróbować?― zapytał
zdenerwowany.
― Po co? Żeby później żałować?
― Myślisz, że związek ze mną to błąd?! Coś czego
później będziesz żałować?! Coś nic nie wartego?!― krzyczał.
― To nie tak!― zaprzeczyła Lisa.
― A jak?
― Pewnie byłoby nam dobrze ― powiedziała.
― To o co chodzi? ― Tom nic nie rozumiał.
― Później musiałabym odejść ― wyszeptała
dziewczyna.
― Dlaczego? Przecież nie musi… ― jeszcze Tom nie
dokończył mówić, a rudowłosa kręciła smutno głową.
― Ale tak będzie.
― Skąd wiesz?!
― Wiem ― upierała się.
― Wiesz ― prychną chłopak.
― W wakacje wyjeżdżam. Później idziemy na studia
― przypomniała. ― To się nie uda.
― Proszę cię tylko o jedną szansę ― powiedział
spokojniej, błagalnym tonem.
― Nie chcę żebyś żałował.
― A co jeśli będę żałował, że nie spróbowaliśmy?
A co jeśli ty będziesz żałować? ― pytał
― A co jeśli nam się uda?
― Będziemy razem ― stwierdził Tom.
― Będziemy cierpieć, gdy się rozstaniemy.
― Nie musi tak być! ― powiedział stanowczo
blondyn.
― Ale tak będzie! Ty nic nie rozumiesz! Nie
wszystko jest takie jak ci się wydaje! Nie wszystko jest takie proste! Życie
jest pokręcone.
― Chyba ty też ― stwierdził Tom.
― Ja też. ― zgodziła się Elizabeth ― Nawet nie
wiesz jak.
― Lis…
― Nie ― ucięła dziewczyna. ― Pora byś wyszedł.
― Jas mnie zaprosiła ― upierał się.
― A ja cię wypraszam.
― To twój dom ― zgodził się niechętnie.
― Właśnie.
Tom spojrzał na Elizabeth błękitnymi oczyma.
― Jeśli mamy być razem to będziemy ― powiedziała
Lisa.
― Przecież powiedziałaś…
― Kiedyś ― uściśliła.
― Wiesz coś czego ja nie wiem? ― zapytał, ale
gdy nie usłyszał odpowiedzi tylko lekko skinął głową.
Wiedział, że nic nie wskóra. To był koniec.
Elizabeth podeszła do Toma i przytuliła go. Chłopak odwzajemnił uścisk.
― Wybacz Tom. Jestem pewna, że zrozumiesz –
wyszeptała rudowłosa.
― Kiedyś ― dodał cicho Tom, wtulony w jej włosy.
Odsunęli się od siebie. Chłopak posłał jej
smutny uśmiech, odwrócił się i odszedł. Elizabeth patrzyła jak przechodzi
niezauważony wśród rozbawionych przyjaciół i wychodzi frontowymi drzwiami. Lisa
zamknęła oczy, ale nie zdołała powstrzymać łzy , która spłynęła po jej
policzku.
Tom szedł ulicami, świadomy tego co
stracił. Chociaż jak mógł coś stracić, skoro tego w ogóle nie miał? Jego dłonie
automatycznie zacisnęły się w pięści. Czuł się bezsilny i zrezygnowany.
Przecież nie był Elizabeth obojętny, wiedział to. Dlaczego, więc go odtrącała?
Schował zaciśnięte pięści do kieszeni bluzy i wtedy zorientował się , że tam
coś jest. To ,,coś’’ okazało się pierścionkiem z ciemnozielonym oczkiem. Dobrze
wiedział do kogo on należał. Jego właścicielka musiała mu go włożyć do kieszeni
przy pożegnaniu.
― Elizabeth ― szepnął, ściskając
pierścionek. ― Poczekam.
* wykorzystałam fragment piosenki
Christiny Perri - A Thousand Years
Smutnee ;( Ale bardzo fajnie napisane, pełno emocji. Ja osobiście bym wolała więcej opisów, a mniej dialogów :)
OdpowiedzUsuńWiem, że dialogów jest sporo, ale to się trochę zmieniło w dalszych rozdziałach.
Usuń