Po tym jak dziewczyny przyszły już przebrane,
pani Red zaprowadziła je do piwnicy.
― Stańcie tu ― wskazał rozłożony na
podłodze dywan.
Gdy zrobiły, to co im poleciła , Katherine
również weszła na dywan. Kobieta wyciągnęła przed siebie rękę i zakreśliła nią
łuk. Jasmine nie mogła uwierzyć własny oczom. Dookoła, jakby znikąd pojawiły
się ściany, podłoga lekko się zatrzęsła, a Jas poczuła, że zjeżdżają w dół.
― Ja chyba śnię ― wyszeptała czarnowłosa.
― Nieźle, nie? ― zaśmiała się Elizabeth.
Po chwili zatrzymali się i jedna ze ścian
rozsunęła się. Dopiero, wtedy dotarło do Jas, że jechali windą.
― Gdzie jesteśmy? To jakieś podziemia? ― spytała
Jasmine, wchodząc do słabo oświetlonego korytarza.
― Tak to można ująć ― powiedziała pani Red.
Kiedy Jas odwróciła się, zauważyła, że winda
znikła.
― Jak wrócimy? ― zaniepokoiła się.
― Jest tu specjalne pomieszczenie do
teleportacji. Później je zobaczysz ― odpowiedziała Lily.
Po dziesięciominutowej drodze i licznych
zakrętach, dotarły na miejsce. Przynajmniej tak twierdziła pani Red. Teraz
wszystkie cztery stały przed wielkimi, drewnianymi drzwiami ze złotą klamką w
kształcie jabłka. Jas przypomniała sobie, że już nie pierwszy raz widzi ten
symbol. Gdy tylko mama Elizabeth nacisnęła klamkę, drzwi lekko
zaskrzypiały. Za nimi znajdowały się schody. Prowadziły one do małej komórki ,
w której czekała na nie kobieta po czterdziestce.
Jej jasne włosy były upięte w kok, a błękitne
oczy zwróciły się w stronę Jas. W spojrzeniu kryło się dużo ciepła i mądrości.
Jasmine od razu poznała babcię Lily, panią Ginevre White.
― Wszyscy już czekają ― poinformowała pani
White.
― Wszyscy? To znaczy kto? ― spytała czarnowłosa.
― Wszystkie strażniczki. Dziś dołączysz do nas ―
odpowiedziała Ginevra.
Jas zastała zaprowadzona do dużego i bardzo
jasnego pomieszczenia. Podłoga tam zrobiona była z białego kamienia,
lustra pokrywały ściany, a pod sklepieniem znajdowała się kula z oślepiającym
światłem. Dziewczyna, gdy tylko spojrzała w górę musiała natychmiast spuścić
wzrok. Kula była jak małe słońce, jej światło potrafiło oślepić człowieka. Jas
potrzebowała chwili, by do tego wszystkiego przyzwyczaić wzrok. Gdy to już się
stało, zauważyła, że na środku sali stoi siedem osób, ubranych w białe szaty.
― Poznaj resztę strażniczek ― powiedziała pani
White.
― To Hilde ― wskazała na wysoką, czarnowłosą
dziewczynę.
― To Kelly ― pokazała osobę o czarnych włosach i
ciemnozielonych oczach.
― Nora ― powiedziała Ginevra i Jas przyjrzała
się niebieskookiej dziewczynie z brązowymi włosami i blond pasemkami.
― Tullia ― wskazała na niską osóbkę z piaskowymi
włosami i dużymi orzechowymi oczami.
Jasmine pomyślała, że wygląda ona na miłą i trochę nieśmiałą.
― To Seren ― Jas zobaczyła piękną
dziewczynę z jasnymi, prawie srebrnymi włosami , sięgającymi pasa.― A to…
― Jestem Ena ― przedstawiła się dziewczyna z
ognistoczerwonymi włosami.
Jas uśmiechnęła się do niej. Poczuła, że ta
odważna i żywiołowa dziewczyna może w przyszłości zostanie jej przyjaciółką.
― Ja jestem Dallas i cieszę się, że cię widzę
Jasmine Ellen ― powiedziała kobieta.
Nie wyglądała młodo, ale mimo to Jas nie
dostrzegła żadnego siwego włoska w jej krótkiej, brązowej fryzurze.
Kwadrans przed 24.00 Jasmine siedziała w
środku kręgu jaki utworzyły strażniczki. Wcześniej dostała dokładne instrukcje
co ma robić i dowiedziała się jak będzie przebiegał rytuał. Dokładnie o północy
przez okno wpadło światło księżyca, prosto na Jasmine.
Strażniczki zaczęły powtarzać prastarą formułę ,
mówiąca o tym, że kolejna strażniczka dołącza do ich grona. Później babcia
Lily, która była jedną z najstarszych strażniczek podeszła do Jas i zawiesiła
na jej szyi złoty łańcuszek z wisiorkiem w kształcie jabłka.
― Jasmine Mystery poznałaś prawdę , teraz pora
zmierzyć się z przeznaczeniem. Witaj w rodzinie Ellen. Odtąd będziesz strzec
złotego i świętego drzewa.
― Dziękuje pani White.
― Ginevro ― poprawiła kobieta. ― Tu każda z nas
używa imion. Wszystkie są wyjątkowe i wiele znaczą. Mówią o tym kim
jesteśmy i kim możemy być.
― Czyli nazywam się Ellen?― spytała Jas.
― To twoje imię jako strażniczki. Wybrała je
twoja mama i znaczy…
― Przynosząca światło ― dokończyła czarnowłosa.
― Skąd wiesz?
― Słyszałam ― odpowiedziała.
― Czas na legendy ― odezwała się Dallas.
― Legendy? ― zaciekawiła się Jasmine. ― Jakie?
― O drzewie, naszym pochodzeniu… Zaczniesz
Ginevro?
― Dobrze, opowiem ― zgodziła się kobieta. ―
Kiedyś, gdy ludzie byli dobrzy, gdy nie wiedzieli, co to kłamstwo, pycha,
chciwość, żyli ze sobą w zgodzie niczego, im nie brakowało. Świat był piękny.
Istniały, wtedy dwa drzewa o niezwykłej mocy, z których ludziom pod
żadnym pozorem nie można było zrywać owoców. Jednak na świecie, gdzie istnieje
dobro musi także istnieć i zło. Ono z czasem rozrasta się, rośnie w siłę.
Człowiek nie odróżniający zła, znający tylko dobro nie wie czego się
wystrzegać. Zło jest sprytne. Potrafi przybrać niewinną postać i kusić
człowieka. W końcu istota ludzka się poddaje. Owoc z zakazanego drzewa zostaje
zerwany, a człowiek traci swoje idealne życie. Nieśmiertelność staje się tylko
marzeniem, pycha zwraca człowieka w kierunku władzy, ludzka chciwość prowadzi
do zguby i czynów, zasługujących na miano okrutnych. Drugie drzewo zostało
nietknięte, ale tylko dlatego, że ukryto je przed pazernością ludzi, a na jego
straży stoimy my. Jedną z pierwszych znanych nam strażniczek była starożytna
Kinnat. Od wieków drzewa pilnuje 12 strażniczek, urodzonych w dwunastu
miesiącach. Każda z nas ma różne talenty i inne przeznaczenie. Jednak
przepowiednia mówi, że na świat przyjdzie strażniczka urodzona w wyjątkowym
czasie i o wyjątkowej mocy. To ona ochroni drzewo i pokona zło. Od lat ciemność
próbuje opanować świat, a człowiek goni za marzeniami o wielkiej władzy. Kiedyś
pewien człowiek o imieniu Phelan, który był mężem strażniczki, dowiedziawszy
się o istnieniu drzewa wyruszył na jego poszukiwanie. Znalazł je i zerwał owoc.
Człowiek ten zyskał ogromną siłę, jego zmysły się wyostrzyły, a wszelkie rany
szybko goiły. Kiedy wrócił do domu, jego żona od razu spostrzegła zmianę. Nie
wiedziała tylko co ją spowodowało. Jednak, gdy świat ogarnęła wizja choroby i
śmierci, domyśliła się co mogło się stać. Pokłóciła się z mężem i oskarżyła go
o ściągnięcie klęski na ludzkość. Phelan w nagłym przypływie dzikiej złości,
zabił żonę, która nie chcąc go zranić nawet nie użyła mocy w swojej obronie.
Kochała go bardzo mocno mimo tego co zrobił. Wszystko widziała ich
dziesięcioletnia córeczka, która z płaczem podbiegła do ciała matki. Kiedy
tylko do mężczyzny dotarło co zrobił padł na kolana, mamrocząc, że przeprasza.
Nie mógł, jednak znieść tak strasznego widoku i jak najszybciej uciekł z domu.
Mała, blond włosa dziewczynka została sama. Prosiła ona o wybaczenie dla ojca i
łaskę dla ludzi. Jej serce było czyste i dobre, a jej niewinność i usilne prośby
sprawiły, że epidemie przestały dręczyć ludzkość. Kara jednak nie ominęła jej
ojca. Od nocy w którą zabił żonę co miesiąc przy pełni księżyca zmienia się w
wilka.
Ginevra skończyła opowiadać i spojrzała na
Jasmine.
― Pora na ciebie Ellen. Juto wraca twój tata –
powiedziała pani White.
― Podobno mam jakieś moce? Co z nimi? ― spytała
dziewczyna.
― Wkrótce nauczysz się nad nimi panować. Myślę,
że znajdzie się ktoś, kto ci pomoże. ― odpowiedziała na jej pytanie Dallas.
― Masz moc telekinezy. Możesz wzrokiem przesuwać
przedmioty ― powiedziała pani Red. ― Myślę, że to nie jest twój jedyny dar. Z
czasem dowiemy się co jeszcze potrafisz.
Fajne opowiadanie. Bardzo wciagajace. Prosze o wiecej rozdzialow.
OdpowiedzUsuń