Przyjęcie urodzinowe skończyło się o 22.00. Z wyjątkiem
Jasmine i Lily, wszyscy wrócili od domów.
― Co z Tomem? ― spytała Jas.
― Nic. Porozmawialiśmy i pożegnaliśmy się –
odpowiedziała Elizabeth.
― Jasmine ― odezwała się mama Lis, pani
Katherine Red.
― Tak?
― Dziś jest wyjątkowy dzień. Wiesz o tym?
― Nie codziennie kończy się osiemnaście lat ―
zaśmiała się czarnowłosa.
― To prawda ― zgodziła się pani Red. ―
Osiemnaście lat temu też był wyjątkowy dzień. Twoja mama…
― Znała pani moją mamę? ― spytała zaskoczona
Jas.
― Tak, znałam. Jesteś do niej bardzo podobna.
― Dlaczego nic mi pani nie mówiła?
― To było zadanie twojego ojca.
― To dlaczego teraz pani wspomina o mojej
mamie?! ― zdenerwowała się Jasmine.
― Jest kilka rzeczy, o których powinnaś wiedzieć
― odpowiedziała spokojnie.
― Co to za rzeczy? ― chciała wiedzieć Jas.
― Wierzysz w magię? ― spytała, niespodziewanie
pani Red.
― W magię? ― zdziwiła się dziewczyna.
― Tak.― przytaknęła Katherine ― Nic nie dzieje
się bez powodu.
― O co pani chodzi? Jaką magię? Magia, to tylko…
― Bajka? ― podpowiedziała
― A nie?
― Twoja mama wierzyła w magię. Była jej częścią,
tak jak ty i my ― powiedziała wskazując na Jasmine, a później siebie, swoją
córkę i Lily.
― Co?! Pani oszalała!
― Czasem dzieją się dziwne rzeczy. Prawda Ellen?
― odezwała się, patrząc na Jas przenikliwym wzrokiem.
― Jak mnie pani nazwała? ― spytała czarnowłosa.
Już gdzieś słyszała, to imię.
― Takie imię nadała ci matka po twoim urodzeniu ―
wyjaśniła pani Red.
― Jak jej dasz na imię? ― spytała jeszcze
inna kobieta.
Jako
jedyna oprócz matki nie miała zakrytej twarz. Jej włosy były czarne i gęste jak
noc, cera przypominała śnieg, a oczy były duże i czarne, przyciągające jak
magnes.
― Ellen ― odpowiedziała kobieta z
dzieckiem ― Tak będzie miała na imię siostro.
― Urodziłaś się w niezwykłym czasie, w którym
wszystko zaczyna się od nowa. Była, to wyjątkowa noc. Ta też taka będzie. W
powietrzu czuć magię ― rzekła Katherine z nieobecnym wyrazem twarzy.
― O czym pani mówi?
― Nie jesteś zwykłą dziewczyną Ellen.
― Mam na imię Jasmine! ― zdenerwowała się
czarnowłosa
― Masz moc ― powiedziała kobieta.
― Jaką moc?!
― To wiesz tylko ty.
― JA NIC NIE WIEM! ― zaprotestowała Jas.
― Uspokój się i pomyśl. Czy w ostatnim czasie
nic niezwykłego się nie działo? ― spytała pani Red, przyglądając się
uważnie Jasmine.
― Nie ― odpowiedziała, co nie do końca było
prawdą. Mama Lis tylko pokręciła z uśmiechem głową.
― Spójrz ― poleciła.
Zatoczyła koło ręką nad wazą, stojącą na
komodzie. Po chwili waza zmieniła się w lampkę. Kolejny ruch, kolejna zmiana.
Talerz. Jeszcze raz. Dzbanek. Ponownie. Na komodzie znów stała waza.
― Jak…? ― wykrztusiła Jas.
― Magia ― uśmiechnęła się kobieta.
― Ty też potrafisz coś wyjątkowego ― wtrąciła
Elizabeth. Jasmine spojrzała na nią. Prawie zapomniała, że jest tu Lis i Lily.
― Ty też? – jęknęła. ― Lily powiedz jej, że to
jakaś bzdura.
― To ty zatrzymałaś samochód. Uratowałaś
dziecko. ― powiedziała szybko rudowłosa, zanim ktokolwiek mógł się odezwać.
― Ja wcale… nieważne – pokręciła głową Jas ― Wam
coś odbiło! Wszystkim! Wychodzę.
Jasmine ominęła panią Red i Elizabeth, na jej
drodze stało tylko krzesło. Co za idiota je tu postawi?. ― zdenerwowała
się. Jej oczy zwęziły się. Chciała usunąć przeszkodę. Jednak, zanim zdążyła je,
choćby dotknąć, krzesło przesunęło się SAMO. Czarnowłosa przystanęła w pół
kroku, zaskoczona.
― No dobra ― powiedziała powoli. ― Najwyraźniej
ja też zwariowałam.
― To nic złego, że jesteś wyjątkowa ― usłyszała
od Lily.
― Twoja mama też była ― dodała pani Red.
― Moja mama też? ― spytała z niedowierzaniem. ―
Kim wy… my jesteśmy? Czarownicami?
― Strażniczkami ― poprawiła Katherine.
― Czego strzeżemy? ― chciała wiedzieć Jas.
― Drzewa…
― Drzewa?! Strzeżemy drzewa?! ― przerwała
kobiecie, zanim ta zdążyła dokończyć.
― To nie jest zwykłe drzewo. Jego owoce są
wyjątkowe. Każdy jest złoty i ma kształt jabłka. Kryją w sobie potężną moc.
Jeden może dać zdrowie, inny nieśmiertelność, bogactwo lub siłę. To ogromna
pokusa.
― Skąd mam wiedzieć , że to prawda? ― domagała
się odpowiedzi Jasmine.
― Coś ci pokażę ― powiedziała pani Red.
― Kolejne sztuczki? Jeśli tak, to dziękuję.
― Spokojnie, nic z tych rzeczy. Zaraz wracam.
Gdy tylko kobieta wyszła z salonu Jas spojrzała
na przyjaciółki.
―Wiem co myślisz. Nie kłamiemy, to prawda ―
odezwała się Lily.
― Tylko poczekaj i wysłuchaj mojej mamy ― dodała
Elizabeth.
Pani Red szybko wróciła, trzymając coś w ręku.
― Zobacz ― powiedziała, wręczając dziewczynie
zdjęcie.
Na fotografii było kilka kobiet ubranych w
błękitne sukienki i białe peleryny. Jasmine od razu poznała panią Red. Obok
niej stały dwie, bardzo podobne do siebie, młode kobiety. Któraś z nich musiała
być mamą Jas.
― To Brenna ― powiedziała Katherine, wskazując
na kobietę stojącą po jej prawej stronie. ― To twoja mama.
― Moja mama miała na imię Jane.
― Każda strażniczka ma inne, nowe imię ―
wyjaśniła.
― To dlatego mówi pani na mnie Ellen? ― upewniła
się dziewczyna.
― Tak brzmi twoje imię jako strażniczki.
― A ta kobieta to kto? ― spytała Jas.
―Twoja ciocia i siostra bliźniaczka twojej mamy.
Brenda.
― Nie wiedziałam, że mama ma siostrę. Wie pani,
gdzie jest teraz?
― Przykro mi, ale ona… nie żyje ― wyszeptała,
patrząc ze współczuciem na niedowierzającą minę Jasmine.
― To jest babcia Lily ― odezwała się po chwili
milczenia Katherine. ― A to jest Isleen. Miała ona wyjątkowy dar. Miewała
przeczucia. Czasem wiedziała, co się może zdarzyć.
― Niesamowite ― wyszeptała czarnowłosa,
uśmiechając się do zdjęcia.
― Fotografię zrobiono niedługo po twoich
narodzinach.
― To wszystko prawda? ― spytała Jas,
przyglądając się pani Red.
― Tak skarbie i dzisiaj jest zebranie
strażniczek. Dziś dołączysz do nas.
― Czeka mnie jakiś rytuał?
― Coś w tym stylu ― zaśmiała się Elizabeth.
― Mam coś dla ciebie ― powiedziała Katherine,
wręczając Jasmine paczkę.
W środku była długa, błękitna sukienka o prostym
kroju i biała peleryna z kapturem.
― Czas się przebrać ― powiedziała Lisa, złapała
Jas za rękę i zaprowadziła do swojego pokoju.
Fajne opowiadanie. Bardzo wciagajace. Prosze o wiecej rozdzialow.
OdpowiedzUsuńSuper ;)
OdpowiedzUsuńNo ten rozdział jak na razie najbardziej mi się spodobał ;D Był jeden błąd, ale nie przeszkodziło to w rozpoznaniu wyrazu :) Muszę w końcu cię dogonić i przeczytać resztę. ")
OdpowiedzUsuń