niedziela, 10 marca 2013

13. Pierwsza lekcja panowania nad ogniem


Nie tylko napisałam nowy rozdział, ale uaktualniłam też zakładkę - Bohaterowie.
Zapraszam do czytania i komentowania :)




―  Cieszę się, że przyszłaś ―  powiedział Mark.
― Mówiłeś, że masz dla mnie niespodziankę ― przypomniała z uśmiechem Lily. ― Co to takiego?
― Zabieram cię gdzieś.
― Gdzie?
― To niespodzianka, ale myślę, że spodoba ci się to miejsce.
            Para wsiadła do samochodu chłopaka. Podróż nie trwała długo. Zostawiali miasto za sobą, kierując się w stronę niewielkiego lasku. Kiedy dojechali na miejsce, Mark zaparkował auto między drzewami, wyjął z bagażnika koszyk i poprowadził dziewczynę na pobliską łąkę.
       Miejsce to rzeczywiście wyglądało wspaniale. Niewielką polanę pokrytą soczyście zieloną trawą i usianą drobnymi, polnymi kwiatami, otaczały brzozy. Wyczuwało się tutaj spokój i harmonię.
            Mark rozłożył na trawie koc i zaczął wyciągać prowiant. Lily przyglądała się jego poczynaniom w milczeniu. Brązowe włosy chłopaka mieniły się w promieniach słońca, a oczy błyszczały, gdy zerkał na nią ukradkiem. Blondynka uśmiechnęła się lekko, kiedy ich spojrzenia się spotkały. Zawiał wiatr i kilka jasnych kosmyków przysłoniło twarz dziewczyny. Mark pochylił się do przodu, jednocześnie wyciągając rękę w jej stronę. Palce szatyna musnęły policzki Lily, odgarniając pasemka włosów. Blondynka bezwiednie przysunęła się odrobinę bliżej. Dłoń chłopaka spoczywała sobie spokojnie na jej policzku, a z jego twarzy nie znikał anielski uśmiech.
Lilian tylko na sekundę oderwała od niej wzrok, spoglądając na widok znajdujący się za nim. To co zobaczyła sprawiło, że jej oczy rozszerzyły się z przerażenia.
Między drzewami stał wilk, prawie tak duży, jak niedźwiedź i obserwował siedzącą na łące parę. Wilkołak zaczął zbliżać się do nich. Szedł cicho i wolno, nie odrywając oczu od dziewczyny. Kiedy blondynka zauważyła jego obecność on był już bardzo blisko.  Dzieliły ich tylko jakieś marne trzy metry i chłopak, który nawet nie zdawał sobie sprawy z niebezpieczeństwa.
Szatyn odwrócił głowę i spojrzał za siebie. Może odczuł w końcu, że coś im zagraża albo ciekawość sprawiła, że też chciał zobaczyć to, na co patrzy się Lily. I zobaczył jedno i drugie.
Wilkołak widząc, że został spostrzeżony zarówno przez dziewczynę jak i chłopaka, obnażył zęby, warcząc groźnie. Przez chwilę świdrował wzrokiem parę, by za sekundę ich zaatakować.
― NIE! ― krzyknęła Lily, raptownie siadając na łóżku.
― Co się dzieje?
Blondynka usłyszała pytanie i rozejrzała się nieprzytomnie poszukując właścicielki tego głosu. Rude włosy Lisy lśniły w blasku księżyca, utwierdzając Lily w przekonaniu, że to co widziała w śnie nie wydarzyło się. Jeszcze. Przyjaciółka wyglądał na zaspaną. Lilian wcale jej się nie dziwiła. Musiała obudzić ją swoim wrzaskiem.
― Lily?
― Wszystko w porządku ― uspokoiła.
― Na pewno? ― upewniła się Elisabeth, przyglądając się blondynce z troską.
― Miałam, po prostu zły sen ― skłamała Lily. ― Śpij.
― Tak, tak ― zgodziła się rudowłosa ziewając.
Lilian jeszcze długo nie mogła zasnąć. Wiedziała, że to nie był jakiś koszmar, ale wizja przyszłości. To się stanie, gdy ona zgodzi się na spotkanie z Markiem w najbliższym czasie. Nie chciała o tym mówić Lisie. To byłby pewnie dla niej kolejny argument przeciwko jej  związkowi z Tomem. Stwierdziłaby, że jego też mogłaby narazić na niebezpieczeństwo. Tylko, że wizja dotyczyła jej i Marka, a nie Toma. Sens jest, więc mówić o tym Elisabeth? Z drugiej strony, skoro wilkołaki próbują za wszelką cenę dostać mapę to czy nie powinna powiedzieć o tym strażniczkom? Pilnują one chaty, ale ich rodziny przecież też mogą być zagrożone, gdy wilki je odnajdą. Tylko, że Lily nigdy nie słyszała o tym, aby wilkołaki zapuszczały się do miast. Wszystkie strażniczki uważały, że są bezpieczne w swoich domach. Nawet w wizji wilkołak atakuje ją i Marka na polanie, blisko lasu, a nie na ulicy. Powinna, więc ostrzec resztę, czy raczej nie wywoływać paniki?
***
― To się nigdy nie uda.  Jestem po prostu beznadziejna.
― Przestań jęczeć. Na pewno się uda ― powiedziała Ena do Jas. ― Musisz się tylko skupić.
― A co ja robię przez cały czas?
Jasmine i Ena były właśnie w jednym z pomieszczeń znajdujących się pod chatą. Jas miała się tam nauczyć panować nad swoimi darami. To nie było, jednak tak proste, jak myślała.
Sfrustrowana rozejrzała się po pokoju. Był on mały, bez okien, a źródłem światła był tylko ogień w piecu, który wznieciła Ena. Na samym środku znajdował się stół, przykryty kolorowym obrusem, który zdaniem czarnowłosej wcale nie pasował do ponurego wnętrza. Wnioskowała stąd, że musiała go wcześniej przynieść jej towarzyszka. Na stole stała świeczka. To właśnie ona stanowiła powód spadku jej samooceny. Jasmine musiała zapalić ją samym wzrokiem, co do tej pory jej się nie udało.
Ena widziała, że Jas robi się coraz bardziej zniechęcona. Ćwiczyły już od godziny i nic. Zero ognia. W końcu wpadła na pewien pomysł i postanowiła, że warto go wypróbować.
― Wiesz, masz rację. Jesteś beznadziejna. W ogóle nie mam pojęcia co ty tu robisz! Ćwiczymy tyle czasu, a ty co?! Nie potrafisz nawet zapalić świecy! Marnujesz mój czas!
― Przecież się staram! ― zdenerwowała się Jasmine.
Jak Ena mogła tak do niej mówić? To nie jej wina, że mimo starań nic jej nie wychodzi. Słowa dziewczyny bardzo ją zraniły. Z trudem powstrzymywała łzy. Nie chciała się rozpłakać na jej oczach.
― Starasz się ― zadrwiła czerwonowłosa. ― Jakoś nie widzę. Ja już dawno nauczyłabym się panować nad swoim darem.  Wielka strażniczka, też mi coś.
 To trudne ― mruknęła Jas, a Ena zaśmiała się szyderczo.
Tego już dla Jasmine było za wiele. Na jej policzki wypełzł czerwony rumieniec, a dłonie zacisnęły się w pięści. Była wściekła.
Ena stała obok stołu i wciąż się śmiała. Widziała już, że osiągnęła swój cel. Niebieskie oczy Jas przepełnione były złością. Teraz trzeba to było tylko dobrze wykorzystać.
― Skup się na świecy zamiast się nad sobą rozczulać ― warknęła.
Emocje zgromadzone w Jas znalazły w końcu swoje ujście. Dziewczyna samym spojrzeniem zapaliła obrus, leżący na stole. 
Czerwonowłosa odskoczyła na bok, uciekając przed płomieniami. Nie planowała takiego obrotu sprawy.
Jasmine też była trochę zaskoczona. W dodatku nie była już wściekła. Czuła się silna. Czuła, że może i wie jak panować nad swoją mocą.
Ena dziękowała w duchu Lily, która poradziła jej, by wzięła ze sobą gaśnicę. To był odpowiedni moment na jej użycie. Dziewczyna nawet podejrzewała, że blondynka musiała przewidzieć co się stanie. Czerwonowłosa szybko ugasiła ogień, jednak  obrus nadawał się już tylko do wyrzucenia. To jednak nie popsuło jej radości z sukcesu Jasmine.
― Udało ci się ― powiedziała z uśmiechem. ― I to jak udało! Nieźle.  Ha, ha spaliłaś mi obrus.
― Gniewasz się?
 No co ty. Jeszcze trochę poćwiczymy, a zaczniesz rozniecać ogień na mniejszej powierzchni.
― No, nie wiem ― Jas udała, że się zastanawia. ― Jeśli dalej będziesz mnie tak prowokować to mogę podpalić ci ubranie albo włosy.
― Czyżbyś mi groziła? ― zaśmiała się Ena.
― Skąd. Tylko ostrzegam. Jak widziałaś, gdy jestem zła nie zawsze nad sobą panuje ― odparła Jasmine, mrugając do czerwonowłosej.
W drodze do swojego pokoju przyjaciółki spotkały Kelly. Dziewczyna nie była ubrana w białą szatę strażniczek. Miała na sobie wytarte jeansy, ciemnozieloną bluzkę i ciężkie buty.
― Cześć Kelly ― zawołała Ena wesoło.
Dziewczyna nie odpowiedziała. Spojrzała tylko na czerwonowłosą, a później na Jasmine i poszła dalej.
― Milutka, nie ma co ― powiedziała cicho Jas.
― Nie przejmuj się. Ona już taka jest.
Jasmine obejrzała się za siebie. Okazało się, że Kelly stoi na końcu korytarza i uważnie im się przygląda. Z ruchu jej warg niebieskooka odczytała słowo ,, słyszałam’’. Ciarki ją przeszły i szybko się odwróciła. Dopiero w pokoju mogła się rozluźnić.
― Nie sądzisz, że wzrok Kelly jest trochę… straszny? ― spytała Jas.
Ta dziewczyna ją trochę niepokoiła, ale i ciekawiła. Była inna.
― Trochę? Dziewczyno ona może spojrzeniem zmusić cię do opowiedzenia całej prawdy na jakiekolwiek pytanie.
 Naprawdę?
Ena potwierdziła skinieniem głowy.
― Długo się znacie?
― Rok ― odpowiedziała Ena. ― Nie znam jej za dobrze. Hilde zna ją lepiej. Na początku ze sobą mieszkały, ale później Kelly urządziła sobie pokój w podziemiach pod chatą i tam się przeniosła. Jest bardzo… tajemnicza. Trochę taki odludek, typ samotnika. Chyba tylko Dallas i Ginevra mają z nią lepszy kontakt. Słyszałam o niej wiele plotek, ale nie wiem czy są prawdziwe.
― Jakie to plotki?
― Słyszałam, że jej rodziców zabiły wilki. Podobno też, że kiedy była jeszcze niedoświadczoną strażniczką to spotkała wilkołaka i go zabiła. Jeśli chodzi o tą drugą plotkę to może coś w tym być. Dziewczyna nie tylko zna lewitacje i kariokinezę, ale potrafi nieźle przywalić.
― Przywalić? ― nie zrozumiała Jas.
― No wiesz, umie walczyć ― wyjaśniła. ― Niektórzy mówią też, że poznała sekret czarnej księgi.
― Czarnej księgi?
― Zapomniałam, że jesteś nowa i nie wiesz o nas za wiele. ― powiedziała czerwonowłosa. ― Dobra, więc słuchaj. Gdzieś w tej chacie jest tajemny pokój, w którym ukryta jest mapa i księga strażniczek z legendami i opisami darów, przepowiednią, no nieważne. Tam też był kiedyś klucz i podobno czarna księga, w której można znaleźć fragmenty o wilkołakach, demonicznych zaklęciach, truciznach itd. Sęk w tym, że nikt oprócz Dallas i Ginevry nie ma pojęcia, gdzie jest ten pokój.
― Myślisz, że Kelly go znalazła?
― Nie wiem. Zresztą, to tylko pogłoski.
― Może czepiają się jej, bo jest inna ― zaproponowała Jasmine.
― Może. Reszta przy niej to nudziarze. No z wyjątkiem mnie ― zaśmiała się Ena.
― Naprawdę?
― Jasne. Hilde też zna się na sztukach walki, ale nie jest tak dziwna jak Kelly, Nora to fajna i pogodna dziewczyna, Tullia jest niezwykle dobra i pokojowa, a Seren to sama elegancja i taktowność. Elisabeth i Lily znasz, więc co ci będę o nich mówić. I o kim tu plotkować?

11 komentarzy:

  1. Całkowicie mnie urzekło. :) Wielki talent, który ujawniasz z każdym, następnym rozdziałem. Nie robisz błędów, ciekawie piszesz, wszystko jest na swoim miejscu.
    Same plusy! :)

    http://probujacbycsoba.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne. :3 Już się nie mogę doczekać kolejnych rozdziałów. Normalnie ciekawość mnie zżera co będzie dalej. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Super opowiadanie :) Naprawdę ma klimat :) Będę zaglądał po następne rozdziały :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetnie piszesz i to wciąga.:D

    OdpowiedzUsuń
  5. Wow, no koszmarny sen ten miała. Grr. Zapowiada cię ciekawie następny rozdział. Pozdrawiam!

    http://zycie-oczami-wampira.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Jej no co tu dużo pisać. Jesteś zarąbista i masz świetne pomysły które umiesz doskonale przelać na no papier nie napisze hehe ;P
    Czekam na nn :)
    http://just-us-and-this-sick-world.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Tak cudownie się to czyta że aż za szybko hehe ;)
    Czekam na następny rozdział ;)

    http://zyciesmierci.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Masz ciekawy styl pisania ;)
    Czytałam ten rozdział, ale z przyjemnością poczytam wcześnijesze xd

    Zapraszam do mnie:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Jezu, ten sen, już myślałam ,że z Marka i Lily nic nie zostanie, uff. Dobrze, że to tylko sen. Świetna ta scena z obrusem, to znaczy jak się spalił ;D Podoba mi się jak wszystko opisujesz, idealnie, nie za długo, nie za krótko, zrozumiale i ciekawie, cud, miód i malina ;D

    Nowy rozdział:
    http://something-would-be-nothing.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń