środa, 8 maja 2013

20. Nocna narada



Wielka, rozłożysta jabłoń o złocistych liściach rosła na małej wysepce. Woda otaczająca ląd była spokojna. Osoba w czarnym płaszczu, przechodząca przez wąski, drewniany mostek wychyliła się i spojrzała w ciemną toń.
Odbijała się w niej piękna twarz o delikatnych rysach, pełnych wargach i małym, zgrabnym nosie. W dużych czarnych oczach przez chwilę mignęło coś niebieskiego, a usta wykrzywiły się w grymasie. Powieki zamknęły się na moment, a oddech przyspieszył. Mogłoby się wydawać, że kobietę coś boli, jednak gdy ponownie otworzyła oczy i spojrzała w lustro wody wszystko było w porządku.
Skupiła swój wzrok na drzewie i zrobiła kilka kroków do przodu. Jabłoń rosła w jej oczach. Była już tak blisko swojego celu. Jeszcze moment, a posiądzie moc o jakiej zawsze marzyła.
Zatrzymała się pod złocistym baldachimem liści i popatrzyła w górę. Jej dłoń uniosła się w kierunku błyszczącego złotem jabłka. Było odrobinie za wysoko. Musiała stanąć na palcach. Tak, już prawie. Palce musnęły delikatną powierzchnię zakazanego owocu.
― NIE!
Krzyk i huk obudził Elisabeth. Dziewczyna natychmiast zapaliła światło. Przez chwilę oniemiała patrzyła na leżącą na podłodze Lily, która wciąż powtarzała:
― To nie możliwe. To nie może się stać. Nie może.
Rudowłosa podbiegła do przyjaciółki. Nie miała pojęcia, co się stało.
― Lily! Co się nie może stać? Lily, powiedz o co chodzi.
Blondynka spojrzała na Lisę nieprzytomnym wzrokiem. Nie dochodziło do niej to, co mówiła przyjaciółka. Przed oczami wciąż miała tylko sceny ze snu.
― Ja muszę im powiedzieć. Ostrzec.
― Ale co musisz powiedzieć i przed czym ostrzec? ― spytała zdezorientowana Elisabeth.
― Widziałam…
― Co widziałaś?
― Wielkie nieszczęście.
― Miałaś wizję, tak? To coś poważnego?
Lily skinęła głową.
― W takim razie trzeba zwołać zebranie ― zdecydowała rudowłosa, pomagając wstać blondynce.
***
Wszystkie obudzone, strażniczki zgromadziły się w wielkiej sali. Większość z nich kompletnie nie miała pojęcia co się stało. Jednią z nich była właśnie Jasmine, która razem z Eną została wyciągnięta z ciepłego łóżka i przyprowadzona na jakieś obrady. Dziewczyna poprawiła szlafrok, odgarnęła spadające na oczy kruczoczarne włosy i rozejrzała się po pomieszczeniu. Wyglądało, tak jak zwykle. Lustra, świecąca kula pod sufitem i ogromna pusta przestrzeń. 
― Pholomeno chciałaś nam coś powiedzieć?
Lily spojrzała na Dallas i skinęła głową.
― Miałam wizję.
Te dwa krótkie słowa sprawiły, że w sali nastąpiło poruszenie. Strażniczki szeptały między sobą, mówiąc, że gdyby nie było, to coś ważnego, to by ich nie budzono.
― Jak myślisz, czy wilkołaki zaatakują? ― Usłyszała Jas i spojrzała na Enę.
Dziewczyna stała obok niej w granatowym szlafroku ze zmierzwioną burzą czerwonych włosów i wcale nie wydawała się być zaniepokojona. Wręcz przeciwnie. Jej oczy lśniły blaskiem, gdy mówiła o potencjalnym ataku wielkich, groźnych bestii.
― Zaraz się dowiemy.
― To mogłoby być całkiem ciekawe ― powiedziała cicho Ena.
            Jasmine zerknęła na nią.
Może marzy jej się jakaś walka? Była bardzo z siebie zadowolona, gdy uderzyła świecznikiem tego młodego wilkołaka ― pomyślała czarnowłosa.
― Uspokójcie się i dajcie dojść do głosu Pholomenie ― odezwała się Ginevra, podchodząc do swojej wnuczki.
Kiedy głosy już całkowicie ucichły,  Lily wyjaśniła zgromadzonym, co widziała we śnie. Powiedziała o kobiecie w pelerynie, zakazanym drzewie i złotym jabłku. Zataiła tylko jedną, małą rzecz, o której wiedziała tylko Dallas i prawdopodobnie Jas. Tą rzeczą było podobieństwo kobiety w czerni do Jasmine. Blondynka uznała, że nie powinna tego nigdzie rozgłaszać i przysparzać tym samym jakichś kłopotów przyjaciółce.
― Chwileczkę. Jaka kobieta? Przecież, to wilkołaki chcą dostać się do drzewa, tak? ― dopytywała się Kelly.
Dziwnym trafem ona jako jedyna nie zjawiła się w sali w szlafroku i włosami w nieładzie. Wyglądała jakby w ogóle się nie kładła. Była ubrana, uczesana i nawet o 3.00 w nocy potrafiła trzeźwo myśleć.
― Ktoś z nimi współpracuje ― powiedziała Dallas.
― Na razie nie mają mapy, więc nie trafią do drzewa ― odezwała się Nora .
― Właśnie! Na razie nie mają! ― krzyknęła Kelly, patrząc na dziewczynę, która przed chwilą odważyła się wyrazić swoje zdanie.
― Żadna z nas bez walki nie odda mapy ― zapewniła Hilde.
― Mogą się włamać i przeszukać chatę, gdy będziemy spały ― wtrąciła Tullia.
― Już raz ktoś nie zamknął okna, prawda?
Zielonooka spojrzała w orzechowe oczy blondynki jakby chciała odczytać jej myśli.
― Nie ma co panikować ― odezwała się Seren, która jak zwykle zachowała spokój. ― Ena narysowała fałszywą mapę, a Dallas zmieniła wspomnienia wilkołakom. Od tamtej nocy żadna z nas nie widziała kręcącego się wokół chaty wilka. Może teraz zajęci są poszukiwaniem drzewa, którego bez prawdziwej mapy nie znajdą.
― Seren ma rację ― zgodziła się Ginevra. ― Wizja przyszłości może być bardzo odległa. Ważne, że zostałyśmy ostrzeżone i teraz jeszcze bardziej będziemy uważały.
― Może i wilkołaki na razie nie mają mapy, ale co z tą kobietą? ― spytała Kelly. ― Co o niej wiemy? Kim ona jest? Czy na pewno współpracuje z wilkołakami? A może jeszcze ktoś inny chce się dobrać do drzewa?
Jasmine nie wiedziała do końca dlaczego, ale czuła się dziwnie, gdy Kelly obrzucała każdą z nich podejrzliwym spojrzeniem. Jas przecież nie była winna. Jednak bała się chyba tego, że zostanie o coś posądzona.
Może ktoś widział mnie jak wychodziłam ze schowka? ― myślała. ― Może Kelly wie coś o mojej matce lub ciotce?
― Czy mi się wydaje,  czy ty nas o coś podejrzewasz? ― Elisabeth wcześniej przysłuchiwała się rozmowie, ale teraz postanowiła się odezwać.
― Myślisz, że mam ku temu powody? ― odpowiedziała pytaniem na pytanie zielonooka.
― Jeśli myślisz, że któraś z nas zdradziła to…
― To co?
Ciemna zieleń spotkała się z jasną. Nastąpiła chwila milczenia. Czuć było w powietrzu kłębiące się emocje, które lada chwila mogły wybuchnąć.
― To się mylisz ― powiedziała Lisa, patrząc prosto w oczy swojej rozmówczyni.
― Ludzie nie zawsze są tacy za jakich pragną uchodzić. Pozory czasami mylą, a ty jesteś naiwna wierząc, że wszyscy są dobrzy. Może cię zaskoczę, ale na świecie żyją też potwory.
― Doskonale wiem jacy są ludzie ― mówiąc to rudowłosa pomyślała o swoim ojcu.
― Przestańcie się kłócić ― rozkazała Dallas. ― Nikt nikogo tu o nic nie będzie oskarżał. Proszę was tylko o czujność. A teraz idźcie do swoich pokoi.
Kiedy Lily chciała wyjść ktoś ją złapał za ramię. Blondynka odwróciła się i szepnęła:
― Ta sama.
***
Jasmine już nie zasnęła. Do rana leżała i myślała o tym czego zdążyła się dowiedzieć w tak krótkim czasie. Zadziwiające było to,  jak ta wiedza zmieniła jej życie i sposób patrzenia na różne sprawy. Wcześniej nie wiedziała kim jest. Wcześniej nie wiedziała, że miała ciotkę. Wcześniej nie wiedziała wielu rzeczy o swojej matce. Tyle odkryła, ale wciąż tak mało. Za mało. Musiała się dowiedzieć więcej.
            Musiała wymyślić jakiś plan. Dobry plan odkrywania prawdy.




2 komentarze:

  1. Trochę tu zaniedbałam czytanie, ale o blogu nie zapomniałam. :D
    Jutro przeczytam sobie kolejny, bo dziś już zmęczona jestem.
    Boski rozdzialik, jak zwykle. :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Super. Czekam na więcej. Pozdrawiam i życzę weny.

    OdpowiedzUsuń