piątek, 9 sierpnia 2013

28. List

Lilian obudziła się po ósmej.  Elizabeth jeszcze spała, więc dziewczyna jak najciszej podeszła do szafy, wyjęła z niej jasne jeansy i luźną granatową bluzkę. W łazience po dosyć szybkim doprowadzeniu się do porządku, zeszła na dół do kuchni. Tam znalazła świeżo zaparzona herbatę i jeszcze ciepłe tosty. Przy stole siedziała Tullia, która właśnie kończyła jeść.
— Jeśli chcesz to się częstuj. Ja już nie dam rady — powiedziała, wychodząc.
Lily podziękowała i uśmiechnęła się do strażniczki. Tullia zawsze była dla wszystkich miła i roztaczała wokoło atmosferę ciepła i przyjaźni. Lilian sądziła, że to dlatego, że ma ona dar empatii i nie lubi, gdy ludzie w jej towarzystwie są nieszczęśliwi.
White posmarowała tost dżemem i nalała sobie herbaty do kubka. Wtedy do kuchni weszła jej babcia.
— Witaj kochanie — przywitała się z uśmiechem.
— Cześć babciu. Tosta?
— Dziękuję — powiedziała, nakładając sobie jednego na talerz. — Tullia zrobiła?
— Yhm…
— Zawsze robi więcej niż może zjeść — zaśmiała się — i później wszystkich częstuje. Miła dziewczyna.
Lily szybko przełknęła ostatni kęs i popiła herbatą. Miała dziwne przeczucie, że babcia zaraz zapyta ją o Jas.
— Tak, tak. Tullia jest bardzo sympatyczna — potwierdziła, wstając od stołu i udając się do zlewu.
— Pholomeno — zwróciła się do Lily, używając jej imienia strażniczki.
Lilian nigdy nie przepadała za nim i jak zawsze musiała minąć chwila, gdy zorientowała się, że to do niej mówiono.
— Tak? O co chodzi? — zapytała, odwracając twarz ku starszej strażniczce.
— Kiedy spotkasz Ellen powiedz jej, że chciałabym z nią porozmawiać, dobrze?
Lily natychmiast odwróciła wzrok, odkręciła wodę i zaczęła szorować talerz.
— Dobrze, kiedy tylko ją spotkam.
Po umyciu naczyń, starając się zachować pozory normalności wyszła z kuchni i skierowała się do biblioteki. Miała tam poszukać książki, która była „dla niej ważna”, cokolwiek, by to nie znaczyło.
Chodziła między regałami, zakurzonymi księgami i myślała.
Ważna dla mnie książka. Co jest dla mnie ważne? I skąd Jas miałaby wiedzieć, która to książka, skoro nawet ja tego nie wiem? Hmm… Ważna. Wyjątkowa. Tylko dla mnie? Która książka może być dla mnie ważna.
Już wiedziała. Dla niej ważna jest rodzina, a w tej bibliotece jest książka o jej rodzinie. Nosiła ona tytuł Dzieje rodu White’ów. Lily szybko ją znalazła, bo zaledwie kilka dni temu czytała ją. Możliwe, że Jas miała wizje przeszłości i to widziała.
Dziewczyna, nie namyślając się długo otworzyła opasłą księgę i zaczęła ją przeglądać. W środku rzeczywiście znalazła kopertę z napisem Lily.
Strażniczka, rozejrzawszy się dookoła i upewniwszy się, że w bibliotece nie ma nikogo oprócz niej, otworzyła kopertę, i zaczęła czytać.
Kochana Lily
Jeśli czytasz ten list, to znaczy, że ja wyruszyłam w drogę i prawdopodobnie jestem już daleko stąd. Wiem, że o wiele Cię prosiłam, ale jeszcze o więcej muszę Cię prosić. To co dalej przeczytasz pewnie Ci się nie spodoba, ale od tego wszystko zależy.
Wiem, gzie jest ukryta mapa. I teraz zamierzam zdradzić Ci ten sekret. Otóż mapa ukryta jat w pomieszczeniu pod chatą. Żeby się do niego dostać musisz wejść do schowka. Tam jest dywan, pod nim jest klapa, a w niej otwór. Do jej otwarcia potrzebny jest medalion strażniczek. Kiedy już podniesiesz klapę, zobaczysz schody. Zejdź nimi. Do pomieszczenia zaprowadzi Cię wąski korytarz. A i nie zapomnij wziąć jakiejś świecy, bo tam jest ciemno. Mapa jest w jednej ze szkatuł na stole. Druga szkatuła jest pusta, więc się nie zdziw jak tam nic nie znajdziesz.
Pewnie zastanawiasz się czemu Ci to wszystko mówię. Pamiętasz tę wizję, w której wilkołaki włamują się do chaty i porywają Dallas? Myślę, że to nastąpi, a kiedy już wilkołaki dostaną się do chaty, ty zaprowadzisz jednego z nich do mapy i mu ją dasz. Nie rób tylko tego zbyt chętnie, bo nabierze podejrzeń. I nie bój się,  nie zwariowałam. Może to zapobiegnie porwaniu Dallas. W każdym razie oni muszą mieć mapę i wyruszyć do drzewa, bo i ja tam będę.  Tam mam zamiar spotkać tę tajemniczą kobietę i dowiedzieć się czy nie jesteśmy spokrewnione. To naprawdę bardzo ważne. I nie bój się, nie dam, im tknąć, choćby jednego jabłka.
Kiedy wilkołaki już odejdą, powiesz reszcie strażniczek o moim planie. Przygotowałam dla was kopię mapy i ukryłam w szparze między deskami pod Twoim łóżkiem. Dzięki temu i wy znajdziecie drogę do drzewa i razem powstrzymamy wilkołaki przed zerwaniem jabłek.
Wiem, że to ryzykowne, ale to jedyny sposób, żebym dowiedziała się prawdy i żebyśmy przeszkodziły, im na zawsze w dostaniu tego czego chcą. Wierzę, że mnie nie zawiedziesz i spotkamy się pod zakazanym drzewem. Myślę, że dzięki Twoim zdolnościom dotrzecie tam na czas. A, kiedy już tam będziecie to lepiej przygotujcie się na walkę, bo raczej bez tego się nie obędzie.
Nie martw się o mnie, będę ostrożna. Pozdrów Elizabeth i przekaż, że ją przepraszam. Będzie zła, że nie powiedziałam jej tego co Tobie. I inne strażniczki też przeproś. Nie sądzę, że będą zadowolone z tego co zrobiłam. 
Jas
Lily przeczytała list dwa razy, ale wciąż nie mogła uwierzyć w to, co napisała jej przyjaciółka. Danie mapy wilkołakowi, to dla niej dobry plan? A co, jeśli coś pójdzie nie tak? Co, jeśli Jasmine po drodze coś się stanie? Przecież może zabłądzić, nie mówiąc już o gorszych rzeczach. O czym ona myślała? Jak może tak wszystko narażać? Drzewo, ludzi, świat… Wszystko!
Lilian przemierzała bibliotekę zdenerwowana. Nie mogła wrócić do pokoju, bo możliwe, że Lisa tam była. Najpierw musiała się uspokoić i wszystko sobie poukładać.
Jasmine tu nie ma, więc nie może przemówić jej do rozsądku. Jas wymyśliła plan, głupi plan, który teraz Lily miała pomóc zrealizować. A co z konsekwencjami? Ale teraz jest już za późno. Lilian obiecała, że zrobi wszystko, o co poprosi ją przyjaciółka. Zresztą gra rozpoczęta. Wtedy przypomniała sobie o wizji. To ona da wilkołakowi mapę. Będzie musiała w jakiś sposób zdradzić strażniczki. Czy jest w stanie to zrobić?
Jesteś moją przyjaciółką, ufam ci i tylko ty możesz mi pomóc — zadźwięczały w jej głowie słowa przyjaciółki. — Bez ciebie sobie nie poradzę.
Tak, była do tego zdolna. Dla Jasmine.
***
Jasmine szła, co chwilę zerkając na swojego towarzysza. Mógł sobie mówić co chciał, ale ona mu nie ufała. To dlaczego zgodziła się, by jej towarzyszył? Sama do końca tego nie wiedziała. Może kierował nią strach, że się zgubi albo znajdzie się w niebezpieczeństwie? Dziewczyna nie przyznałby się do tego nigdy, ale przy Evanie czuła się odrobine pewniej, nie była samotna w tym wielkim lesie. A może istniał inny powód jej zgody. Może wyczuła, że chłopak mówi prawdę? Może dostrzegła w nim coś więcej niż wilka? A może nie istniał jeden powód, a kilka?  
— Na pewno nie chcesz pomocy z tym wielkim plecakiem? — zapytał już któryś raz Evan.
Doprawdy nie rozumiał dlaczego strażniczka jest tak uparta i chce to wszystko dźwigać sama.
— Już ci mówiłam, że sobie poradzę — odparła Jas, która postanowiła za wszelką cenę pokazać, że nie jest słaba i wilkołak nie musi się o nią martwić.
Jasmine sądziła, że dochodziło już południe, ale nie była tego pewna, przez wysokie drzewa, zasłaniające prawie całe niebo. Powoli robiła się zmęczona i głodna.
Ani jedno ani drugie nie uszło uwadze Evana. Chłopak widział kropelki potu na jej jasnym czole i słyszał cięższy oddech oraz ciche burczenie w brzuchu.
— Zatrzymajmy się — powiedział.
— Masz dosyć? — zaśmiała się Jas. — Nie dasz rady dalej iść?
— Nie masz pojęcia, ile jestem na nogach — niby to bronił się wilkołak.
— Tak? Tylko przypominam ci, że to ja dźwigam ciężki plecak, a nie ty. I jakbyś chciał wiedzieć to mogę iść jeszcze dalej bez żadnego postoju.
To oczywiście nie była do końca prawda. Jas marzyła, by usiąść, odpocząć i zjeść. Ale chyba mu tego nie powie, prawda?
Evan uśmiechną się lekko. Dla niego było jasne, że kłamała.
— Świetnie. Jak chcesz to możesz iść. Ja trochę odpocznę, zjem i cię dogonię.
— Mam cię zostawić? — zdziwiła się.
— Nie martw się. Nic mi się nie stanie — uśmiechnął się do zaskoczonej strażniczki.
— A co z różnymi niebezpieczeństwami, którymi mnie straszyłeś?
— Wątpię żebyś się przestraszyła. A poza tym chyba nic ci się nie stanie przez godzinę.
Dziewczyna odrobinę się skrzywiła.
— No oczywiście możesz odpocząć sobie ze mną, ale jeśli mówisz, że dasz radę… — urwał.
Wtedy Jas zorientowała się, że wilkołak sobie z niej żartuje. On dobrze wiedział, że Jasmine kłamie i zwyczajnie ją podpuszczał.
— Bardzo zabawne — powiedziała urażonym tonem, odwracając się do Evana bokiem.
Chłopak nie mógł się powstrzymać i wybuchnął śmiechem. Jednak zaraz zamilkł, bo nad głową przeleciała mu spora gałąź. To rzecz jasna była sprawka Jasmine.
— No wiesz?! Zamach na moje życie? — udał oburzenie.
— Głupek — odparła Jas już w lepszym nastroju.
Oboje jeszcze przez chwilę sobie żartowali, a później zdecydowali się, że jednak odpoczną i coś zjedzą. Jasmine wygrzebała z plecaka kanapki, które zrobiła na pierwszy dzień swojej podróży.
— Szynka czy ser? — zapytała.
— Naprawdę się nie domyślasz?
— Niech ci będzie — zaśmiała się, rzucając mu kanapkę z szynką. 

2 komentarze:

  1. Ooo.. ostatnie słowa są mega!
    Nie mogę się doczekać WIELKIEJ bitwy..hehe

    OdpowiedzUsuń
  2. "I nie bój się, nie zwariowałam." jak czytałam ten list myślałam że coś mu się pokićkało xD
    A tak poza tym świetnie piszesz więc nie mam się czemu zarzucić. Chciałam napisać długi komentarz ale jestem z takich które nie potrafią :/ Niestety :D

    OdpowiedzUsuń