Kelly
i Hilde szły obok siebie i zacięcie milczały. Jakim cudem
wcześniej można je było uznać za koleżanki? Chyba kiedyś nimi
były, ale powoli wszystko się zmieniło. Oddaliły się od siebie i
nie wyglądało na to, żeby chciały aby przyjaźń powróciła. A
zwłaszcza Kelly nie chciała. Dlaczego? Od śmierci matki dziewczyna
odcięła się od ludzi. Wolała spędzać czas sama, bez towarzystwa
reszty strażniczek. Najchętniej porzuciłaby swoje moce i zaszyła
się gdzieś, gdzie nikt jej nie znajdzie. Każdy dzień w chacie
boleśnie przypominał jej o zmarłej matce. Każda rozmowa o Drzewie
przypominała jej dlaczego zginęła. W obronie czego. Były nawet
momenty, kiedy Kelly miała ochotę odnaleźć Drzewo i zwyczajnie je
zniszczyć. Patrzyć jak płonie, obraca się w pył. Ale wtedy
przychodziła myśl: Moja mama
zginęła, broniąc Drzewa i ja też powinnam zrobić wszystko, by
było ono bezpieczne.
Gdzieś
z tyłu, Kelly usłyszała jakiś szelest. Przez chwilę jej serce
zabiło szybciej. Szła dalej obok Hilde, ale teraz uważnie
nasłuchiwała. Tym razem do jej uszu dotarł trzask łamanej gałęzi.
Miała wrażenie, że ktoś za nimi idzie, że je obserwuje.
Spojrzała na swoją towarzyszkę i bezgłośnie powiedziała: z
tyłu.
Hilde
zmrużyła oczy, ale nie odwróciła się, by sprawdzić prawdziwość
słów Kelly. Sama też wytężyła wszystkie zmysły i czekała w
gotowości na rozwój wypadków.
Nie
tylko Kelly wyczuła, że strażniczki są obserwowane. Tullia dzięki
swojej niezwykłej zdolności wyczuwania emocji, zorientowała się,
że coś jest nie tak. Poczuła, że nastoje Kelly i Hilde uległy
zmianie. Coś je zaniepokoiło. Tullia zaczęła „przeglądać”
nastroje innych aż natrafiła na mieszankę zadowolenia,
podekscytowania, zniecierpliwienia i czegoś co nie do końca mogła
precyzyjnie określić, ale nie było to nic dobrego. Te uczucia nie
należały do strażniczek. Jeśli nie do nich to do kogo?
Wilkołaki
— pomyślała Tullia. — Muszę ostrzec resztę.
Dziewczyna
była prawie pewna, że właśnie to było powodem niepokoju Kelly i
Hilde.
—
Pholmeno — zwróciła się Tullia do Lilian. — Nie potrzebujesz
pomocy? Może pomóc nieść ci plecak?
Dziewczyna
spojrzała na strażniczkę ze zdziwieniem, ale nie wyraziła tego w
żaden werbalny sposób. Chyba wiedziała, że za tymi z pozoru
niewinnymi pytaniami kryje się coś jeszcze.
—
Śledzą nas — powiedziała Tullia, a właściwie prawie bezgłośnie
poruszyła ustami.
Kiedy
sens słów dotarł do Lilian, oczy strażniczki rozszerzyły się i
dosłownie przez chwilę powędrowały do tyłu w stronę drzew, ale
zaraz natknęły się na zimne spojrzenie Kelly.
Ona
już wie — pomyślała panna White.
—
Dzięki, ale dam radę — odezwała się Lilian z uśmiechem i
odwróciła się, idąc dalej jakby nigdy nic.
Jednak
ani Elisabeth, ani Ena nie dały się zwieść. Spojrzały na
dziewczynę i bez słów zrozumiały, że w pobliżu czai się
niebezpieczeństwo.
—
Babciu? — Na słowa wnuczki Ginevra odwróciła się.
—
Może zrobimy mały postój? Idziemy już dosyć długo. Myślę, że
wszystkie powinniśmy odpocząć.
—
Zaraz dojdziemy na polanę. Tam odpoczniemy.
—
Babciu? — powtórzyła Lilian, pochylając się w stronę starszej
strażniczki.
—
Tak?
—
Wilki — wyszeptała, a później odezwała się już głośno —
Nie powinnaś się wyprawiać na takie podróże przez las. Gdybym
tylko powstrzymała tego wilkołaka i nie oddawała mu mapy to...
—
Nie zadręczaj się kochanie — powiedziała Ginevra i uśmiechnęła
się pokrzepiająco.
Zanim
strażniczki dotarły na polanę, wieść o wilkołakach śledzących
je dotarła już do wszystkich z nich i każda teraz zwracała uwagę,
na choćby najmniejszy szelest. Były gotowe na atak, który jeszcze
nie nadszedł.
Polana
nie była duża, ale za to usiana różnokolorowymi kwiatami.
Strażniczki usadowiły się na trawie i zaczęły wyciągać kanapki
oraz napoje. Pewnie żaden postronny obserwator nie zauważyłby w
tym nic dziwnego. Zwykła przerwa po marszu przez las.
Czające
się w krzakach na skraju polany dwa, duże wilki też nie zauważyły
niczego nadzwyczajnego, a wręcz przeciwnie. To była dla nich dobra
okazja do działania. Strażniczki zajęte jedzeniem i rozluźnione
chwilą odpoczynku, stanowiły łatwy cel. Co prawda, ich było
znacznie więcej, ale wilkołaki jakoś specjalnie się tym nie
przejęły. Nie wierzyli w to, że strażniczki są zdolne do
zabójstwa. Wierzyli za to, że Pani solidnie ich wynagrodzi, gdy
pozbędą się obrończyń Drzewa.
Rozdzielili
się. Chcieli zajść kobiety z obu stron. Jeden brązowo-biały
poszedł w prawo a drugi szary z łatami na przednich łapach w lewo.
Kryli się wśród roślinności, poruszając bezszelestnie. Ten,
który ruszył w prawo dotarł już w pobliże czarnowłosej
strażniczki, ubranej w skórzaną kurtkę. Natomiast drugiego od
wysokiej dziewczyny z jasnymi włosami sięgającymi pasa, dzielił
ich tylko krzak kaliny.
—
Atakują! — krzyknęła Tullia w tym samym czasie, kiedy dwa
wilkołaki wyskoczyły na polanę.
Kelly
odwróciła się i zobaczyła brązowo-białego wilka, który
otworzył pysk, wydając głośny warkot. Szybko przeskoczyła go i w
mgnieniu oka kopnęła w tylną łapę. Zwierze potknęło się i
zaryczało wściekle.
Lepiej
radził sobie drugi wilkołak. Powalił on Seren i Norę. Jednak jego
szczęście nie trwało długo. Zaraz uwięziły go pędy rośliny,
która nagle wyrosła z ziemi.
—
Świetnie Lily! — zawołała Elisabeth.
Hilde
pobiegła pomóc Kelly, a skutkiem tego było pojawienie się silnego
wiatru, który widocznie zaskoczył brązowo-białego wilkołaka.
Kelly skorzystała z okazji i zadała bestii kolejny cios.
—
Ena!
Szary
wilk uwolnił się od roślin i próbował odgryźć Seren rękę, w
której trzymała duży, ciężki nóż. Jednak ognista kula Eny
trafiła go prosto w pysk. Zwierzę zawyło z bólu i rzuciło się w
prawo. Tullia odskoczyła na bok, a wilkołak został oblany wodą
przez Norę.
—
Odsuńcie się! — krzyknęła Elisabeth, a kiedy strażniczki
zrobiły to, o co prosiła niebo zachmurzyło się i rozległ się
ogłuszający grzmot.
Huknęło,
błysnęło i dziewczyny poczuły smród spalonego futra i mięsa. Po
szarym wilkołaku niewiele zostało. To Elisabeth sprawiła, że
wilka trafił piorun.
Na
polanie zapanował chaos. Błysk wszystkich zaślepił, a przez
grzmot dzwoniło, im w uszach.
To
była szansa brązowo-białego wilkołaka. Co prawda i on miał
chwilowe kłopoty ze wzrokiem i słuchem, ale miał jeszcze węch.
Hilde
została popchnięta i wylądowała na plecach. Wyczuła, że wilk
nad nią stoi. Zamrugała, chcąc cokolwiek zobaczyć, ale przed
oczami miała tylko białe plamki. Zasłoniła twarz dłonią. Wtedy
poczuła straszliwy ból. To wilkołak zatopił zęby w jej rękę.
Krzyczała.
—
To Hilde! Hile! — wołała Tullia , czując cierpienie strażniczki.
Kelly
była najbliżej. Niewiele widziała, ale rzuciła się na grzbiet
wilkołaka. Ena obejrzała się do tyłu. Ona chyba jako jedyna
widziała normalnie, bo zdołała zasłonić oczy, zanim uderzył
piorun i teraz biegła w stronę walczących.
Wilkołak
stanął na tylnych łapach, chcąc zrzucić z siebie dziewczynę.
Otworzył pysk, ryknął i w tej sekundzie Ena posłała ognistą
kulę prosto w gardło bestii. Kelly uderzyła plecami o ziemię i
całe powietrze uszło jej z płuc. W dodatku przygniotło ją
ogromne cielsko wilka. Nie miała siły prosić o pomoc. Ale pomoc
szybko nadeszła. Dziewczyny pomału odzyskiwały wzrok i przybywały
pomóc. Ena po kilku krokach była przy Kelly i próbowała ściągnąć
z niej ogromny ciężar, którym była przygnieciona. Zaraz dołączyły
do niej Elisabeth, Nora i Tulia. Za to reszta strażniczek pobiegła
do Hilde.
Ręka
wyglądała okropnie. Zakrwawiona i pozbawiona dwóch palców
kończyna. Lilian zbladła na ten straszny widok i wyglądała jakby
miała zaraz zemdleć.
—
Odsuń się Pholmeno. Seren idź po apteczkę. Kacey zobacz co z
Kelly — wydawała polecenia Ginevra. — Tullio do mnie.
Zadziwiające
było to, że potrzebny był atak wilkołaków, porwanie Dallas i
poszarpana dłoń Hilde, żeby strażniczki zaczęły myśleć o
Drzewie i sobie pomagać.
Kelly
nic się nie stało. Gorzej było z Hilde. Tullia próbowała
zablokować jej ból, ale to nie było wcale takie proste. Z pomocą
przyszła Kelly, która „zamroziła” strażniczkę, odcinając
jej wszystkie zmysły. Ginevra i Katherine starały się, za to
ratować jej rękę. Nora dzięki swojej zdolności zapewniła dostęp
do świeżej i czystej wody, potrzebnej do przemycia rany. Natomiast
Lilian, Elisabeth i Seren zajęły się przygotowywaniem obozowiska.
Wszystkie strażniczki stwierdziły, że powinny zostać na polanie
na noc i zaopiekować się Hilde.
Kiedy
ranna została opatrzona, Ginevra powiedziała:
—
Trzeba zrobić coś z... ciałami wilkołaków.
—
Zakopmy je w lesie — zaproponowała Seren. — Pholmena pewnie
potrafi sprawić, że w ziemi pojawi się dół, a my... no cóż...
będziemy musiały przetransportować tam ciała.
—
Szkoda, że Jas nie ma. Jej zdolność telekinezy przydałaby się —
powiedziała Lilian.
—
Szkoda? — wysyczała Kelly. — Gdyby nie kochana Ellen to, to
wcale, by się nie wydarzyło a Hilde miałaby wszystkie palce na
swoim miejscu.
—
Kłótniami nic nie wskóracie — odezwała się Ginevra,
przerywając, im wymianę zdań zanim zamieni się to w poważniejszą
sprzeczkę.
***
—
Ruszaj się!
Dallas
obróciła się i natychmiast została popchnięta do przodu przez
barczystego mężczyznę ze zmierzwionymi, długimi, czarnymi
włosami.
—
Gdybyś z nami współpracowała zapewne lepiej zostałabyś
potraktowana — odezwała się kobieta, otulona czarną peleryną.
Strażniczka
nawet na nią nie spojrzała, tylko szła przed siebie, starając się
nie potknąć o wystające korzenie, kamienie i gałęzie. Nie miała
pojęcia, ile wędrują. Raczej niezbyt długo, ale mimo to Dallas
czuła się strasznie zmęczona. Wcześniej została przesłuchana,
ale nic nie powiedziała. A w każdym razie nic przydatnego.
—
I tak znajdę sposób, żeby wyciągnąć od ciebie, co oznaczają
znaki na mapie. Szkoda, tylko że ten sposób będzie długotrwały i
bolesny.
—
Nie mogę uwierzyć, że to ty. Co się z tobą stało Bernno? —
zapytała Dallas, zerkając na kobietę idącą obok.
Pytanie
pozostało bez odpowiedzi. Strażniczka naprawdę była zdziwiona
widokiem matki Ellen. Jak widać do zdrady zdolna była nie tylko
Brenda – siostra Brenny, ale i ona sama.
—
Może to płynęło w ich krwi. A skoro tak Ellen też... Całkiem
możliwe, że to ona wpuściła wilkołaki do chaty —
pomyślała Dallas.
—
Za dużo chcesz wiedzieć a za mało informacji udzielasz —
powiedziała w końcu Brenna. — Nie szukałyście mnie zbyt
intensywnie, kiedy zniknęłam. Uznano, że nie żyję, prawda?
—
Tak.
—
Co z Jasmine, Ellen czy jak ją tam teraz nazywacie?
—
Jest strażniczką. Naprawdę Drzewo jest warte porzucenia rodziny?
—
Gdyby nie było wiele warte nie stałybyście na jego straży, nikt
nigdy by przez nie nie zginął. Zresztą, miałam dość Williama i
ciągle ryczącego dziecka. Dość siedzenia w domu i nudzenia się w
chacie. Przez wieki strasznie się rozleniwiłyście, straciłyście
czujność, nabrałyście pewności, że nic nie grozi Drzewu. A tu
proszę! Zdradziła was moja siostra, zdradziłam was ja. Przez tyle
czasu nic nie zauważyłyście. Siedziałyście na tyłkach i
czytałyście księgi.
—
Masz racje. Popełniłyśmy kilka błędów, ale wierzę, że
będziemy mogły to naprawić i nie popełnimy ich w przyszłości.
Brenna
wydała z siebie dźwięk nie będący do końca ani śmiechem, ani
prychnięciem i powiedziała:
—
Widzę, że zmotywowałam cię do rachunku sumienia i postanowienia
poprawy, ale za późno na zadośćuczynienie.
Dallas
spojrzała na dłoń Brenny. Znajdowała się tam blizna, po której
strażniczka poznała, z kim ma do czynienia. Tak się zapatrzyła na
rękę, że nie zauważyła leżącego kamienia i się potknęła.
Jeden z wilkołaków szarpnął kobietę do góry, a następnie
złapał ją za włosy i warknął:
—
Patrz pod nogi.
Dallas
rozmasowała bolące ramię i stwierdziła, że przybył jej kolejny
siniak. Jak na razie miała rozciętą wargę, guza na głowie,
zadrapanie na policzku oraz kilka sińców na nogach i rękach.
Wszystko to było skutkiem poprzedniego przesłuchania. Mogło być
jeszcze gorzej?
Bardzo przepraszam za to, że rozdział pojawia się dopiero po miesiącu, ale miałam spore problemy z komputerem. Na szczęście już jest wszystko dobrze i mam nadzieję, że kolejne rozdziały będą pojawiały się częściej.
Jak się podoba to, co znajduje się na górze?
A i życzę wszystkim Wesołych Świąt, radości, zdrowia i mnóstwa prezentów pod choinką.
łał bardzo mi się podoba twój blog i czekam na jeszcze super mroczny wygląd :) ale zrób coś dla mnie oceń i daj propozycje co do opowiadanka http://ciekaweopowiadanka.blogspot.com/ wiem że mój blog przy twoim się chowa ale czekam na jakieś rady od ciebie szacun
OdpowiedzUsuńNareszcie nowy rozdział. Jeeeej zaskoczyłaś mnie trochę walką, ale pozytywnie. Widać, że coś się dzieje. Strażniczki współpracują, a ja w końcu wiem kim jest ta czarna Pani, która za wszelką cenę chce dostać się do drzewa. Już nie mogę doczekać się następnego rozdziału.
OdpowiedzUsuńJa też życzę ci wesołych świąt :)
Pierwszą moją myślą po zobaczeniu bloga, było: "wow!". Szablon, w ogóle cały wygląd jest świetny, uwielbiam takie klimaty. I od razu ucieszyłam się, że jest to opowiadanie fantasy, a nie historyjka typu spotkałam chłopaka, zakochałam się i wzięliśmy ślub. Z ciekawości przeczytałam najnowszy rozdział i jestem oczarowana. Bardzo podoba mi się Twój sposób pisania, ostatnio szukam ciekawych blogów do poczytania, ponieważ co trafię na jakiegoś to okazuje się, że jest o One Direction albo innym zespole. Co by tu jeszcze.. Na pewno nie można przeoczyć Twojego talentu, którego nie powinnaś zmarnować i coś z tym zrobić. O samym opowiadaniu niewiele mogę powiedzieć, ponieważ nie jestem zorientowana w akcji, ale nadrobię wszystko i jak tylko znajdę czas- zacznę od 1. rozdziału. Obserwuję, zapraszam również do mnie.
OdpowiedzUsuńhttp://swiat-oczami-natolatki.blogspot.com/
Pozdrawiam. ;)