środa, 1 maja 2013

19. Małymi kroczkami ku prawdzie


Lily raptownie podniosła się z łóżka i omiotła przerażonym wzrokiem pokój. Pierwsze promienie wschodzącego słońca dodały dziewczynie otuchy, ale nie mogła ona zapomnieć o swojej nocnej wizji. Musiała o niej komuś powiedzieć. Najlepiej Dallas, bo to właśnie jej dotyczył proroczy sen.
Tak, tak muszę iść i jej powiedzieć ― pomyślała.
Blondynka zerknęła na zegarek. Było jeszcze bardzo wcześnie. Wszyscy z pewnością spali. Postanowiła, więc nie budzić Dallas i poczekać. Dziewczyna położyła się wygodnie na łóżku i próbowała zasnąć. Bezskutecznie.
Nie myśl o tym. To wcale nie musi się spełnić. Po prostu zaśnij.
***
Jasmine wstała rano i poszła do biblioteki. Niezrozumiały dla niej tekst na mapie nie dawał jej spokoju. Musiał istnieć jakiś język. Język strażniczek. A ona bardzo chciała go poznać.
Długo chodziła między pułkami, szperała w zakurzonych księgach, ale wciąż nie mogła nic znaleźć.
Nagle drzwi się otworzyły i do środka weszła Dallas. Jas zauważyła, że kobieta kieruje się w jej stronę. Czarnowłosa zrobiła jak najciszej kilka kroków do tyłu i schowała się za pobliskim regałem. Szatynka przystanęła i wyjęła jakąś opasłą księgę. Odnalazła interesujący ją fragment i zaczęła czytać. Jasmine powoli zaczęła się denerwować, że nie tylko z jej poszukiwań nici, ale i do tego nie będzie mogła wyjść niezauważona. A Dallas jak na złość stała i czytała. Czytała. Czytała i czytała.
Ile można?
Kiedy Jas postanowiła wyjść i wymyśliła już co ma powiedzieć kobiecie drzwi ponownie się otworzyły. Czarnowłosa wyjrzała dyskretnie i zauważyła, że do biblioteki weszła Lily. Wyglądała na zdenerwowaną i bardzo czymś przejętą.
Co mogło się stać? ― pomyślała Jasmine.
― Muszę ci coś powiedzieć ― zaczęła blondynka. ― Coś ważnego.
Dallas oderwała się od czytanej lektury i spojrzała na Lily.
― Co takiego?
― Miałam wizję. I ja widziałam… Ja zobaczyłam…
― Co takiego?
― Jak… Ktoś cię porwał. A właściwie oni, a może nie. Ja nie wiem. Widziałam wilkołaka, ale nie tylko. Była też kobieta ― mówiła zdenerwowana.
― Uspokój się i powiedz wszystko, co widziałaś, ale po kolei.
Dziewczyna skinęła głową, wzięła głęboki wdech i popatrzyła na Dallas.
― Widziałam cię w jakimś ciemnym pomieszczeniu. Było tam kilka świec. Siedziałaś na podłodze, a za tobą stał wilkołak. Ten starszy, co tu się włamał.
― A kobieta?
― Stała przed tobą. Miała ubranie, włosy i oczy całkiem czarne. Wszystko czarne! Tylko jej skóra była blada. Wyglądała… Przypominała mi… Ja…
― Kogo ci przypominała? Widziałaś ją już kiedyś?
― Nie widziałam, ale ona… To takie dziwne, ale ona była podobna do Jasmine.
― Myślisz, że to była ona?
― Nie, nie ― zaprzeczyła Lily. ― Wydaje mi się, że to raczej ktoś podobny do niej. Tylko, że…
― To nie możliwe, bo ani jej mama i ciotka nie żyją? ― zgadła Dallas.
― Sama nie wiem, co mam o tym myśleć. Chciałam cię tylko ostrzec.
― Wiem i dziękuje ci, za to. Będę uważała na siebie. Nie musisz się o mnie martwić.
W głowie Jasmine kłębiło się tysiąc przeróżnych myśli.
Czy jej mama, jednak żyje? A może jej ciotka? A jeśli nawet któraś z nich żyje, to zdradziła strażniczki. Co się stało kilkanaście lat temu? Okłamywali ją?
Jas poczuła, że wszystko wokół niej wiruje. Próbowała oprzeć się o regał i niechcący zrzuciła kilka książek. Odgłos upadających rzeczy rozniósł się po pomieszczeniu. Czarnowłosa zamarła.
― Ellen? Co ty tu robisz?
Dziewczyna obróciła głowę w prawo i dostrzegła Dallas, która przyglądała jej się zaskoczona.
― Jas tutaj jest? ― spytała Lily, pojawiając się u boku szatynki.
― Ja tylko… Szukałam pewnej książki. Nic takiego. Już idę. Nie przeszkadzajcie sobie i rozmawiajcie dalej.
― Nie, nie, nie. Zostaniesz Ellen ― rzekła kobieta.
― Dobrze zostanę. Może w końcu dowiem się co się dzieje. Coś przede mną ukrywasz Dallas ― powiedziała czarnowłosa, patrząc prosto w oczy starszej strażniczki.
― Pholomeno myślę, że możesz nas zostawić same. Mamy z Ellen sporo spraw do wyjaśnienia.
Blondynka popatrzyła niepewnie na swoją przyjaciółkę, a później bez słowa sprzeciwu wyjszła z biblioteki.
― Dobra, dość kłamstw. Chcę poznać prawdę. Czy moja mama lub ciotka żyją?
― Nie wiem ― odpowiedziała Dallas, patrząc z troską na stojącą przed nią dziewczynę.
― Jak to nie wiesz?! Słyszałam twoją rozmowę z Ginevrą. Ona uważa, że któraś z nich mogła przeży…
― Chciałabyś tego? ― spytała kobieta, przerywając Jasmine. ― Chciałabyś, żeby żyła twoja mama lub ciotka? Chciałabyś się z nim spotkać?
Czarnowłosa nie odpowiedziała. Nie wiedziała co. Chciałaby je zobaczyć. Porozmawiać. Dowiedzieć się co się stało, ale z drugiej strony bała się prawdy.
― Widzę, że ― kontynuowała Dallas ― jesteś zła za to, że zataiłyśmy przed tobą kilka spraw z przeszłości. Musisz, jednak wiedzieć, że robimy to dla ciebie. Dla twojego dobra. Czasem lepiej wiedzieć mniej. Można, wtedy uniknąć wielu rozczarowań.
― Opowiedz mi coś o mamie i cioci. Jakie były? Złe? Dobre? Co się z nimi stało? ― prosiła Jasmine.
Dallas westchnęła cicho. Postanowiła, że powie Ellen to, co powinna wiedzieć i to, co jej nie zrani.
― Twoja mama była wspaniałą kobietą. Ciepłą, pomocną, przyjacielską. Jesteś do niej bardzo podobna. Rodzina zawsze była dla niej najważniejsza. Bardzo kochała siostrę, Williama i ciebie. Była taka szczęśliwa, gdy się urodziłaś.
Jas uśmiechnęła się na wyobrażenie swojej mamy, uśmiechającej się do niej.
― Twoja ciocia była trochę inna. Była odważniejsza, uparta, silna. Brenna zawsze przychodziła do niej po radę i zawsze jej słuchała. Tak, Brenda miała duży wpływ na twoją mamę.
― Czy ciocia naprawdę zabrała klucz?
― Nie widziałam tego, ale…
― Ale co?
― Isleen miała wizję przyszłości. Widziała jak Brenda ucieka z kluczem przez las.
― Nie próbowała jej przeszkodzić? ― spytała czarnowłosa.
― Oczywiście, że próbowała. Bardzo uważała na Brendę. Zauważyła jak nocą wymyka się z chaty i poszła za nią. Dwa dni po tym znalazłyśmy je obie martwe.
― Obie? Ale jak to się stało? Zabiły się nawzajem? Przecież to niemożliwe!
― Mówię co wiem ― powiedziała spokojnie Dallas. ― A teraz myślę, że powinnaś już pójść. Wielu rzeczy się dzisiaj dowiedziałaś.
― Ale nie wszystkich, tak?
― Idź już.
― Co z moją mamą?
― Zaginęła, gdy miałaś pół roku. Jej ciała nie znaleziono, ale nie ma też żadnych dowodów na to, że żyje. Policja już dawno przestała jej szukać. Uznano ją za zmarłą.
― Tylko tyle?
― Niczego więcej ode mnie się nie dowiesz. Idź do swoich przyjaciółek i myśl o przyszłości zamiast rozpamiętywać to, co już nie ma znaczenia.
Jasmine nic nie powiedziała. Wyszła nawet nie patrząc na Dallas. Czuła, że kobieta coś przed nią ukrywa. Dzięki tej rozmowie dowiedziała się jednego: to jej ciotka zdradziła i zapłaciła, za to swoim życiem. Pozostało tylko dowiedzieć się czy jej mama żyje i czy to teraz ona chce dostać się do zakazanego drzewa. Czarnowłosa była niemal pewna, że nie uzyska już  informacji od żadnej strażniczki. Postanowiła, więc odkryć prawdę na własną rękę.
***
            Lily wróciła na chwilę do swojego domu, aby naładować telefon. Nie mogła tego zrobić w chacie, bo nie było w niej prądu, a Mark często do niej pisał i dzwonił, dlatego też bateria szybko się wyczerpywała.
Zresztą nie tylko ona utrzymywała jedynie telefoniczny kontakt z chłopakiem. Odkąd Elisabeth postanowiła dać Tomowi szansę nie było dnia, żeby z nim nie rozmawiała. Rudowłosa na dźwięk dzwonka od razu weselała i wybiegała z pokoju, by móc rozmawiać do woli.
Lilian z uśmiechem pokręciła głową i skierowała się do kuchni. Nalała do butelki wody i poszła podlewać kwiatki, które ostatnio trochę zaniedbała. Kiedy tylko odsunęła na bok firankę w swojej sypialni, rzuciła krótkie spojrzenie na ulicę i na chwilę zamarła.
Na chodniku przed jej domem stał Mark i patrzył prosto na nią. Zmrużone oczy, zmarszczone brwi i lekko rozchylone usta wskazywały na to, że szatyn nie do końca może uwierzyć w to, co widzi.
Blondynka nie miała zamiaru czekać, aż chłopak się upewni, że to naprawdę ona, dlatego jak najszybciej kucnęła, oblewając się przy tym  niechcący wodą. W duchu modliła się, żeby Mark odszedł, myśląc, że to tylko przewidzenie. Jednak jej prośby nie zostały wysłuchana, bo po chwili rozległo się pukanie do drzwi.
Co robić? Otworzyć czy udawać, że wcale mnie tu nie ma? ― myślała gorączkowo dziewczyna.
― Lily?! Jesteś tam? Otwórz. To ja Mark!
Lilian nie ruszyła się z miejsca. Nie mogła mu otworzyć. Powinna być teraz u wujka. Tak powiedziała Markowi.
Chłopak w końcu musiał odpuścić, bo w domu zrobiło się cicho. Blondynka wstała i ostrożnie, zza firanki wyjrzała przez okno. Szatyn odchodził ulicą raz po raz zerkając za siebie.

11 komentarzy:

  1. Przykre z tą jej mamą :( Aż szkoda dziewczyny ;/
    Markowi chyba naprawdę zależy na Lily. Kto wie, może wrócą do siebie :P
    Ogólnie fajny rozdział, podoba mi się charakter w jakim piszesz opowiadanie :D
    Pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń
  2. świetnie piszesz :D
    czekam na kolejne rozdziały, pozdrawiam i zapraszam do nas:
    http://my-kochamy-nasze-zwierzaki.bloog.pl

    OdpowiedzUsuń
  3. Moje domysły co nieco się sprawdził, ale nie do końca. Czekam na kolejny..

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciekawe, czy ta przepowiednia się spełni... no i czy dowie się w końcu prawdy.
    Dzięki za poinf. u mnie możesz inf. pod rozdziałem :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Rzeczywiście MAŁYMI kroczkami.
    Ale zagadka z jej mamą. Może jej mama trzyma z wilkołakami hmm...
    Z każdym kolejnym rozdziałem nasuwa się coraz więcej pytań. Już myślałam, że Dallas powie Jas o wszystkim, a tu dalej zagadki. Widzę, że jesteś bardzo ambitna i dobrze.
    Pzdrawiam:*
    Evelyn

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak :) Nie zamierzam odkrywać wszystkich kart za jednym razem.

      Usuń
  6. Ciekawe ja Lily wytłumaczy się Markowi..

    Boski rozdzialik. :3

    OdpowiedzUsuń
  7. Twój blog został dodany do katalogu ; )

    katalogblogowy.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. ciekawe jak to się rozwiąże :3
    Fajnie, fajnie .. ^ ^

    http://liday21.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetny rozdział! Te Twoje rozdziały naprawde mnie przyciągają. :) Fajnie i tajemniczo to opisałaś. Szkoda mi tylko tej dziewczyny...
    U mnie mała informacja troubles-of-love.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie przeczytałam jeszcze wszystkich rozdziałów ze względu na brak czasu, ale jestem na dobrej drodze.Opowiadanie jest na prawdę świetne. Gratuluje Ci pomysłu :)
    w-labiryncie-wspomnien.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń