niedziela, 24 lutego 2013

3. Wyjątkowy dzień


Jasmine i Elizabeth dotarły na przyjęcie z półgodzinnym spóźnieniem.
― Wszystkiego najlepszego! ― usłyszała Jas, gdy tylko przekroczyła próg salonu.
Czarnowłosa przebiegła wzrokiem po zgromadzonych osobach. Byli tu, cała jej paczka. Wszyscy uśmiechnięci i wystrojeni . Nathan włączył muzykę, a Lily podbiegła do Jas i Lis, i wyściskała jubilatkę.
―  Chodź ― powiedziała, ciągnąc ją za rękę do stołu z przekąskami, przy którym wszyscy się zebrali.
Meg zaczęła składać życzenia Jas i dała jej prezent. Za jej przykładem poszła reszta przyjaciół. Ostatni był Jack, który zamiast, tak jak wszyscy złożyć życzenia, z uśmiechem odciągną Jasmine w kąt salonu. Znajomi oczywiście udawali wielce niezainteresowanych sprawą. Meg zaczęła rozmawiać z Nathanem, Lily tańczyć z Markiem, natomiast Lisa poszła do kuchni, pomóc mamie, ale nie mogąc się powstrzyma, mrugnęła do zaskoczonej Jas.
― Chciałbym, aby wszystkie twoje marzenia się spełniły ― powiedział Jack.― Mam coś dla ciebie.
― Co takiego? ― spytała Jas, wpatrując się w jego zielone oczy. 
Chłopak wyciągnął z kieszeni małe pudełeczko, w którym znajdowała się bransoletka z ośmioma serduszkami. Na każdym z nich zielonymi kamyczkami ułożona była jedna literka. Słowo, które one tworzyły to: I love you.
 Jack założył bransoletkę, a Jasmine wciąż była tak zaskoczona, ze nie wiedziała co powiedzieć. Czy to możliwe, żeby Jack mnie kochał? ― zastanawiała się Jas.
 ― Jasmine ― usłyszała głos chłopaka. 
  Czarnowłosa wpatrywała się w twarz Jacka. Jego ciemnobrązowe włosy miały zwyczaj spadania na oczy, na te oczy, które miały piękną, soczyście zieloną barwę. Pełne usta nie uśmiechały się jak zwykle, a w spojrzeniu kryło się napięcie. Czekał. Próbował przewidzieć jej reakcje, ale nie był w stanie. 
Jasmine patrzyła na niego niesamowicie niebieskimi oczami z zdezorientowaniem i niedowierzaniem. Czerwona sukienka, którą dziś założyła pasowała idealnie do jej czarnych włosów i jasnej cery. Jack uznał, że nie widział, aby ktoś wyglądał równie pięknie jak ona teraz.
 Zdecydował, że dziś pokaże jej swoje uczucia, ale teraz przeraźliwie bał się jej reakcji. W końcu wyraz twarzy Jasmine zmienił się. Na ustach dziewczyny pojawił się uśmiech, a oczy zabłysły, sprawiając, że nie mógł on oderwać od nich wzroku.
Jas miała ten sam problem. Hipnotyzowali się nawzajem.  Dłonie Jacka znalazły się na tali dziewczyny, przyciągając ją bliżej. Jasmine, za to objęła go za szyję. W tle było słychać piosenkę A Thousand Years*. 
Heart beats fast
Colors and promises
Para nie zwracała uwagi na resztę.
How can I love when I'm afraid
To fall
But watching you stand alone
All of my doubt
Suddenly goes away somehow
Byli sami. Nic innego się nie liczyło.          
One step closer
Jack pochylił się, a Jasmine wplotła palce w jego włosy.
I have died everyday
waiting for you
Jas zanuciła razem z piosenkarką.
I will not let anything
Take away
What's standing in front of me
Jack wyszeptał dalszą część utworu.
One step closer
            Ich usta złączyły się w pocałunku, na który tyle czekali.
I have loved you for a
Thousand years
I'll love you for a
Thousand more
Pocałunek skończył się wraz z piosenką, ale jeszcze przez chwile wpatrywali się w swoje uśmiechnięte twarze, zanim wrócili do rzeczywistości. Do przyjaciół dołączyli trzymając się za ręce. Przy rozmowie i tańcu czas mijał bardzo szybko. Mama Elizabeth przyniosła tort i wszyscy odśpiewali Happy Birthday.
 Jubilatka właśnie miała zdmuchnąć świeczki, gdy usłyszeli dzwonek. W drzwiach stał Tom.
 ― Przepraszam za spóźnienie. Wszystkiego najlepszego Jas.― powiedział, wręczając dziewczynie prezent.
― Wybrałeś sobie dobry moment – zaśmiała się Jasmine, pokazując tort.
― Mam dobre wyczucie czasu – odpowiedział z uśmiechem.
― Co on tu robi? ― spytała cicho Lisa, gdy Jas podawała jej kawałek ciasta.
― Zaprosiłam go – odpowiedziała po prostu.
― Po co? ― syknęła Elizabeth.
― Lubię go, a poza tym zależy mu na tobie i powinnaś z nim szczerze porozmawiać. Jesteś mu to winna.
― Nic mu nie jestem winna ― zaprzeczyła zdenerwowana.
Jednak Jasmine wiedziała, że przyjaciółka jej posłucha i pogada z Tomem. Intuicja jej nie zawiodła. Nie minęło wiele czasu, a Lis wyszła z Tomem z salonu.
― Słuchaj Tom ― zaczęła Lisa ― Przepraszam, że wcześniej nie zadzwoniłam… nic nie wyjaśniłam, ale…
― Nie mam u ciebie żadnych szans ― dokończył smutno Tom.
― Nie.― zaprzeczyła Elizabeth ― To nie chodzi o ciebie.
― Taa… jasne. ― zaśmiał się ponuro ― Typowy tekst , znaczący to samo co ,,spadaj’’ tylko delikatniej przekazany.
― Tylko, że to naprawdę chodzi o mnie ― upierała się Lis.
― To może powiesz mi w takim razie co jest nie tak.
― Nie mogę.
― Dlaczego?
― To, by się nie udało. Nie możemy być razem.
― Nawet nie chcesz spróbować?― zapytał zdenerwowany.
― Po co? Żeby później żałować?
― Myślisz, że związek ze mną to błąd?! Coś czego później będziesz żałować?! Coś nic nie wartego?!― krzyczał.
― To nie tak!― zaprzeczyła Lisa.
― A jak?
― Pewnie byłoby nam dobrze ― powiedziała.
― To o co chodzi? ― Tom nic nie rozumiał.
― Później musiałabym odejść ― wyszeptała dziewczyna.
― Dlaczego? Przecież nie musi… ― jeszcze Tom nie dokończył mówić, a rudowłosa kręciła smutno głową.
― Ale tak będzie.
― Skąd wiesz?!
― Wiem ― upierała się.
― Wiesz ― prychną chłopak.
― W wakacje wyjeżdżam. Później idziemy na studia ― przypomniała. ― To się nie uda.
― Proszę cię tylko o jedną szansę ― powiedział spokojniej, błagalnym tonem.
― Nie chcę żebyś żałował.
― A co jeśli będę żałował, że nie spróbowaliśmy? A co jeśli ty będziesz żałować? ― pytał
― A co jeśli nam się uda?
― Będziemy razem ― stwierdził Tom.
― Będziemy cierpieć, gdy się rozstaniemy.
― Nie musi tak być! ― powiedział stanowczo blondyn.
― Ale tak będzie! Ty nic nie rozumiesz! Nie wszystko jest takie jak ci się wydaje! Nie wszystko jest takie proste! Życie jest pokręcone.
― Chyba ty też ― stwierdził Tom.
― Ja też. ― zgodziła się Elizabeth ― Nawet nie wiesz jak.
― Lis…
― Nie ― ucięła dziewczyna. ― Pora byś wyszedł.
― Jas mnie zaprosiła ― upierał się.
― A ja cię wypraszam.
― To twój dom ― zgodził się niechętnie.
― Właśnie.
Tom spojrzał na Elizabeth błękitnymi oczyma.
― Jeśli mamy być razem to będziemy ― powiedziała Lisa.
― Przecież powiedziałaś…
― Kiedyś ― uściśliła.
― Wiesz coś czego ja nie wiem? ― zapytał, ale gdy nie usłyszał odpowiedzi tylko lekko skinął głową. 
Wiedział, że nic nie wskóra. To był koniec. Elizabeth podeszła do Toma i przytuliła go. Chłopak odwzajemnił uścisk.
― Wybacz Tom. Jestem pewna, że zrozumiesz – wyszeptała rudowłosa.
― Kiedyś ― dodał cicho Tom, wtulony w jej włosy.
 Odsunęli się od siebie. Chłopak posłał jej smutny uśmiech, odwrócił się i odszedł. Elizabeth patrzyła jak przechodzi niezauważony wśród rozbawionych przyjaciół i wychodzi frontowymi drzwiami. Lisa zamknęła oczy, ale nie zdołała powstrzymać łzy , która spłynęła po jej policzku. 
 Tom szedł ulicami, świadomy tego co stracił. Chociaż jak mógł coś stracić, skoro tego w ogóle nie miał? Jego dłonie automatycznie zacisnęły się w pięści. Czuł się bezsilny i zrezygnowany. Przecież nie był Elizabeth obojętny, wiedział to. Dlaczego, więc go odtrącała? Schował zaciśnięte pięści do kieszeni bluzy i wtedy zorientował się , że tam coś jest. To ,,coś’’ okazało się pierścionkiem z ciemnozielonym oczkiem. Dobrze wiedział do kogo on należał. Jego właścicielka musiała mu go włożyć do kieszeni przy pożegnaniu
 ― Elizabeth ― szepnął, ściskając pierścionek. ― Poczekam.





 *  wykorzystałam fragment piosenki Christiny Perri - A Thousand Years








2 komentarze:

  1. Smutnee ;( Ale bardzo fajnie napisane, pełno emocji. Ja osobiście bym wolała więcej opisów, a mniej dialogów :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, że dialogów jest sporo, ale to się trochę zmieniło w dalszych rozdziałach.

      Usuń