niedziela, 24 lutego 2013

9. Niespełnione obietnice



Szczęśliwa Jasmine wbiegła do domu krzycząc od progu:
 ― Zdałam! Tato, zdałam kurs na prawo jazdy! Udało się! Tato?
Szybko, jednak zorientowała się, że ojca nie ma ani w salonie, ani w sypialni, ani w jego gabinecie. Dom był pusty. Jasmine wchodząc do kuchni, zauważyła kartkę na lodówce.  
Po jej przeczytaniu dowiedziała się, że tata ją przeprasza, ale w firmie doszło do awarii komputerów, dlatego pojechał załatwić tą sprawę i wróci późno. 
Jas denerwowała się coraz bardziej patrząc na karteczkę z wiadomością. Obiecał jej, że będzie na nią czekał, że zrobi lasagne, jedno z nielicznych dań jakie mu wychodzi. Obiecał i po raz kolejny nie dotrzymał słowa. Jas zatrzymała wzrok na zdaniu: Wiem, że to zrozumiesz. Tylko, że dziewczyna nie rozumiała. Przecież ojciec nie pracuje tam sam. Mógł wezwać informatyka. On ją jednak zostawił, wybierając pracę. Znów. Jasmine czuła, że ogarnia ją złość. Kolejny zawód.  
Nagle kawałek papieru, któremu tak intensywnie się przyglądała zajął się ogniem. Przez chwilę Jas stała jak sparaliżowana, a później błyskawicznie wrzuciła płonącą kartkę do zlewu i odkręciła kurek z wodą. Patrząc jak papier mięknie, a litery rozmazują się do głowy przyszła jej jedna myśl, która mogła wyjaśnić to dziwne zjawisko. Wyjęła komórkę i zadzwoniła pod numer pierwszej osoby, jaka mogłaby potwierdzić jej przypuszczenia.
― Elizabeth?
― Jas? Co się dzieje? Zdałaś kurs?
― Tak, ale nie o to teraz chodzi.
― To…
― Posłuchaj – przerwała jej czarnowłosa i opisała całe zdarzenie z podpaloną kartką.
Lisa po wysłuchaniu tego przez chwilę milczała. Doszła jednak do prostego wniosku.
― Myślę, że to kolejny dar – powiedział Lisa. – Potrafisz wzniecić ogień. Tylko, że na razie nad tym nie panujesz. Powinnaś unikać silnych emocji i…
― Tak, wiem. Muszę stawić się na szkolenie – dokończyła za nią Jas. – Dzięki.
Rozłączyła się, ale nie mogła powstrzymać uśmiechu cisnącego się na jej usta. Miała drugi dar! Rozejrzała się po kuchni nie wiedząc co ze sobą zrobić i wtedy przypomniała sobie o tacie. Radość zniknęła, a jej miejsce zajęła dziwna determinacja. Jasmine zapragnęła pójść do ojca i wygarnąć mu wszystkie chwile zawodu jakie przez niego przeżyła. Nie zastanawiała się dłużej. Wybiegła z domu, kierując się prosto do firmy ojca.
William Mystery siedział w swoim eleganckim biurze prezesa, a dookoła niego piętrzył się stos dokumentów. Przed chwilą skończył rozmawiać z informatykiem, który poinformował go, że komputery zaatakował wirus i trochę zajmie mu doprowadzenie wszystkiego do porządku. Will oczywiście stwierdził, że zostanie i poczeka. Gdy do gabinetu wpadła jego córka mężczyzna kończył wypełniać formularz.
― Co tu robisz? Przecież zostawiłem ci kartkę, że…
― Obiecałeś mi, że spędzimy wieczór razem – przerwała mu Jasmine, próbując powstrzymać złość.
― Tak, ale nie mogę. Jesteś już dorosła, myślałem, że to zrozumiesz. Czasem nasze plany mogą się pokrzyżować  – wyjaśnił.
― Dlaczego? – głos Jas był zadziwiająco spokojny, chociaż w środku aż gotowała.
― Wyjaśniłem ci to w kartce. Mamy awarię i…
― Nie o to mi chodzi – czarnowłosa znów nie dała mu dokończyć. – Chcę wiedzieć dlaczego praca zawsze jest ważniejsza ode mnie.
― Co ty wygadujesz?! Oczywiście, że to ty jesteś najważniejsza. Jesteś moją córką.
― To dlaczego wciąż łamiesz obietnice? Dlaczego nie ma cię, gdy potrzebuję?
― Jestem – powiedział cicho. – To wyjątkowa sytuacja.
― Nieprawda! – krzyknęła i poczuła zbierające się łzy. – Tyle razy mnie oszukałeś, tyle razy mnie zostawiłeś, zawiodłeś.
― Kochanie…
― Pamiętasz, gdy miałam sześć lat i chorowałam na ospę? Kto się mną opiekował? Sąsiadka!
― Lubiłaś panią Benevolent – wtrącił. – Poza tym zaglądałem do ciebie najczęściej jak mogłem.
― A pamiętasz, gdy zaprosiłam cię na dzień ojca? Nie przyszedłeś.
― Było urwanie głowy w firmie – usprawiedliwił się.
― Zauważyłeś, że nigdy więcej nie zapraszałam cię na szkolne uroczystości? Wiesz dlaczego? Wiedziałam, że nie przyjdziesz. Wiedziałam, że wypadnie ci coś ważnego.
William patrzył się z otwartymi ustami na swoją córkę. Płakała. Nie wiedział co powiedzieć. Jak powinien przeprosić? Jednak Jasmine jeszcze nie skończyła.
― Miałam trzynaście lat, gdy powiedziałeś, że pojedziemy razem na wycieczkę rowerową. Cieszyłam się jak kilkuletnia dziewczynka na wieść o nowej lalce. Tylko, że nie pojechaliśmy! Zostawiłeś mnie nawet w moje osiemnaste urodziny! Musiałeś podpisać ważną umowę! – przypomnienie sobie tych wszystkich rozczarowań było jak odbezpieczenie granatu.
            Jasmine spojrzała z wściekłością na stos papierów na biurku ojca. Wszystkie natychmiast spadły, rozlatując się po pomieszczeniu.
William był zaszokowany tym co się stało. Wszystkie okna pozamykane, drzwi też, więc jak to możliwe, że jego dokumenty latają po biurze? Spojrzał na córkę. Łzy wyschły, ale jej twarz pokryta była czerwonymi plamkami, a oczy świeciły dziwnym blaskiem.  Ten widok sprawił, że zapomniał o zamieszaniu z papierami. Serce mu się ścisnęło, gdy zobaczył Jasmine w takim stanie.
― Jas musisz zrozumieć, że…
― Praca jest bardzo ważna – dokończyła za niego dziewczyna, ale już spokojniej. – Wiem, ale zawsze myślałam, że rodzina jest jeszcze ważniejsza. Chyba się myliłam.
― Chciałem zapewnić ci dobrą przyszłość.
― A co z teraźniejszością?
William spuścił głowę. Było mu głupio. Zawstydziła go nastoletnia córka, która miała racje. Pytanie tylko: Co miał jej powiedzieć? Przeprosić? Już to robił.
― Zawiodłem cię tyle razy – zaczął, podnosząc wzrok na Jas. – Ciężko pracowałem, bo chciałem żebyś miała wszystko. Jednak okazuje się, że czegoś ci zabrakło. A raczej kogoś. Mnie.
 Mężczyzna podszedł w stronę córki, której złość powoli zaczynała mijać.
― Nie jestem w stanie zmienić przeszłości, choćbym bardzo chciał. Mogę cię tylko za nią przeprosić i obiecać, że…
― Niczego mi nie obiecuj, jeśli nie wiesz, czy to spełnisz – zaprotestowała Jas.
― Tym razem nic mnie nie powstrzyma przed spędzeniem z tobą dwóch tygodni. Wyjedziemy na wakacje, gdzie tylko będziesz chciała. Może tuż po zakończeniu roku szkolnego?
― Tato, umówiłam się, że pojadę z Elizabeth i jej mamą na dwa może trzy tygodnie na farmę – powiedziała czarnowłosa.
Nie było to do końca prawdą. Owszem, miała spędzić ten czas z Lisą i panią Red ( i nie tylko z nimi ), ale nie na farmie. Jasmine miała odbyć szkolenie.
― Wolisz jechać z nimi na farmę?
― Po prostu obiecałam.
― No dobrze. W takim razie…
― Co? – zmartwiła się Jas. Może ojciec nie zechce wziąć urlopu w innym terminie?
― Pojedziemy w sierpniu – dokończył.
― Naprawdę? – ucieszyła się Jasmine, ale po chwili spoważniała.
― Tym razem nie złamię obietnicy – zapewnił William, domyślając się powodu zachowania córki.
― Mam nadzieję – wyszeptała nie do końca wiedząc czy zwraca się do ojca, czy zapewnia siebie.
Gdy Jasmine opuściła firmę taty z niezadowoleniem zauważyła granatowe chmury, które sprawiały, że na dworze było ciemno i ponuro. Z pewnością zbierało się na deszcz. A raczej na burzę z piorunami – pomyślała. Wszyscy przechodni spieszyli do swoich domów, a im dalej od centrum tym mniej ludzi napotkała. Ona też chciała zdążyć do domu, zanim lunie deszcz.
Przechodziła właśnie obok parku, gdy między drzewami zauważyła jakiś kształt. Wiatr zawiał i włosy zasłoniły jej twarz. Odgarnęła je niecierpliwie. Spojrzała jeszcze raz w tamto miejsce, ale teraz nic nie zobaczyła. Mimo to przyspieszyła kroku. Po plecach przeszły jej ciarki. Miała dziwne wrażenie, że ktoś ją obserwuje. Rozejrzała się dyskretnie. Nic. Może to wyobraźnia płata jej figle? Do domu było już niedaleko, ale uczucie niepokoju nie przestawało opuszczać Jasmine. Słyszała głośne bicie własnego serca. Do głowy przyszła jej myśl, że może to wilkołak. Nie, nie to nie może być żaden z nich – pocieszała się. – Oni nie przyszliby aż tu.
Jednak czy na pewno?
Obserwował ją z ukrycia. Patrzył jak jej czarne włosy powiewają na wietrze, jak idzie szybciej. Może go zobaczyła? Przez chwilę. Albo przyspieszyła, bo jej zimno, martwi się, że nie zdąży przed burzą? W każdym razie skręciła, rozejrzała się i weszła na podwórko. Ona musi być jedną z nich. Widział ją już wcześniej, przez okno, gdy była na zebraniu. Teraz wiedział gdzie mieszka. Powinien powiedzieć reszcie?


1 komentarz:

  1. Ten jej ojciec działą mi na nerwy, jak mozna tak zostawić córkę :( Chyba na jej miejscu, podpaliłabym mu całe biuro, żeby nie mógł pracować :D Ciekawi mnie wilczek :P

    OdpowiedzUsuń